Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tumiwisizm

Aleksandra Puciłowska
Aleksandra Puciłowska
Aleksandra Pucilowska
O swoistym "tumiwisizmie" społeczeństwa polskiego, czyli "co mnie to obchodzi" w sosie własnym.

Niedziela 10 marca, 6.00 - za oknem śnieżyca i minus 8 stopni. Budzimy się z moją dziewczyną, bo to przecież wielki dzień. Idzie Manifa! Jedziemy do Szczecina, o 12 rusza marsz spod Pominka Czynu Polaków. Jakże symbolicznie, jakże wzniośle. Aż chce się wstawać, aż chce się jechać, aż chce się działać. Sprawa słuszna, postulaty aktualne. Do pociągu wsiadamy pełne nadziei i, pomimo wczesnej pory i zmarźniętych stóp tylko po dotarciu już do dworca, pełne energii.

Godzina 12.05, jesteśmy my, są organizatorzy (jak sami przyznają - nie wszyscy), jest garstka innych osób. Większość z nich to chyba (jak się później okazuje, przypuszczenia okazały się słuszne) reporterzy - jest Głos Szczeciński, jest TVN24, jest szczecińska TVP. Brak jedynie uczestników. Trochę przerażone rozglądamy się wokół siebie, nie chcąc uwierzyć, że jest nas naprawdę tak mało.

Zaczynają się przemówienia organizatorów, których nikt za bardzo nie słucha, wypatrując raczej, czy aby na pewno zza rogu nie wyłoni się za chwilę jakaś większa grupa tych, którzy zechcą nas wesprzeć? Po kilku chwilach przychodzi jeszcze parę osób, ale - o dziwo - nikt ich nie wita z otwartymi ramionami. Stoją trochę z boku, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie ma żadnej informacji od organizatorów, jakie są plany. Kilka minut później jedna z organizatorek rzuca hasło ulepienia bałwana, zamiast przemarszu. Na haśle się kończy.

Do akcji wkraczają reporterzy - są wywiady, są uśmiechy. Jeden z organizatorów - Daniel Michalski opowiada o tym, iż "kobieta jest zimą" i, że to z jej powodu tak mała frekwencja. Organizatorzy udzielają wywiadów, uczestnicy stoją lekko zdezorientowani, nie wiedząc czy to już koniec, czy dopiero początek? Manifa rozwiązana zostaje jakieś 10 minut później, bo wedle organizatorów "nie opłaca się iść z garstką osób i blokować miasto."

Matka trzymająca dziecko za rękę, z drugim potomkiem w wózku mówi - chyba bardziej sama do siebie, niż do kogoś konkretnego - "ale jak to? Przecież myśmy specjalnie przyszli tu na marsz..." Jej konsternacja równa jest naszej, kiedy patrzymy się obie wymownie na zegarek. 3 godziny jazdy pociągiem, by wziąć udział w czymś, co trwało minut około 15. Czy też, dosadniej rzecz ujmując, w ogóle się nie odbyło.

Ruszyłyśmy w kierunku dworca, by wrócić do Berlina. Moje zdziwienie było tym większe, gdy na stronie organizatorów szczecińskiej Manify przeczytałam o "udanej Manifie", której przeszkodziła jedynie zima. Włączyłam inne media - TVP, tvn24 relacjonowały o Manifie, która zamieniła się w pikietę i o tym, że marsz w obronie tradycyjnych wartości również nie zgromadził tego dnia tłumów, ale zdecydowano się jednak na przemarsz ulicami miasta. 80 procent materiału było o tym, co się odbyło - czyli o marszu narodowców, a nie o Manifie, którą rozwiązano, nim się zaczęła.

Ten dzień zachowam na długo w swej pamięci. Nie tylko z powodu przemarzniętych nóg i kataru, z którym wróciłam do domu.
Uderzyła mnie postawa - zarówno potencjalnych uczestników i uczestniczek Manify, którzy się nie pojawili, jak i samych organizatorów. Jak można powiedzieć, że nie opłaca się czegoś organizować, bo przyszło za mało osób? To jest przecież zapędzanie samego siebie w kozi róg - skoro coś dotyczy mniejszości, to oznacza że nie warto o to walczyć? To pierwsza broń dawana na tacy dla strony przeciwnej - Was jest mało, nie liczycie się i nie będziemy dbać o Wasze postulaty.
Argument podarowany przeciwnikom z pocałowaniem w rękę. Nie mówiąc już o tym, że to również okazanie braku szacunku dla tych, którzy jednak przyszli. Nieważne, czy była to ta rozżalona pani z dzieckiem, czy byli to ludzie z Goleniowa, którzy też przyjechali, czy nawet i my - aż z Berlina. Dla nas się nie opłacało organizować przemarszu? Skoro tak, to w następnym roku proszę się mnie na nim nie spodziewać. To jest ta strategia, która ma przekonać ludzi do postulatów, do idei?

Druga strona medalu jest równie przerażająca - Szczecin jest miastem wojewódzkim, a na Manifę przyszła dosłownie garstka osób. Jeśli odrzucić organizatorów i dziennikarzy, było nas może około 20 osób. Na Facebooku zadeklarowało się ponad 300.
Ponoć śnieg im przeszkodził w dotarciu. Zrozumiałabym, gdyby śnieg sparaliżował miasto. Ale tego nie zrobił. Wystarczyło założyć cieplejszą kurtkę, szalik i czapkę i byłoby po problemie. Ale tu wyszedł właśnie ten tak w Polsce hołubiony i wspomniany w tytule tego artykułu "tumiwisizm ". Objawia się na wiele sposobów - "nie pójdę na wybory, bo to i tak nic nie zmieni", "nie zaangażuję się działalność społeczną, bo to nie moja sprawa", "nie powiem prawdy o tym i o tym, bo nie chcę mieć problemów", czy właśnie "nie pójdę na manifę, bo mi za zimno"...

Jedyne czego "tumiwisizm " nie obejmuje to narzekania. To domena naszego społeczeństwa, której nic nie wyniszczy, nawet "tumiwisizm ". Na narzekanie, jak jest źle zawsze znajdzie się i czas, i chęci. By zrobić coś od siebie przeciwko temu - już niekoniecznie. Pięknie ujęto to w wywiadzie w TVP Szczecin, gdzie na pytanie, że skoro postulaty kobiet są takie ważne, to chyba śnieg nie powinien być wystarczającym powodem, by stwierdzić że nie warto o nie zawalczyć, nie zdołano udzielić sensownej odpowiedzi.

W tą niedzielę uczestnicy Manify dzierżyli w dłoniach transparent z napisem "Szczecin miastem tolerancji" - jeden z organizatorów zaśmiał się "oj, chciałbym..." Ja też bym chciała, to jasne. Tylko że samo "chcenie" nic nie da. A niestety, jak dobitnie pokazała nieudana szczecińska Manifa, na samym "chceniu" często się właśnie kończy.

"Tumiwisizm" wykazali się zarówno niedoszli uczestnicy, jak i sami organizatorzy rozwiązując manifę, nie bacząc na tych, którzy jednak przyszli, czy przyjechali. Nawet nie zamieniając z nimi słowa. Ze mną słowo zamienił przedstawiciel każdego z mediów, które były tam obecne. Nie podszedł do mnie natomiast żaden z organizatorów. "Tu-mu-wiszę"?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto