Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział w sobotę, 21 kwietnia, dla radia RMF FM m.in., że chce poinformować, że ma "dokument z 27 stycznia 2010 roku", w którym wiceminister MSZ, Andrzej Kremer jest informowany o projekcie wyjazdu prezydenta Lecha Kaczyńskiego na uroczystości w Katyniu. Prezes zapewnił - rząd o tym doskonale wiedział, można było jechać razem. "To Tusk tego nie chciał" - podkreśla.
W niedzielę, 22 kwietnia, premier Tusk przebywa z czterodniową wizytą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Zapytany podczas spotkania z przedstawicielami polskich mediów w Abu Zabi, czemu rząd nie chciał wspólnej wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu, premier odpowiedział: "Teza o rozdzieleniu wizyt w Katyniu przez rząd to kłamstwo".
Wyjaśnił, że Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie była zainteresowana wspólną wizytą w Katyniu w 2010 roku. Podkreślił - cytuje portal TVP Info: "Nie było mowy - ani wcześniej, ani później - o tym, że prezydent Kaczyński był zainteresowany jakimkolwiek wspólnym działaniem. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, bo nigdy nie był zainteresowany jakimś wspólnym działaniem czy wspólnymi wizytami" - powiedział premier Tusk.
Premier Donald Tusk przekonywał - czytamy w TVP Info - że "dziesiątki i setki razy przekazywaliśmy precyzyjną informację: Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zgłaszała zainteresowanie uczestniczeniem w obchodach rocznicy katyńskiej bez żadnych konkretnych danych". Podkreślił, że data i miejsce jego wizyty w Katyniu oraz wizyty premiera Rosji, Władimira Putina, była podana publicznie, natychmiast po zaproszeniu wystosowanym przez stronę rosyjską.
Ale - jak zaznaczył premier - gdy zaczęła się cała wrzawa, wtedy doszło do wielu bardzo nerwowych wypowiedzi prezydenta Kaczyńskiego. Jak mówi Donald Tusk, Kancelaria Prezydenta podjęła decyzję, że prezydent Kaczyński "niezależnie od mojej wizyty w Katyniu i spotkania z premierem Putinem, będzie uczestniczył w obchodach (...) dziwię się prezesowi Kaczyńskiemu, że w obliczu Smoleńska, kieruje się takimi małostkowymi intencjami" – stwierdził szef rządu.
Premier Tusk, pytany, gdzie jest granica zarzutów wobec niego, i jak przyjmuje słowa o zdradzie narodu, powiedział: "Życzę wszystkim odporności. Demokracja w Polsce każe nam tolerować i respektować prawo - także do mówienia bzdur - i, niestety, czasami świństw. Od kilku lat jestem przedmiotem wyjątkowej agresji słownej, czasami nie tylko słownej ze strony oponentów, szczególnie Jarosława Kaczyńskiego i PiS".
Dodał również, że tylko naruszenie prawa kazałoby reagować ostrzej. "Na tego typu słowa, najlepszą tarczą i obroną będzie reakcja opinii publicznej, na co - szczerze powiedziawszy - liczę najbardziej" - zaznaczył na koniec wyjaśnień premier.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?