Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzy Przełomy Jangcy na dwa lata przed zagładą

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
Creative Commons Attribution 1.0 Centrum Chongqing.
Creative Commons Attribution 1.0 Centrum Chongqing. http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:Chonging.JPG
Trafiamy do urokliwie położonego Chongqing, skąd wyruszamy na spływ po Jangcy. Po drodze mijamy przytłaczające Trzy Przełomy, które wkrótce przestaną istnieć. Rejs kończy się przy wywołującej kontrowersje na całym świecie gigantycznej tamie.

Leżę pogrążony w głębokim śnie. Nagle coś każe mi się obudzić. Ląduję w mroku tajemniczego pokoju. Z za szczelnie zasuniętych żaluzji z trudem przebijają się promienie słoneczne. Wzdrygam się na dźwięk wibrującej maszyny. Wiszący nad moją głową wielki wiatrak wtłacza orzeźwiający chłód w lepką duchotę izby.

Gdzie ja jestem? W Zielonej Górze? Nie! Przecież od miesiąca podróżuję po Azji. Byłem już w Rosji, w Mongolii też, to teraz muszę być w Chinach. Ale w jakim mieście? Ostatnio zmieniamy je, co trzy dni. Każda podróż to setki kilometrów i noce spędzone w zatłoczonych pociągach. Przy takim natężeniu wrażeń umysł może się zagubić. To gdzie ja teraz mogę być? Pamiętam Datong, Pekin, Pingyao, Xian. To dzisiaj jestem w tym, no… Chongqing!

A mogłoby tu być tak pięknie

Chongqing (wymawia się Czungcing) mogłoby być pięknym miastem. Ulokowane jest w baśniowej scenerii. Leży na stromych wzgórzach w miejscu, gdzie Jangcy, trzecia co do długości rzeka świata, łączy się ze swoim dopływem. Wiele ze swojego uroku straciło w czasie drugiej wojny światowej. Po tym jak sprowadził się tu nacjonalistyczny rząd Czang Kaj-Szeka, miasto stało się celem dla japońskich bombowców. Zimą schronienie dawała mgła. Naloty zaczynały się latem. Ochrona przeciwlotnicza praktycznie nie istniała. Nie pomagało gaszenie świateł. Piloci bombowców i tak wiedzieli gdzie zrzucić bomby. W księżycowe noce Jangcy wraz ze swoim dopływem zmieniały się w białe wstążeczki zawiązane w supełek, w miejscu gdzie znajdowała się metropolia. Naprowadzeni piloci bezkarnie siali spustoszenie dopóki starczyło im amunicji. Po tak dramatycznej historii trudno narzekać na to, że w Chongqing nie ma żadnego interesującego zabytku.

Ale my nie przyjechaliśmy tu zwiedzać tylko po to by spłynąć Jangcy. Kierujemy się do biur podróży kupić bilety na rejs. Dochodzimy do czerwonego potoku Jangcy, za którym rozpościerają się malownicze, zielone wzgórza. To miasto ma swój klimat. Mogłoby być naprawdę piękne, gdyby nie… Gdyby nie porastający wzgórza las wieżowców. Zarówno szarych, sypiących się staroci, jak i szklanych biurowców. Wysokie budynki pasują do sielskiego otoczenia jak pięść do nosa. Mam wrażenie jakbym spoglądał na pocięty żyletką piękny obraz, w którym pomimo zniszczeń pozostała namiastka dawnego uroku.

Chińczycy lubują się w wieżowcach. Z jednej strony trudno im się dziwić, że przy swoim przeludnieniu chwytają się takich rozwiązań. Z drugiej budowle są stawiane bez żadnego planu, psują krajobraz i tworzą estetyczną makabrę. Przeszczepione z Zachodu metropolie szybko mnie zmęczyły. Zatęskniłem za dawnymi, cesarskimi Chinami wolnymi od całego wielkomiejskiego zgiełku. Znalazłem je tylko w Pingyao, gdzie rozkoszowałem się jazdą rowerem po idealnie zachowanym starym mieście. Ach te zapuszczone uliczki, przy nich ceglane domki, a wokół zabytkowe mury wysadzane orientalnymi bramami…

Trzy Przełomy widziane nocą

Z powodu braku pieniędzy płyniemy po Jangcy zwykłym kutrem transportowym. Razem z nami podróżują prawie sami Chińczycy, z których wielu noce spędza na deskach pokładu. Łódź nie zatrzymuje się w żadnym z mijanych po drodze ośrodków turystycznych. Niezbyt nam to przeszkadza, bo przyciągnęła nas tu głównie historia Trzech Przełomów. Za dwa lata w wybudowanej na Jangcy tamie zostaną zamknięte ostatnie śluzy, a wtedy przełomy, a także okoliczne miasta znajdą się pod wodą. To jedna z ostatnich okazji żeby zobaczyć te cuda natury.

Przez cały dzień łódź zatrzymuje się w kolejnych miastach, gdzie wysadza i zabiera coraz to nowych pasażerów. Po drodze widzimy głównie porośnięty lasem brzeg. W końcu zapada zmrok, a Trzech Przełomów jak nie było tak nie ma. Mści się na nas to, że nie płyniemy statkiem turystycznym. Przełomy będziemy mijać późną nocą, więc niewiele z nich zobaczymy. Mimo to wysiaduję z kolegą na pokładzie wypatrując konturów skał we wszechobecnej czerni. Podczas długiego postoju w jedynym z miast opada ze mnie zapał i idę spać. Chwilę później woła mnie kolega, który przed chwilą zobaczył tabliczkę z informacją, że właśnie wpływamy w pierwszy z Trzech Przełomów.

Mój wzrok z trudem przebija się przez ciemność nocy. Reflektor i słabe światło łodzi pozwalają zobaczyć zarysy otaczających nas skał. W pewnym momencie ściany ścieśniają się wokół nas tak bardzo, że zaczynam odczuwać ich wielkość. Po chwili rzeka zaczyna się coraz bardziej rozszerzać, aż przestaję cokolwiek widzieć. Przeklinam łajbę i kładę się w swojej koi. Nad ranem budzę się na tyle wcześnie by móc podziwiać końcówkę trzeciego przełomu.

Kontrowersyjna tama

Prom kończy rejs tuż przed Tamą Trzech Przełomów. Tama budzi duże kontrowersje. Ma poprawić żeglowność, zapobiec podwoziom i stworzyć tanią energię. Niezależni eksperci stawiają realizację każdego z tych celów pod dużym znakiem zapytania. Za to pewne jest, że koszty budowy tamy będą ogromne. Oprócz szacowanych 22 miliardów dolarów dochodzą straty, których wycenić się nie da. W 2009 roku zostaną zamknięte ostatnie śluzy. Pod wodą znajdą się Trzy Przełomy, świątynie i wiele innych pamiątek po chińskiej kulturze. Zatopione zostaną miasta wraz z całą infrastrukturą. Ponad milion ludzi będzie zmuszonych do przeprowadzki. Zalane do tej pory cmentarze i wysypiska śmieci zamieniły Jangcy w ściek, w którym znikła populacja słodkowodnych delfinów.

Niewykluczone, że część kosztów pozostaje nieznana w okolicach rzeki osuwa się ziemia i pękają ściany domów. W samej tamie pojawiły się dziesięciometrowe szczeliny. Co gorsze zapora leży w rejonie narażonym na trzęsienia ziemi. W teorii ma wytrzymać wstrząsy do siedmiu stopni w skali Richtera. Jeśli puści woda zaleje dziewięciomilionowy Wuhan.

Budowa gigantycznej tamy ma za sobą tradycję niszczenia przez Chińczyków własnych skarbów narodowych. Po objęciu władzy Mao Tse-Tung z listy siedmiu tysięcy zabytków Pekinu kazał zachować kilkadziesiąt, a resztę przeznaczył do likwidacji. W czasach rewolucji kulturalnej palono świątynie, niszczono bezcenne dzieła sztuki i rękopisy. Za każdym razem czyniono w imię postępu i lepszego jutra. Tak jakby przyszłość dało się zbudować tylko na wykarczowanej do ostatniego źdźbła ziemi.

Żegnaj Azjo!

Lotnisko w Pekinie dwa tygodnie później. Po dwóch tygodniach w Azji jestem mocno stęskniony za Europą. Za tym, że śmieci wyrzuca się do kosza, a nie gdzie popadnie. Że nie pluje się na ulicy. Że w sklepach można zrobić zakupy po uczciwych cenach bez targowania się ze sprzedawcą. Że nie trzeba pchać się w kolejkach. Że w środku miasta stoi rynek z kościołem, a nie plac albo wieżowce.

Kieruję się do sali odpraw. Do bramki ciągnie się kilkudziesięcioosobowa kolejka. Na jej widok spinają mi się wszystkie mięśnie. Szykuję się na ostrą przepychankę z zastawianiem się i walką na łokcie. Muszę bić się o swoje, bo jak ja się wepchnę przed ludzi, to oni przede mnie, a wtedy nikt nie ulituje się nad moim losem. Tylko po co? Wszyscy stoją grzecznie w rządku i czekają na swoją kolej. Żegnaj Azjo! Zaczęła się Europa.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto