Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W blasku Mistrza. O filmie Jana Holoubka

Redakcja
Kadr z filmu "Słońce i cień" Jana Holoubka.
Kadr z filmu "Słońce i cień" Jana Holoubka.
Płytę z filmami z XVI Ogólnopolskiego Niezależnego Przeglądu Form Dokumentalnych NURT 2010 w Kielcach dołączył do jednego z numerów pewien tygodnik. To było zapewne kilka miesięcy temu. Wyjąłem ją z szuflady zaledwie wczoraj i jestem pod wrażeniem jednego z filmów, a zwłaszcza pod urokiem jego głównego bohatera.

Tym filmem, jednym z pięciu znajdujących się na płycie, jest trzydziestosiedmiominutowy dokument "Słońce i cień" Jana Holoubka zrealizowany dla TVP 2. To jego autorski film, do którego napisał scenariusz, zrobił zdjęcia (wespół z Klaudiuszem Warszewskim) i który wyreżyserował. Bohaterem tego obrazu, co w pewnym stopniu wydaje się naturalne, jest sławny ojciec reżysera, wybitny (moim zdaniem najwybitniejszy, na równi z Tadeuszem Łomnickim) aktor, Gustaw Holoubek. Zdjęcia zrealizowano na rok przed śmiercią artysty.

Koncepcja realizacyjna "Słońca i cienia" jest niezwykle prosta, by nie powiedzieć najprostsza z możliwych. Oto dwaj starsi panowie (obok wspomnianego już Holoubka występuje równie znakomity pisarz i reżyser, Tadeusz Konwicki) spacerują sobie niespiesznie po jesiennym lesie, w scenerii, jakby żywcem przeniesionej z filmów Wojciecha Hasa, od czasu do czasu popalają papieroski (dobrze, że nie doszło do pożaru) i wspominają, opowiadają różne dykteryjki. A właściwie opowiada Gustaw Holoubek, bo Tadeusz Konwicki zazwyczaj jedynie potakuje lub uzupełnia wypowiedzi gwiazdy swoich filmów. Panowie znają się i przyjaźnią od wielu lat, od czasów, gdy rozmawiali głównie o piłce nożnej i panienkach (teraz tematy ich rozmów dotyczą spraw bardziej ostatecznych); zapewniają się o swym braterstwie mimo skrajnie odmiennego stosunku do kotów. Chociaż Konwicki wspomina, że bał się na początku Holoubka i chcąc go zaangażować do filmu "Salto" prosił Stanisława Dygata o protekcję.

Gustaw Holoubek należał do tych nielicznych polskich aktorów, którzy nawet nic nie mówiąc, samą swoją obecnością, spojrzeniem, elektryzowali widzów. To zjawisko wydaje się być z pogranicza nie do końca zrozumiałej przeze mnie magii. A w filmie swojego syna aktor mówi o wielu sprawach, także tych wydaje się powszednich, jak samotność na emeryturze, gdy telefon od przyjaciół dzwonił z rzadka lub w ogóle... Ale słucha się go z zapartym tchem, z rozdziawionymi ustami! Bo poza piękną polszczyzną, płynną narracją opowieści Holoubka zawierają nieprzemijającą mądrość. Naturalnie, najwięcej jego przemyśleń dotyczy aktorstwa, które jest dla niego materializacją marzeń o przemianie charakteru, spełnieniu się w innej wersji człowieka. - Im dalszy jesteś charakterologicznie od postaci, którą masz grać, tym rezultat jest lepszy - klaruje Konwickiemu. - Głównym grzechem aktora jest ekshibicjonizm, którego widz nie lubi. Z prywatności aktora w granej przez niego roli powinien pozostać jedynie pogląd na rzeczywistość.

Nieco później dodaje, że aktor musi uzasadnić swój pobyt na scenie, nie może się na niej pojawiać tylko po to, żeby mieć przekonanie, iż jest godzien podziwu i oczekiwać aplauzu ze strony widowni "na skutek swoich szalonych umiejętności". Chciałoby się, by słowa Mistrza wzięły sobie do serca osoby występujące w serialach, a niekiedy, o zgrozo, także w teatrach, gdzie, jak powiada Holoubek, powinna się realizować rzeczywistość, która nie ma nic wspólnego z realizmem.

"Słońce i cień" zawiera również anegdotyczne wspomnienia Gustawa Holoubka dotyczące jego domu rodzinnego (choćby o "aniołku" ubierającym choinkę i rzucającym od czasu do czasu siarczystym "k .... mać!"), dzieciństwa i młodości spędzonych na krakowskim Zwierzyńcu, początków pracy artystycznej w katowickim Teatrze im. Wyspiańskiego, gdy "jedynie słuszną doktryną" artystyczną miał być socrealizm, odrzucony przez śląskich robotników. A wszystko to opowiedziane po mistrzowsku, z tym charakterystycznym dla Holoubka "seplenieniem" i filuternym uśmiechem. Prawdziwym rarytasem jest piosenka "Całuję twoją dłoń, madame" zaśpiewana przez tego aktora na wskroś dramatycznego.

Chapeau bas dla Jana Holoubka, który nie bacząc na możliwość oskarżenia o swojego rodzaju "nepotyzm" i pójście na łatwiznę (co to dla syna namówić ojca do udziału w swoim filmie!), niejako w ostatniej chwili zarejestrował geniusz życiowy wspaniałego człowieka i genialnego aktora, jakim był Gustaw Holoubek. Film "Słońce i cień" zawiera fragmenty wspólnego filmu Konwickiego i Holoubka, "Lawa", z wzorcową wręcz interpretacją "Wielkiej Improwizacji" z III części Mickiewiczowskich "Dziadów". Na ekranie twarz aktora, do połowy zacieniona i ten głos! Kto dzisiaj jeszcze potrafi tak oddziaływać na emocje widza mówiąc niewspółczesny wiersz obrzydzony przez obowiązkowe czytanie i "przerabianie" w szkole?!

Film Holoubka - juniora wyróżnia się bogactwem ikonograficznym, wielością zdjęć, w tym także tych z albumów rodzinnych i fragmentów filmów z "Pętlą", "Pożegnaniami", "Sanatorium Pod Klepsydrą" na czele. A obok Gustawa Holoubka, między innymi: Bogumił Kobiela, Zbigniew Cybulski, Tadeusz Janczar, Zygmunt Huebner, Zbigniew Zapasiewicz - wszyscy nie żyją. Holoubek powiedziałby: odeszli. Bo on, bojąc się śmierci, nie wierzył w nią. Miał irracjonalne przeświadczenie, że nikt nigdy jeszcze nie umarł. - Wszyscy, którzy odeszli, nie umarli - mówi do Tadeusza Konwickiego podczas spaceru. - Żyją w mej wyobraźni, nie utożsamiam ich z pozycją nieboszczyka.

6 marca 2011 roku przypada trzecia rocznica odejścia Gustawa Holoubka.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto