Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trudne chwile

Tadeusz Śledziewski
Tadeusz Śledziewski
Polska odzyskując, kolejny raz, wolność, nie wyzbyła się zagrożeń. Historycznie patrząc, można powiedzieć, że ciągle się z nimi boryka. Głębiej odda to fragment, jako parafraza: "A któż mi będzie obrońcą? Nie masz, nie masz mękom końca".

Niedawno Polacy emocjonowali się Powstaniem Warszawskim. Największe emocje wzbudza zasadność decyzji o podjęciu działań powstańczych. Wielu Polaków w sposób jednoznaczny potępia decydentów za wywołanie powstania. Podstawowym argumentem na potwierdzenie słuszności potępienia organizatorów Powstania jest brak rozeznania w szansach osiągnięcia celu, jakim było wyzwolenie Warszawy spod okupacji hitlerowskiej, uprzedzające przejęcie Warszawy przez Sowietów. Cel był szczytny. Zdawano sobie sprawę z tego, że po wyparciu hitlerowców z Warszawy przez czerwonoarmistów, Warszawa nie będzie tą, sprzed 1939 roku - czyli - wolną, lecz zawładniętą przez ZSRR, który miał, równie wrogie usposobienie do ówczesnej Polski, jak Niemcy. Tyle, że o innym podłożu. Być może, to ogromne pragnienie: "Żeby Polska była Polską" pchnęło warszawiaków do powstańczego zrywu. Dodatkowym bodźcem mogła być nadzieja wsparcia powstańczych działań, przez aliantów zachodnich.

Dzisiaj - po latach - wiemy, że nie było realnych możliwości, na wsparcie. Zachód miał dosyć wojny. Chciał ją zakończyć, jak najszybciej, niezależnie od pozycji Polski w Europie powojennej. Gdyby przywódcy Powstania mieli ogląd sytuacji i trzeźwe spojrzenie, jakie mają Polacy dzisiaj - Powstania by nie było. Sam problem zrywu zbrojnego, jednak, pozostanie nie rozwiązany do końca - nigdy! I długo jeszcze, jego echo będzie błądzić w umysłach polskiej społeczności. Bez względu, jednak, na ocenę Powstania Warszawskiego, wszyscy, chyba się zgodzą ze stwierdzeniem: Polska w trudnych chwilach może liczyć, wyłącznie na siebie. Nasuwa się zaraz pytanie, czy tylko Polska? Podejrzewam, że nie tylko.

Tamte, powstańcze "trudne chwile" - można by rzec - przeszły do historii. Ale zły los pozostał, nieodłącznym towarzyszem Polski - nadal. Nie mogę odpędzić od siebie uporczywej myśli, czy obecne chwile dla Polski, to nie są te - trudne? Czy możemy liczyć na przyjaciół? Czy w ogóle ich mamy? Ktoś wybuchnie, gromiąc mnie swoim wzrokiem. Czego mamy się bać? Szukać wsparcia - do czego?

Wojny nam, co prawda, nikt nie wypowiada. To wcale mnie nie uspokaja. Wiem, że wojna nam nie grozi. Ale zagrożenia, to nie tylko wojna. One mogą przybierać różne formy. Aby się można było przed nimi uchronić, to najpierw, trzeba je zauważyć, zlokalizować i zdiagnozować. Dzisiaj, hitlerowcy nas nie atakują, jak w 1939 roku. Sszlezwik-Holstein nie stoi u wrót Westerplatte. Świadomość tego, nie przywraca mi spokoju. I choć nie jestem gospodarczym, ani politycznym strategiem, czy specjalistą od międzynarodowych stosunków, zagrożenia dla Polski widzę. Dodam, że wcale nie trzeba być ekspertem, aby je zauważyć. W moim odczuciu - jako zwykłego obywatela - takimi zagrożeniami w dzisiejszych, "spokojnych czasach" to głównie są:
- zaniedbanie, ogólna deprecjacja systemu edukacyjnego,
- wyprzedaż przedsiębiorstw wydobywczych i przetwarzających dobra naturalne Polski, przedsiębiorstw energetycznych i finansowych.
- czasem zamierzone, czasem, niby, pomyłkowe obarczanie Polski winą za krzywdy i straty, będące skutkiem drugiej wojny światowej,
- Unia Europejska (proszę nie sarkać, zaraz wyjaśnię),
- nieprzychylny stosunek do Polski, Rosji i Niemiec (nie skrywany - Rosji i polukrowany, poprawnością polityczną - Niemiec).

Aby nie być gołosłownym i aby odeprzeć zarzuty bezpodstawności, wytworzonych w mojej, niby to chorej wyobraźni, zagrożeń, postaram się wykazać znamiona ich szkodliwości, w kolejności wyżej wymienionej.
Na temat edukacji powiem krótko - w szkołach podstawowych tworzone są klasy pierwsze liczące ponad trzydzieści uczniów. Co może zrobić nauczyciel z taką ilością dzieci? Czy będzie w stanie nad nimi zapanować? Gdybym próbował odpowiedzieć na postawione pytania, Część racjonalnie myśląca społeczeństwa mogła by się na mnie obrazić. Jaki będzie skutek edukacji w takich klasach? - Z odpowiedzi na to pytanie, też czuję się zwolniony. Nadmienię, przypomnę, że każda budowla, jeśli chcemy, żeby była trwała i stabilna, musi być zbudowana na solidnych fundamentach.

Na skutki szkodliwości oddziaływania na polską gospodarkę zagrożenia z drugiej pozycji, nie trzeba będzie długo czekać. Właściciele, bowiem, takich gigantów przemysłowych będą mieli, przede wszystkim, na względzie interes własny, nie zawsze będący dobrym interesem dla Polski. Oddanie w prywatne ręce, do tego, nie polskie, strategicznych gałęzi przemysłu i bankowości, to dobrowolne zdanie się na łaskę i niełaskę, czyjegoś widzimisię, lub, nawet na zamierzone, szkodliwe dla Polski działanie. Abstrahując od, ewentualnych, działań szkodzących Polsce, nasuwają się pytania: kim są Polacy, jeśli sami nie potrafią zagospodarować tego, co im natura podarowała? Co będzie sprzedawał rząd polski, jeśli wszystko będzie sprywatyzowane, a skarbiec państwowy będzie pusty? Czy, wówczas zacznie się sprzedawać urzędy? Na pewno znaleźli by się chętni na kupno urzędu premiera Polski, albo urzędów sędziowskich. A może by robić przetargi, miast wyborów powszechnych, na posłów i senatorów? Car Rosji, co prawda, sprzedał Amerykanom Alaskę. Może nasza władza z niego weźmie przykład. Ale od czego zacznie? - Od Świnoujścia, od Helu, od Mierzei Wiślanej a może kawałka Sląska? Proszę się nie bulwersować. Ja tylko pytam.
Nad trzecim zagrożeniem, też nie będę się rozwodził. Przypomnę tylko, nie swoją mądrość, że słowo - to potęga. I gdy - bacząc na poprawność polityczną - nie damy mocnego odporu fałszującym przebieg historycznych zdarzeń, to może się okazać, po niedługim czasie, że to Polska ponosi winę za wywołanie drugiej wojny światowej, za funkcjonowanie na jej terenie obozów koncentracyjnych, za eksterminację Żydów, za wysiedlanie Niemców, itp. itd. I nie wiem, czy znajdziemy specjalistę, który podejmie się wykonania poprawy zepsutej o Polsce.

Unia Europejska - jak najbardziej. Nie w takiej formie jak obecna. Trochę "wolniejsza". Coś na wzór Stanów Zjednoczonych. Narodom potrzebna jest szczypta poczucia odrębności. Najlepiej byłoby prowadzić samodzielną politykę wewnętrzną. Zintegrować, zaś działania na rzecz, szeroko pojętego, bezpieczeństwa i politykę zagraniczną, w kontaktach z obcymi Unia powinna uwzględniać interes całości i mówić jednym głosem.

O nieprzychylnym stosunku Rosji do Polski nie muszę nikogo przekonywać. W moim odczuciu, Rosja nie może przełknąć gorzkiej pigułki, jaką jest emancypacja częsci republik byłego ZSRR. Rosjanie - naród namiętnie żądny panowania nad innymi narodami - przełykając tę pigułę, pluje goryczą naokoło. Im nigdy za dużo. A przecież sa największym państwem na kuli ziemskiej. Zostawili sobie Obwód Kaliningradzki, choć historycznie ciąży on bardziej ku Polsce, niż ku Rosji. Do zbrodni katyńskiej nie przyznaje się, nie wspominając o masowych zesłaniach na Sybir. Na świeżo, również, Rosja zachowuje się wobec Polski, niczym belfer wobec żaka w średniowieczu - ciągle potrząsa różdżką. Niemcy - jako pełnoprawny członek UE - zachowują się, politycznie,nader, poprawnie. Przede wszystkim potępiły zbrodne hitlerowskie i podjęły działania reparacyjne, częściowo rekompensujące szkody wyrządzone Polakom. Choć potępianie Polaków za wysiedlenia Niemców z terenów Trzeciej Rzeszy, które znalazły się w granicach powojennej Polski, to jest duże "przegięcie". Zakrawa to na robienie z kata ofiary. Przecież, Polacy na ustalanie granic w powojennej Europie mieli tyle wpływu, co ja na pogodę. Jeśli Polska została usytuowana w takich, a nie przedwojennych granicach, to dlaczego miała godzić się na pozostanie w swojch granicach ludności niepolskiej. W działaniach wojennych Polacy ponieśli ogromne szkody materialne. Natomiast straty osobowe - to sześć milionów ludzkich istnień. Nie było rodziny z której by nikt nie zginął. Jak sobie, obecni Niemcy wyobrażają dobrosąsiedzkie stosunki, tuż po wojnie, Polaka z Niemcem? Jeśli, obecni Niemcy, odpowiadając na to pytanie, nie są w stanie Polaków zrozumieć, to ja śmiem wątpić w ich dobre - politycznie - intencje. I te wątpliwości moje nie są pozbawione zasadności. Jako, nie zbity dowód nieprzychylności do nas obu naszych sąsiadów jest, sławetny, "Nord Stream". Bo chyba nikt nie powie, że realizatorzy tego dzieła którzy,aby ominąć Polskę, decydują się na zwielokrotnienie kosztów i szkodzenie środowisku naturalnemu, są przyjaźnie nastawieni do Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto