Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzy guziczki, przerwa…

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Kiedy światem ulicznej mody zaczynała rządzić komercja; rozpaczliwie paskudne wytwory z państwowych fabryk, nie stanowiły konkurencji dla produkcji „prywaciarskiej”, a modny teraz "recykling" stosowany był praktycznie codziennie.

Pewnego wieczoru, w ramach wiadomości ze świata mody, miałam okazję patrzeć na ćwiczebne wytwory przyszłych adeptek sztuki krawieckiej, u których jednak nie chciałabym się ubierać.
Nie to, żeby mi fantazji brakowało, ale przecież z kłębem karbowanej tektury na zadku, kapslach po piwie na popiersiu i stringach z butelek po mineralnej - raczej bym nie wyszła.

Ten projektancko-recyklingowy trend lekko bowiem mnie przeraża w momencie, kiedy pomyślę, że tak ubrana, mogłabym, w wyniku pobudzonej browarem pracowitości śmieciarzy, stać się obiektem ich szczególnego zainteresowania. Chłopy, jak chłopy, ale ta ich maszyna! Brrr!

Jednakże, patrząc na ten szkolny pokaz, doznałam iluminacji: Kurczę blade, przecież recykling jako taki, nie jest wynalazkiem ostatnich czasów! Wprawdzie w latach pięćdziesiątych nie było tego słowa, ale panie ubierały się w rzeczy przedwojenne przerabiane, nicowane, skracane, zwężane i poszerzane klinami, szyte samodzielnie lub u krawcowych; oczywiście pojawiały się z czasem również rzeczy nowe, aż w pewnym momencie szczytem szyku i elegancji stały się bluzeczki damskie szyte ze spadochronów. Recykling czystej wody!

Biały, nylonowy kawał tkaniny spadochronowej stał się przedmiotem pożądania i każda szanująca się elegantka bluzkę ze spadochronu musiała mieć. Indywidualne różnice, między prostymi przecież w kroju bluzeczkami, polegały na drobnych szczegółach, jakie dyktowała fantazja przyszłej właścicielki, oraz umiejętności krawcowej. Różniły się fasonem kołnierzyków, zapięciem i haftem na gorsie.
Niesłychanie elegancka pani K. zwierzała się mojej mamie, że zażyczyła sobie zapięcie, jakiego jeszcze żadna nie miała: „trzy guziczki - przerwa, trzy guziczki – przerwa...

Nylon spadochronowy był materiałem „siepiącym się”, wykonanie więc większej ilości małych dziurek było już zadaniem dla hafciarki.

Najbardziej oblegana hafciarka w mieście, była żoną człowieka o słynnym rodowym nazwisku, który z tego powodu nie miał wielkich możliwości zarobkowania. Ostatecznie kraj budował komunizm i lepiej było taki element trzymać z daleka. Zarabiała więc żona owego pana, której umiejętności, wyniesione z przedwojennej pensji dla dobrze urodzonych panien, ratowały domowy budżet.

Filigranowa, bledziutka i umęczona obcymi jej „okolicznościami przyrody” tworzyła przecież małe arcydzieła hafciarskie. Żadna z pań zlecających ozdobienie kołnierzyka, gorsu i rękawów nylonowej bluzeczki, nie napotkała drugiej, identycznej, co można było stwierdzić naocznie w kościele, na sumie.
.
Prawie równocześnie z efemeryczną popularnością bluzek spadochronowych, weszła w modę następna ich generacja; tak zwane bluzki „kryształkowe”, z mieniącego się jak zmrożony śnieg szyfonu. Niepowtarzalnym przymiotem tych ostatnich była całkowita przejrzystość materiału. W czasach odzieży zgrzebnej, burej, praktycznej i solidnej, bluzeczka „ z kryształka” była wyzwaniem obyczajowym.

Prześwitywały bowiem przez nią ramiączka staników i ozdabiane koronkami halki, pieprzyki, brodawki, wypukłości krzywych łopatek, myszki, fałdy kochanego ciałka i kępki owłosienia spod pach, omiatane mniej lub bardziej łakomym wzrokiem panów. Nikt w owych czasach nie słyszał o kompleksach, nie było kamer telewizyjnych przed którymi prezentuje właściwy sposób ubierania pan Jacyków, nie było też wymacerowanych w gabinetach odnowy niegdysiejszych podlotków, które prezentują pana Jacykowa.

Dość szybko jednak światem codziennej, ulicznej mody zaczynała rządzić komercja; rozpaczliwie paskudne wytwory z państwowych fabryk, nie stanowiły konkurencji dla produkcji „prywaciarskiej”, wykorzystującej zachodnie wzorce z amerykańskich paczek i materiały z przemytu. Kolejnym i o wiele bardziej znaczącym historycznie akcentem w modzie, tym razem męskiej, stali się bikiniarze. Ale to już bajka dla któregoś z panów, bo trzeba i o jazzie i plerezie.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto