Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teczki Wałęsy: zabrakło etatów dla Walentynowicz i Gwiazdów

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Opublikowanie przez Wałęsę pełnej dokumentacji z IPN rozgrzało atmosferę, lecz niczego nie zmieni. Zarówno bowiem państwo Gwiazdowie jak i pani Walentynowicz wiedzą swoje: "Wałesa zdrajcą był" i basta.

Jakaś inna, podejrzewam iż niezbyt liczna grup, zasiądzie do mozolnego czytania kwitów na ekranie swych komputerów tracąc czas i wzrok. Osoby które to wszystko powinny przeczytać, na czym byłemu prezydentowi tak zależy, nie przeczytają na pewno. O czym natychmiast dobitnie zawiadomili publiczność.

Zarówno bowiem państwo Gwiazdowie jak i pani Walentynowicz wiedzą swoje: "Wałesa zdrajcą był" i basta. Przecież to oni powinni być prezydentami, to oni powinni sprawować władzę w kraju, to oni powinni kręcić o sobie filmy i to oni powinni nagradzać uznanych, a potępiać potępionych. Dostawać tytuły, odznaczenia, reprezentować kraj, a w kraju rządzić z powodu osobistych zasług. Ale stało się inaczej.

W czasach kiedy w solidarnościowym tyglu formowana była postać Wałęsy, symbol i ikona znana całemu światu, świat ten z Reaganem na czele popełnił błąd nie do naprawienia: nie wyniósł na cokoły równie wysokie ani pana Gwiazdy, ani pani Walentynowicz. Etat na prezydenta był tylko jeden, a pozycja pierwszej damy przypadła Danucie.

Nic nie rodzi tak zapiekłej nienawiści jak zawiedzione nadzieje. Tak też się stało. I tak się dziwnie składa, że spektakularne wyrazy uznania zyskali oboje dopiero za rządów panów Kaczyńskich, którzy mają na pieńku z Wałęsą.

Nie jest moją rolą przeprowadzanie analizy tych zaszłości. Do faktów może sięgnąć każdy. Po najnowszych wystąpieniach pani Walentynowicz, która wykrzykuje publicznie jakże zbożną myśl o skalpowaniu oraz że niczego czytać nie będzie, sprawa wydaje się być jasna: o ile normalna jest zapiekła nienawiść starej, niereformowalnej kobiety, o tyle eksponowanie takich pokrzykiwań w prasie jest podbijaniem bębenka.

Rzecz jasna, pani Walentynowicz kolejnym wicepremierem już z przyczyn - rzekłabym - naturalnych nie zostanie, niemniej jednak pozostaje spektakularnym narzędziem szarpania opinii Wałęsy. Jemu to raczej nie zaszkodzi, ale staje się kolejnym kamieniem wrzucanym publicznie do własnego ogródka. Ku zdumieniu i uciesze publiczności stojącej za płotem.

Wygląda to na niestosowany dotychczas na masową skalę sposób podnoszenia autorytetu państwa. Mam co do tego sposobu niejakie wątpliwości, a nawet niesmak. Nie zawsze rozumiałam Wałęsę. Z biegiem lat przyszło większe zrozumienie. Może większa jasność w jego postępowaniu i słowach, a może to ja dojrzałam, aby Wałęsę rozumieć. Dlatego zdziwiłam się słysząc o publikacji dokumentów. Stary wyga mógł się spodziewać, że ten gest niczego nie zmieni. No, może tylko uświadomi stan umysłowy jego zapieklych adwersarzy, zagranicznym felietonistom pozwoli zarobić na kawałek chleba, a analitykom sceny politycznej podsunie kolejnego puzzla w układance pt. IV Rzeczpospolita.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto