Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Takie sobie rozważania o Polsce

Tadeusz Śledziewski
Tadeusz Śledziewski
Widok na Polskie Morze
Widok na Polskie Morze Tadeusz Śledziewski
Czyja Polska? Moja Polska! Kochałem Ją. Co wcale nie znaczy, że to była Polska moich marzeń. Bo ja będę kochał każdą Polskę. Bo Polska to nie tylko tacy czy owacy ludzie.

Propaganda robi młodym wodę z mózgu. Trąbi się na wszystkie strony świata: w PRL-u wszystko było do kitu. Mordowali, katowali, okradali, wymuszali na ludziach zachowania zgodne z ideologią komunizmu. Krótko mówiąc, w PRL-u panował powszechny terror i zamordyzm. Niestety! Trudno się z tym nie zgodzić. I na tym można byłoby rozważania o PRL-u zakończyć, zyskując poklask u wszystkich opcji politycznych, nawet tych, których starsi członkowie PRL-em zarządzali.

A ja właśnie - ku niezadowoleniu wielu - podrążę!

Zanim się do tego zabiorę, pozwólcie, że się określę. Nie jestem zwolennikiem komunizmu w jakiejkolwiek postaci. Nie jestem również zwolennikiem obecnie panującego kapitalizmu, nazywanego - nie wiem z jakiej racji - demokracją. Tak jeden, jak i drugi ustrój są ciemiężycielami ludzi pod płaszczykiem szczytnych ideologii. Jeden niby głosi powszechną równość i sprawiedliwość społeczną. Drugi, poza równością i sprawiedliwością głosi powszechną wolność i wolny wybór. Obydwa głoszą wszem i wobec, że władza należy do ludu. Starsi ludzie, którzy poznali, jaki to wpływ ma lud na władzę, tak w PRL-u, jak i w obecnej demokracji, zapewne nie zaprzeczą, jeśli powiem, że to wszystko jest wierutną bzdurą. Lud jest narzędziem w rękach władzy, ale nie władzą.

Jak się ma ideologia do dnia powszedniego?

Każda ideologia jest samolubna, zazdrosna, "niosąca same dobro dla ludzkości" i nieznosząca krytyki. Spotkanie dwóch ideologii można porównać do spotkania dwóch mas powietrza o różnych temperaturach. Jakie skutki pociągają za sobą tego typu zjawiska? Wszystkim wiadomo - gwałtowne burze i zniszczenie. W przypadku spotkania dwóch ideologii, zanim nastąpi "rozpogodzenie" może upłynąć wiele czasu.

Polska w końcowej fazie drugiej wojny światowej i pierwszych latach po wojnie była terenem, na którym właśnie spotkały się dwie, wrogie sobie ideologie: komunistyczna i kapitalistyczna. Jakby tego było mało - wskutek układów między aliantami - w Polsce rozgościł się dodatkowy czynnik wspierający komunistów - w postaci czynnych oddziałów armii jednego z mocarstw alianckich, w którego strefie wpływów Polska się znalazła. "Ideologia kapitalistyczna", której interesów broniły resztki oddziałów zdezorganizowanej polskiej Armii Krajowej, z którymi londyński rząd, wyraźnie lekceważony na arenie międzynarodowej nie był w stanie utrzymać stałych kontaktów, nie mówiąc o ich organizacji w regularne jednostki wojskowe - nie zyskała masowego poparcia polskiego społeczeństwa.

Powojenny stan Polski w nowych granicach ustalonych - tak na dobrą sprawę - przez samego Stalina, przy "potakiwaniu" reszty alianckich decydentów: Churchilla, Roosevelta i później Trumana, był stanem wyjątkowo niekorzystnym do tworzenia dobrze funkcjonującego ładu społecznego w państwie. Ścieranie się dwóch frontów pociągało za sobą ofiary po obu stronach. Nie pokuszę się o ocenę, z której strony było ich więcej. Aby jednak uruchomić wyobraźnię ewentualnego czytelnika ukażę dwa przypadki okrucieństwa zantagonizowanych stron. W jednej z wiosek na Podlasiu, niby AK-owcy zamordowali nauczyciela i usadowili go w pozycji siedzącej z kapeluszem na głowie, pośrodku błotnistej drogi w centralnym miejscu wioski. Z drugiej strony znane są przypadki zaocznego skazywania na karę śmierci za posiadanie radioodbiornika, nie mówiąc o torturach, jakim byli poddawani w czasie przesłuchań członkowie ruchu oporu. Ruch oporu tlił się pod "powierzchnią codziennego życia" przez cały czas trwania PRL-u. Jego przebiegu również nie będę opisywał, ani kolejnych zrywów wylewających się na powierzchnię codziennej egzystencji zwykłych obywateli. Gdyby jednak kogoś to interesowało podaję adres, pod którym można się o tym dowiedzieć: http://poznan.gazeta.pl/.

Jest wiele innych opracowań na temat ruchów oporu w PRL-u. Wystarczy w Google wprowadzić hasło: bunty w PRL-u i zaraz ukaże się cała wielostronicowa lista tych opracowań.

Czy uda mi się przekonać do istnienia "powierzchni codziennego życia"?
Aby dotrzeć do ewentualnych czytelników ze swoim przekazem muszę podjąć próbę ukazania tej "powierzchni". Będę usiłował przekonać do istnienia i toczenia się życia, że tak powiem, "w międzyczasie". Do istnienia dnia codziennego i zaspokajania związanych z nim potrzeb. Do istnienia, jak gdyby dwutorowości procesu życiowego w ówczesnej Polsce. O ile PRL można nazwać Polską? Czuję się, jakbym się sprzeniewierzył swojej matce. Jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku. Jak mogę zadawać takie niestosowne pytanie? Przecież ja dopiero teraz, po ponad dwudziestu latach od "przewrotu" dopuszczam do siebie podobne wątpliwości.

Dopuszczenie do siebie wątpliwości wcale nie przesądza sprawy. Gdyby ktoś tę sprawę postawił na ostrzu noża, to z całą determinacją odpowiedziałbym, że to była Polska, w której dorastałem i w której żyłem przez trzydzieści lat dorosłego życia. Takich jak ja była większość. Pracowali, kochali się, zakładali rodziny, wychowywali dzieci, mieli swoje małe i duże problemy i muszę tu zaznaczyć, że w większości przypadków z tymi większymi nie pozostawali sami.
W wielu zakładach pracy funkcjonowały tzw. "kasy zapomogowo-pożyczkowe", zawsze znaleźli się społecznicy, którzy organizowali kulturę i rozrywkę. Większe zakłady posiadały biblioteki, kluby z wielokierunkową działalnością. Organizowane były różnorakie imprezy. Na dorocznych imprezach bawiły się całe załogi. Wyglądało to jak dzisiejsze festyny. Organizowano złazy, rajdy, wycieczki turystyczno-krajoznawcze, a nawet bale karnawałowe. Nie uwierzycie! Ale wrogości w tym wszystkim nie dostrzegałem. Współpraca międzywydziałowa też odbywała się na zasadach wzajemnego zrozumienia. Ludzie potrafili się z sobą dogadywać. Nawet zakłady z różnych branż współpracowały ze sobą. Pracując w dziale konstrukcyjno-badawczym współpracować musiałem ze wszystkimi zakładami z branży, włącznie z Przemysłowym Instytutem Motoryzacji w Warszawie. Wyjątkowo mile wspominam ten okres współpracy. Niemile natomiast myślę o tym, co się stało po wykonaniu i przebadaniu przekładni kierowniczych zębatkowych z kolumną. Był to jeden z wielu procesów konstrukcyjno-badawczych prowadzonych przez dwadzieścia blisko lat mojej pracy. Proces ten od A do Zet wykonaliśmy w naszej firmie w kilkanaście osób. Badania dodatkowo były wykonane w Przemysłowym Instytucie Motoryzacyjnym w Warszawie. Taki był wymóg, aby można było uruchomić produkcję nowego wyrobu.

Ile my - garstka ludzi - włożyliśmy w to pracy i zaangażowania? Tego się nie da opisać. I to wszystko zostało zaprzepaszczone. Winnych nie ma! Jak zwykle w naszej kochanej ojczyźnie. Gdyby trzeba było wypiąć pierś do przypięcia medalu, chętnych nie trzeba byłoby szukać.

Czyja Polska?

Moja Polska! Kochałem Ją. Co wcale nie znaczy, że to była Polska moich marzeń. Bo ja będę kochał każdą Polskę. Bo Polska to nie tylko, tacy czy owacy ludzie. To powietrze i jego powiew, a nawet wichura, pod którą uginają się tęgie drzewa. To rośliny, te pożyteczne i te chwasty, te pachnące i te śmierdzące. To słońce na niebie. To kościelne wieże. To rzeki i morze, słone niczym ludzka łza. Wreszcie ta ziemia, w której spoczywają przodkowie. I żadna podłość popełniana przez złego człowieka mnie od tego nie odwiedzie.
Natrętne pytania

Po dwudziestu latach od transformacyjnego przełomu nie mogę się opędzić od pytań. Pierwsze, które jeszcze przed Okrągłym Stołem, często się nasuwało, dotyczyło reakcji Polaków na patronat Związku Radzieckiego i ich zachowań wobec panującego ustroju. Czy w Polsce powstał by ruch oporu przeciw "komunie", gdyby została wprowadzona, na przykład, przez Amerykanów?
Dlaczego, mimo dużej produkcji rolnej i przemysłowej w latach osiemdziesiątych brakowało podstawowych artykułów niezbędnych do zaspokajania potrzeb dnia codziennego? Czy przyczyną takiego stanu nie byli ludzie, którzy będąc na stanowiskach decyzyjnych zaprzepaszczali owoc pracy innych, sumiennie wykonujących swoje zadania?

Teraz doszły takie pytania, które się nasunęły w wyniku doświadczeń z życia w ustroju nazywanym demokratycznym. Czy gra była warta świeczki? Czy w PRL-u wszystko i wszyscy zasługują na potępienie? Czy obywatele PRL-u nie mają w ogóle czym się pochwalić? Czy "galopująca" prywatyzacja przedsiębiorstw nie doprowadziła do rozgrabienia i roztrwonienia ich wyposażenia technologicznego? Czy szybkiej prywatyzacji nie robiono dlatego, aby szybko "spalić za sobą wszystkie mosty"? Aby nie było do czego wracać, nawet wspomnieniami. Czy powrót do "Polski powiatowej" , po którym zwielokrotniła się liczba nieproduktywnych miejsc pracy, był dobrym posunięciem? Czy przekazanie energetyki, edukacji, kultury, przemysłu wydobywczego i opieki zdrowotnej, gospodarki komunalnej, to pomysł przynoszący pożytek ogółowi? Jak można państwo, w którym tak naprawdę rządzi pieniądz, nazywać państwem demokratycznym? Jak można sankcjonować ograniczoną odpowiedzialność, albo działalność w dobrej wierze? Jak można zwalniać za kaucją z aresztu? Czy dopuszczenie ograniczonej odpowiedzialności, działanie w dobrej wierze, zwalnianie za kaucją, nie łamią konstytucji, w której zapisane jest zapewnienie o równości wobec prawa? Jak wyglądałaby Polska, gdyby po wojnie był taka demokracja, jak dzisiaj? Czy jej obraz nie byłby taki jak ukazywała go Konopnicka, Reymont, Prus i inni? Ilu byłoby takich "wolnych najmitów"? I ostatnie pytanie: co byłoby z elektryfikacją wsi, z melioracją i z analfabetyzmem?

Na pewno to nie są wszystkie pytania pobudzające do refleksji nad istniejącym stanem w obecnej Rzeczypospolitej. Zapraszam do uzupełniania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto