Sobotnie popołudnie. Przybyliśmy nad poznańską Rusałkę. Pełno ludzi - dosłownie wszędzie. Nic dziwnego - weekend, piękna pogoda... Rozłożyliśmy swe rzeczy niedaleko ścieżki, prowadzącej w głąb sąsiadującego z jeziorem lasu. Nasz wzrok przykuli dwaj funkcjonariusze policji w odblaskowych kamizelkach. Nie zwracając nie nich większej uwagi skosztowaliśmy wodnej kąpieli.
Wracając z nadzieją powylegiwania się na słońcu zaobserwowaliśmy dziwne zjawisko. O ile obecność dwóch policjantów opodal kąpieliska nie budziła specjalnych emocji, to widok tych samych funkcjonariuszy nie pozwalających nikomu przejść wspomnianą dróżką uruchamiał trybiki w mojej głowie.
- Pewnie znaleźli jakiegoś trupa - stwierdziłam na głos.
- Ty to jak coś powiesz... - odparł mój towarzysz.
Nie pesząc się stojącymi niedaleko policjantami zaczęłam dłubać słonecznik, wystawiając kości na słońce. Minęło trochę czasu, aż nagle przyjechał... karawan.
- Oho, a nie mówiłam?
W kilka minut zebrała się pokaźna grupka gapiów. Nikt niczego nie tłumaczył. Nic (na szczęście!) nie było widać. Akcja załadowania (domniemanego) nieboszczyka trwała nie dłużej niż 5 minut. Wzrok spoczął na oddalającym się karawanie i podążającym za nim samochodem policji kryminalnej. Stwierdziłam, że nie mam ochoty więcej pływać w tym jeziorze.
Co się stało? Kto zginął? Pozostaje to jedynie zagadką. Śledzę informacje w lokalnej telewizji, jednakże jak do tej pory nikt nie wytłumaczył tajemniczego pojawienia się policji kryminalnej, karawanu czy sporej grupy mundurowych.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?