Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uratowałem wilka z niewoli

Robert Grzeszczyk
Wilk na łańcuchu w Żółkwi
Wilk na łańcuchu w Żółkwi
Pierwszy raz spotkałem wilka w Beskidzie Niskim. W Hucie Polańskiej, ponad kilometr powyżej kamiennego kościółka. Najadłem się strachu. Drugi raz spotkałem go w zupełnie innych okolicznościach w okolicy Sokołowa Podlaskiego.

To było pod koniec lat 80. XX wieku. Pracowałem wtedy w Lasach Państwowych. Pewnego razu zadzwonił leśniczy z informacją, że na podwórzu jednego z gospodarstw we wsi Żółkwy znajduje się uwiązany do drzewa wilk i, że z pewnością jest wściekły. Szybko zapakowałem się z kolegą do dużego fiata, po drodze zabraliśmy zaprzyjaźnionego weterynarza i w ciągu pół godziny byliśmy na miejscu.

Niewielka osada w kolonii. Drewniany domek w ogrodzeniu ze starych olchowych sztachet. Była wczesna wiosna, dopiero nabrzmiewały pąki. Przed ogrodzeniem rosło kilka owocowych drzewek, a do jednego z nich, na łańcuchu uwiązany był wilk. Gospodarz tłumaczył nam, że przyprowadził go z lasu. Znalazł we wnykach. Trzymał go już trzeci dzień, karmił. Co dzień - jedna kura.

Wilk był młodziutki i według diagnozy weterynarza zdrowy. Decydujemy się go więc uwolnić.
Widłami przyszpilamy łańcuch do ziemi i otwieramy karabińczyk. Wyjmujemy widły z ziemi. Wilk jest wolny. Wciąż jednak waruje przy drzewie.

Konsternacja. Patrzymy po sobie z niedowierzaniem. Jesteśmy ostrożni i nie mamy zamiaru zbliżać się do zwierza. Po krótkiej naradzie zaczynamy go płoszyć. Machamy rękami, klaszczemy. Zaczynamy hałasować. Wilk przywarował mocniej. Wsiadam więc do samochodu, zapuszczam silnik, włączam światła i jadę na wilka, trąbiąc. Nic. Wilk wciąż waruje.

Sprawa staje się poważna. Nie przewidywaliśmy takiej sytuacji. Co robić? Nie możemy zostawić wilka we wsi. Zbyt duże ryzyko. Nawet więc o tym nie myślimy. Prosimy gospodarza, by spróbował wyjechać traktorem. Gospodarz wyjeżdża więc starą "trzydziestką". Warkot niesłychany, hałas niesie się na okolicę, traktor jedzie na warującego wilka... Przejechał nad nim! A wilk wciąż waruje. Nie wierzymy własnym oczom.

Decydujemy się więc na jeszcze jedną akcję. Na podwórzu leży kilka świeżo przetartych kłód.
Każdy bierze po dość solidnym oflisie. Tak uzbrojeni zbliżamy się do wciąż leżącego zwierza.
Na zmianę, systematycznie, zaczynamy go okładać. Nie jest lekko. Ale po chwili nasz wysiłek zostaje nagrodzony. Wilk się podnosi. Jeszcze tylko kilka razów i powoli odbiega w stronę lasu.

Uratowaliśmy mu życie. Nauczyliśmy ostrożności i może bojaźni przed człowiekiem. Minęło ponad dwadzieścia lat. Do dziś w okolicy nie pojawił się drugi wilk. A wilków w Polsce jest kilkanaście razy więcej.

Zdjęcia to zeskanowane stare slajdy. Ich jakość jest marna. Ale to jedyny namacalny dowód tej historii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto