Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tancerz musi mieć osobowość - rozmowa z Marcinem Mrozińskim

Redakcja
Marcin Mroziński w rozmowie z Wiadomościami 24.pl
Marcin Mroziński w rozmowie z Wiadomościami 24.pl archiwum Krzysztofa Krzaka
Na zaproszenie Szkoły Tańca "Progres" Edyty Wilk do Ostrowca Świętokrzyskiego przyjechał jeden z najzdolniejszych polskich tancerzy, Marcin "Mrozek" Mroziński, laureat trzeciego miejsca w 3. edycji programu "You Can Dance". W Osiedlowym Domu Społecznym "Malwa" poprowadził warsztaty taneczne dla dzieci i młodzieży. Udzielił też ekskluzywnego wywiadu dla Wiadomości 24.pl.

Kiedy wpisuje się Pana imię i nazwisko w wyszukiwarkę internetową z reguły najpierw pojawia się Marcin Mroziński, solista Teatru Muzycznego Roma w Warszawie, reprezentant Polski w Konkursie Piosenki Eurowizji. Czy panowie się może znają?
Tak, właśnie mieliśmy okazję się poznać i było to dosyć śmieszne, ponieważ jak się przedstawialiśmy, ja powiedziałem: "Cześć, jestem Marcin Mroziński", a on: "Cześć, JA jestem Marcin Mroziński". Więc było dosyć zabawnie, a teraz jesteśmy cały czas ze sobą w kontakcie i śmiejemy się, że jesteśmy braćmi, którzy odnaleźli się na świecie i uzupełniamy się: on śpiewa, ja tańczę.

Planujecie jakieś wspólne przedsięwzięcie?
Kto wie? Może coś w przyszłości, na razie nie ma takiego planu, ale nigdy nic nie wiadomo.

Porozmawiajmy zatem o Panu - co zaintrygowało pięcioletniego chłopca w tańcu, że wymógł na rodzicach, by zapisali go do szkoły tańca?
Zazwyczaj jest tak, że małe dzieci są namawiane przez rodziców na lekcje tańca, natomiast u mnie to było rzeczywiście zupełnie inaczej. Pamiętam, że w przedszkolu zobaczyłem występ grupy tanecznej "Stonoga". Tak mi się to spodobało, że stwierdziłem, iż też chcę tańczyć i wierciłem rodzicom dziurę w brzuchu przez ładnych parę dni, aż w końcu mnie zapisali i w Szkole Tańca "Stonoga" stawiałem swoje pierwsze kroki taneczne.

A z jakimi oczekiwaniami szedł Pan do programu „You Can Dance”?
Szedłem tam z pewnym poukładanym w głowie planem. Już nie byłem dzieciakiem, miałem pewne przemyślenia, wiedziałem, co tam chcę osiągnąć, przede wszystkim pokazać się z jak najlepszej strony jako tancerz. Absolutnie nie interesowało mnie pokazywanie jakiejś wymyślonej na siłę historii – stwierdziłem, że albo idę tam jako tancerz, albo nie biorę w ogóle udziału w programie. I udało się! Doszedłem dosyć daleko, więc całkiem fajnie się ułożyło.

Rozumiem zatem, że program spełnił Pana oczekiwania?
Tak, ja nie miałem założenia, że chcę dojść do jakiegoś konkretnego etapu. Po prostu chciałem zaprezentować swoje umiejętności, a że udało się zostać w programie do finału, to tym bardziej jestem szczęśliwy z tego powodu.

Co Pan sądzi o programach typu talent show? Czy nie ma Pan wrażenia, że częściej chodzi w nich o widowisko i oglądalność niż o wyławianie i promowanie naprawdę uzdolnionych młodych ludzi?
Teraz mam szansę przyglądania się temu niejako z drugiej strony jako choreograf "You Can Dance". I widzę, że jako program telewizyjny musi on spełniać pewne kryteria. Wiadomo, że szukamy talentów, zdolnych ludzi, ale z drugiej strony jest to widowisko, które trzeba sprzedać widzom, więc trzeba w nim pokazywać ciekawe historie, różnych ludzi i osobowości. Jak najbardziej to rozumiem, aczkolwiek zawsze jestem za tym, żeby przede wszystkim stawiać na utalentowanych ludzi.

Jakie zatem cechy powinien mieć młody tancerz, aby osiągnąć sukces w tej niełatwej przecież dziedzinie sztuki, poza umiejętnościami technicznymi naturalnie...
Musi mieć jakąś osobowość, bo bez tego taniec będzie płytki, niepełny. Trzeba mieć w sobie werwę, a przede wszystkim być bardzo pracowitym i systematycznym, bo bez tego też niczego się nie osiągnie. I trzeba umieć zaciskać zęby, bo praca z bólem to u tancerza codzienność.
Które ze swoich dokonań po YCD uważa Pan za najbardziej istotne?
Cały czas nad czymś pracuję i szukam dla siebie priorytetów, więc po programie wydarzyło się trochę tych rzeczy… Z ostatnich osobistych osiągnięć wymieniłbym moją stronę internetową http://marcin-mrozinski.com/, nad którą sam pracowałem bardzo długo, gdzie mogę umieszczać prawdziwe informacje na swój temat, pokazywać swój taniec, moje choreografie. Tam można zobaczyć, kim ja tak naprawdę jestem jako tancerz.

Myślałem, że wspomni Pan współpracę z Dodą…
No, miałem taką możność. Wie pan, to jest praca, współpracuje się z różnymi artystami, akurat z Dodą też miałem okazję występować na scenie. To było ciekawe doświadczenie.

Wspomniał Pan, że zajmuje się również tworzeniem choreografii – skąd, od kogo czerpie Pan inspiracje?
To jest ciekawe pytanie! Inspiracje czerpię zewsząd, czasem są to rzeczy związane ze sztuką, a innym razem kompletnie niezwiązane na pierwszy rzut oka z tańcem czy ruchem: przedmioty, budynki, krajobraz. Ale przede wszystkim inspiruje mnie muzyka. Jak słyszę muzykę, to ja już wiem, czy to jest utwór, do którego mogę zrobić choreografię czy nie. A cała późniejsza wizja to jest wszystko, co się dzieje wokół mnie i ludzie: moi znajomi, osoby, które oglądam (niekoniecznie w tańcu), aktorzy, muzycy.

Czy myślał Pan o stworzeniu własnego spektaklu tanecznego?
Jak najbardziej, mam taki pomysł w głowie. Cały czas o tym myślę. Pewnego dnia w końcu to stworzę, szukam tancerzy na wysokim poziomie, którzy mogliby być w ten spektakl zaangażowani. A póki co niedawno w Stanach Zjednoczonych przygotowywałem wideoklip, co bardzo lubię, dla pewnej grupy wokalistek, gdzie miałem możliwość wykazania się kreatywnością i niebawem na mojej stronie będzie można to zobaczyć.

Czy na prowadzonych przez siebie warsztatach znajduje Pan osoby, które mogłyby się znaleźć w Pana tanecznym projekcie?
Jak najbardziej, na warsztatach bardzo uważnie obserwuję ludzi. Nie jeżdżę na nie po to, by samemu tańczyć, ale by robili to głównie uczestnicy zajęć. Za każdym razem staram się nawiązać kontakt ze szczególnie ciekawymi, utalentowanymi osobami, podaję namiary na siebie, utrzymuję kontakt, śledzę ich rozwój, bo być może kiedyś będziemy współpracować.

A jak wypadli uczestnicy warsztatów w Ostrowcu Świętokrzyskim?
Zadziwili mnie, szczególnie ci z grupy starszej (młodsi też byli mega pracowici), którzy byli weseli, a jednocześnie niezwykle zdeterminowani i pracowici. Uwielbiam z takimi ludźmi pracować!

Czym zajmuje się Pan w czasie wolnym od tańca?
Ostatnio bardzo "wkręciłem się" w montowanie różnych filmów - uwielbiam to! Potrafię całymi nocami, po treningu usiąść do komputera i montować. Teraz kupuję bardziej profesjonalny sprzęt, pogłębiam swoją wiedzę na ten temat. Lubię też różne rodzaje sportów, choć wiem, że nie wszystkie, na przykład narciarstwo, są dla mnie. Ale też jak każdy tancerz lubię sobie pozwolić na chwile lenistwa podczas regularnie wykonywanych wszelkiego rodzaju masaży. Ciało jest moim narzędziem pracy, więc staram się o nie dbać, zdrowo się odżywiać, prowadzić zdrowy tryb życia. A po pięćdziesiątce wrócę do narciarstwa, które bardzo mi się podoba.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę wielu sukcesów.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto