Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tylko koni żal

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
W Zakopanem byłam owszem ładnych parę lat temu, ale sytuacja pogorszyła się tak bardzo, że nawet cierpliwe góralskie konie po kilku godzinach człapania w tłumie, popadają w amok i ciężką nerwicę.

Snobistyczna i narastająca lawinowo moda na Zakopane, gdzie kilkanaście szusów na nartach, niejednokrotnie zakończonych kalectwem, wymaga przede wszystkim permanentnego stania w kolejkach, zrodziła w jakimś chorym umyśle

pomysł

, aby Kasprowy przewiercić tunelem dla wygody osób, które akurat chcą zjechać na drugą stronę. Kilka takich osób, ach! jakże usportowionych, wypowiedziało się do kamery, że i owszem, łatwiej by było, bo teraz trzeba trudnym trawersem dymać na piechotę, co je szalenie męczy, utrudnia sportowy żywot, a nawet jest niebezpieczne.

Nie jestem narciarzem, w Zakopanem byłam owszem raz jeden, pooddychałam sobie świeżymi spalinami unoszącymi się gęstym, widocznym z daleka smogiem, obejrzałam jakichś idiotów wdrapujących się w półbutach na skały nad Morskim Okiem, zobaczyłam śmieci zatopione w krystalicznej wodzie, poobijałam się w ludzkim tłumie na Krupówkach i postanowiłam – nigdy więcej. Było to ładnych parę lat temu i od tego czasu sytuacja pogorszyła się już tak bardzo, że nawet cierpliwe góralskie konie po kilku godzinach człapania w tłumie, popadają w amok i ostrą nerwicę.

Nie jestem również Góralem – ale pomysł wiercenia tunelu przez Kasprowy wydał mi się rodem z horroru i na samą myśl o tym doznałam wręcz fizycznego bólu. Wyobraźnia uruchomiła natychmiast widok ciężkich maszyn, wybuchów, odgłosów kruszenia skał, drogi dojazdowej z obu stron góry i jeszcze jakieś inne, niewyobrażalne szkody w przyrodzie. Wszystko to dla wygody pseudosportowców, szpanerów i snobów oraz dla umożliwienia większej koncentracji narciarskiego kociokwiku w jednym miejscu. Dla ludzi, których nikt nie zmusza do pokonywania niebezpiecznej trasy, bo robią to z własnej woli.

Ja rozumiem, że ludzie to kochają. Rozumiem, że inne kraje mają lepsze udogodnienia dla narciarzy. Mają jednak zapewne i góry większe i rozleglejsze tereny, gdzie niedźwiedź znajdzie schronienie (o ile się jaki ostał), kozice nie tracą życia, uciekając w popłochu, a świstaki z dowcipu spokojnie robią to, co lubią najbardziej.

Pojawiło się wprawdzie światełko w tunelu, czyli pani Justyna Kowalczyk, której imponujące osiągnięcia być może zachęcą do uprawiania narciarstwa biegowego. Można je trenować na polu, na łące, w lesie, gdziekolwiek zima śniegiem posypie. Ale bieganie wymaga wysiłku, szpan z nartami na ramieniu w szczerym polu w rachubę nie wchodzi, więc szanse na „unartowienie” prawdziwie sportowe – raczej nikłe.

Kojarzy mi to jakoś dziwnie z propozycją nowych metod prowadzenia lekcji WF-u w szkołach. Mają one dogodzić młodocianym skoliotykom, dla których największym wyczynem sportowym jest zdobycie zwolnienia lekarskiego z WF-u, a typową postawą - łapy w kieszeniach, garb od trzymania kaptura na głowie oraz powłóczenie nogami.

Dla tak usportowionych w młodości potrzebny byłby tunel. Atrakcja ta przełożyłaby się również na zwiększenie liczby narciarzy w Zakopanem. A ponieważ dla miejscowych każdy sposób dobry, żeby dudki doić - mam propozycję na zwiększenie zarobków bez wiercenia dziury w górze, dewastacji terenu i wypłaszania nieszczęsnej zwierzyny - niechże zaczną narciarzy dowozić toboganami wszędzie tam, gdzie „sportowcom” kondycji nie staje, a kolejka nie dowozi. Będzie zajęcie dla krzepkich bezrobotnych i zasłużona wygoda dla zmęczonych łażeniem w firmowych buciorach narciarzy. I tylko koni żal…

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto