Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Uniwersytet płonie!" Wiedeńscy studenci protestują

Jan Piotr Ziółkowski
Jan Piotr Ziółkowski
"Wolne kształcenie dla wszystkich! Wolne uczenie się", a w tle: "EDUCATION IS NOT FOR $AL€" oraz "Jesteśmy waszą przyszłością" (Wir sind eure Zukunft).
"Wolne kształcenie dla wszystkich! Wolne uczenie się", a w tle: "EDUCATION IS NOT FOR $AL€" oraz "Jesteśmy waszą przyszłością" (Wir sind eure Zukunft). Jan Piotr Ziółkowski
Die Uni brennt! Uni besetzt! – krzyczą napisy na ulotkach i transparentach wiedeńskich studentów. Protest dotyczy wprowadzanej właśnie reformy szkolnictwa wyższego.

Hasło „Uni besetzt” („Uniwerek zajęty”) przywodzi na myśl niemalże zdobycie Bastylii. I choć porównanie takie może jest zabawne, to austriackim żakom wcale do śmiechu nie jest. Przed głównym budynkiem uniwersytetu wiszą transparenty z napisami: „Wolne kształcenie dla wszystkich! Wolna nauka”, „Jesteśmy waszą przyszłością” albo „Education is not for $AL€”. Universität Wien, a mówiąc ściślej jego „AudiMax” i przylegające doń korytarze, salki zostały faktycznie zajęte przez studentów. Podczas wielogodzinnego panelu audytorium było wypełnione po brzegi nie tylko studentami, ale także pokaźnych rozmiarów plakatami, inspirowanymi najrozmaitszymi ideami (na zasadzie „każda idea jest dobra, by uzasadnić wolne kształcenie”).

Protestuje nie tylko Wiedeń (Universität Wien, Technische Universität Wien, Akademie der Bildenden Künste). Wszystkie najważniejsze ośrodki akademickie solidaryzują się w akcjach demonstracyjnych: Johannes Kepler Universität Linz, Karl-Franzens Universität Graz, Universität Salzburg, Universität Innsbruck. Studenci nie tylko organizują otwarte debaty i agitację, ale także marsze protestacyjne, pikiety. Zdarza się, że przed wykładami nawołują do opuszczenia sal przez studentów.

O co oni walczą

Reforma (tzw. UG-Novelle 09)– jak się o niej wyraża sam minister nauki Johannes Hahn – jest „kamieniem kończącym struktury bolońskie” („Schlussstein der Bologna Struktur"). Dlatego też studenci występują zarówno przeciw pomysłom ministra Hahna, jak i przeciw samemu Procesowi Bolońskiemu.

Ten ostatni – jak głoszą ulotki – „prowadzi w Europie do coraz silniejszej komercjalizacji kształcenia (Ökonomisierung). To znaczy, że uniwersytet zamiast pełnić rolę edukacyjną zmienia się w prywatne przedsiębiorstwo”. Krytyka nie omija wspomnianej noweli: „uniwersytety są zmuszone przez reformę do ograniczania dostępu – poprzez dodatkowe odbieranie pieniędzy (…). Stopnie studiów (STEPs), przepełnione sale wykładowe, sztywne plany zajęć, ograniczenie studiów magisterskich i ponowne wprowadzenie opłat za studia – to są skutki!”

Studenci domagają się kształcenia zamiast (wy)kształcenia (dopasowanie ram nauczania do wymogów rynku pracy), wolnego dostępu do szkolnictwa wyższego, demokratyzacji uniwersytetów, ich finansowania, skończenia z niepewnymi umowami zlecenia na uniwersytetach, 50-procentowego parytetu płci we wszystkich obszarach kadr uniwersyteckich. Oczekują też, że ustawa o równouprawnieniu niepełnosprawnych zostanie zastosowana na wszystkich uniwersytetach, by umożliwić studiowanie bez barier.

Z naszej perspektywy…

Te postulaty są oczywiście rozbudowywane. Niektóre z nich lub niektóre z ich podpunktów są nam, Polakom, dobrze znane, a niektóre wydają się wręcz absurdalne. Stopnie studiów były także u nas były szeroko dyskutowane i krytykowane. Uznano, że wprowadzanie na siłę postanowień Procesu Bolońskiego w sprawdzone programy nauczania jest działaniem zbędnym. Mimo to przyjmujemy za coś naturalnego fakt, że studia podzielone są na pewne etapy, których niezaliczenie skutkuje skreśleniem z listy studentów. Tymczasem studia w Austrii są (jak dotąd) bardzo elastyczne i pozwalają na dość swobodne ustalanie porządku zaliczanych przedmiotów, a samo zaliczanie w trzecim lub czwartym terminie (np. po upływie semestru, roku) nie należy do rzadkości.

Nie muszę chyba komentować innej cechy austriackiego szkolnictwa wyższego. Jak już wspomniałem transparenty głoszą m.in. „FREIE BILDUNG”, czyli „wolne kształcenie”. Czy jest to coś w stylu pięknego, ale pustego hasła? Bynajmniej. W przypadku większości kierunków studiowanie faktycznie nie jest ograniczone żadnymi barierami. Studiuje ten, kto tylko chce. Nie bez kozery napisałem o „absurdalności” postulatów austriackich studentów, bowiem właśnie taki epitet cisnął mi się na usta, kiedy czytałem o „przepełnionych salach”.

Faktycznie – jako student mogę tego doświadczyć i nie jest to miła rzecz (także dla kadry naukowej). Zarówno wykłady, jak i ćwiczenia odbywają się w grupach bardzo licznych. Czyż nie jest to jednak efekt właśnie wolnego dostępu do kształcenia? Wiedeńczycy uważają, że nie. „Wolny dostęp do wyższych uczelni i nauczanie o wysokiej jakościowo wartości nie stoi w sprzeczności! Nie jest tak, że mamy zbyt wielu studiujących, ale za mało miejsc studiowania” -czytamy w postulatach studentów. Argument prosty jak drut. Jest jedno „ale”: pieniądze.

O tym żacy z Austrii też pomyśleli. Ich krytyka obecnego rządu sięga bowiem jeszcze dalej i sugeruje, że nie tylko studenci są grupą społeczną dotkniętą przez „rządową politykę oszczędności”. Zaś dane statystyczne podawane na gościnnym wykładzie przez Christiana Felbera (austriacki nauczyciel akademicki, autor książek, publicysta gospodarczy i społeczny, krytyk globalizacji i członek attac-u – przyp. JPZ) zostały natychmiast podchwycone i gładko włączone w retorykę przedstawianych postulatów. Chodziło m.in. o udział wydatków na szkolnictwo wyższe w budżecie państwa w porównaniu do wydatków na sektor bankowy i koncerny (zwłaszcza w czasach kryzysu).

Precz z Hahnem

Ciekawe jest to, że na stronie internetowej ruchu (unsereuni.at albo unibrennt.at) nie udostępniono samej noweli, która wywołała całe zamieszanie, nie mówiąc już o jasno przedstawionej polemice. Ta polemika pojawia się niejako „na żywo”, w sposób nieusystematyzowany. Była także obecna na konferencji prasowej zorganizowanej przez protestujących studentów. Nie chcę przez takie określenia zdyskredytować całego ruchu. "Ważne jest - jak mówi inny gość okupowanego AudiMaxa, prof. Fritz Keller (historyk, publicysta, socjaldemokrata) - że robi się cokolwiek na rzecz poprawy sytuacji”. Samo skoordynowanie protestów na wielu uczelniach, stworzenie strony internetowej, wydanie wspólnych postulatów etc. jest moim zdaniem dużym osiągnięciem. Ale dla wiedeńczyków to za mało.

Można powiedzieć, że Wiedeń – tradycyjnie „czerwony” – w tym wypadku wodzi rej wśród innych miast. I nieprzypadkowo obok hasła „precz z Hahnem” stanęło „…i z neoliberalizmem”. Refleksja nad żądaniami austriackich studentów nie może być pozbawiona pytania o ich sympatie światopoglądowe i polityczne. Nie chcę jednak zagłębiać się w poważniejszą analizę sytuacji w kontekście wiedeńskiej popularności lewicy (nie temu poświęcam tekst). Zamiast tego zwróciłbym uwagę na jeszcze jedną rzecz.

Kiedy czyta się przegląd najważniejszych postanowień noweli o szkolnictwie wyższym w Austrii, trudno oprzeć się wrażeniu, że są to wszystko rozwiązania nie tylko bardzo dobre, ale i nie cierpiące zwłoki: wzmocnienie autonomii uniwersytetów, „odbudowa jakości” dla nauczycieli akademickich (m.in. nowe ścieżki kariery), uniwersytetów (finansowanie, ograniczenie biurokracji) i studiujących (jaśniejsze kryteria dostępu do różnych etapów studiów) - to wszystko jest uzasadnione. Sęk w tym, że propozycje ministra Hahna są interpretowane w taki sposób (nie pozbawiony logiki), że okazują się niekorzystne dla całego szkolnictwa wyższego, np. restrukturyzacja programów studiów według wytycznych Procesu Bolońskiego. Niektóre zmiany są z kolei -wg protestujących- niewystarczające, np. kwota finansowania uczelni wyższych oraz parytet płci (wg noweli 40 proc. we wszystkich gremiach uniwersyteckich) albo nowe ustalenia względem organizacji władz uniwersyteckich (nie dość demokratyczne).

Czy jest się czego uczyć

Z pewnością akcje protestacyjne studentów w Austrii mogą wydać się dla przeciętnego odbiorcy w Polsce czymś zbyt odległym i nieinteresującym. Sądzę jednak, że możemy wynieść z tych doświadczeń przynajmniej dwie kwestie. Po pierwsze sposób organizacji protestów i ich skala są (pomimo wszystkich niedociągnięć, lekkiej chaotyczności) czymś naprawdę godnym naśladowania. Nie uważam, że rozmiar wyzwania, jakie stanęło przed studentami z Austrii, ma decydujący wpływ na poziom mobilizacji, tzn. koordynację działań i wysoki stopień solidarności. Trzeba się raczej zastanowić ogólnie, czy studenci polscy (a więc również ja) z równym zapałem walczyliby / walczą o swoje prawa. Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć.

Po drugie byłoby rzeczą wysoce pożyteczną przyjrzeć się temu, jak Proces Boloński zmienił i wciąż zmienia oblicze polskiego szkolnictwa wyższego. Czy możemy być z tego zadowoleni, czy może jesteśmy zbyt bezkrytycznie nastawieni do europejskiego programu ujednolicania studiów wyższych? Jest to z pewnością jeden z tematów, które lubimy określać mianem „prawdziwych problemów polityków”, i które najchętniej widzielibyśmy w mediach zamiast tzw. „tematów zastępczych”. Czy rzeczywiście?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto