Ci, którzy pamiętają ów kultowy, jak się wydaje, serial wyprodukowany w latach 1980 - 2000, wiedzą, że jego twórcy (w tym znakomici scenarzyści: Jerzy Janicki i Andrzej Mularczyk) przedstawiają losy mieszkańców warszawskiej kamienicy mieszczącej się przy ulicy Złotej 25. Fabuła rozpoczyna się wiosną 1945 roku, gdy do zniszczonego domu wracają z wojennej tułaczki jego lokatorzy.
Maria Ulatowska rozpoczyna akcję "Kamienicy przy Kruczej" jeszcze wcześniej, bo w 1937 roku, gdy świat, w tym także Polska, zaczyna nasiąkać atmosferą nazistowską i antysemicką, co okaże się kluczowe dla późniejszych losów bohaterów trzypiętrowej kamienicy, pokrytej "płaskim, trochę tylko spadzistym dachem" i ozdobionej "od frontu żeliwnymi balkonami, których kute balustrady wyginały się nad łukiem bramy", a stojącej przy tytułowej ulicy Kruczej numer 46. Autorka opisuje losy mieszkańców tego budynku na przestrzeni wielu lat, bo finał akcji następuje w roku 2001, kiedy to spora grupa lokatorów wyburzonej kamienicy mieszka już od lat na Bielanach. Naturalnie nie wszystkich mieszkańców i nie nazbyt szczegółowo, bowiem wówczas jej opowieść musiałaby się rozrosnąć do monstrualnych rozmiarów, niestrawnych dla czytelnika. Zatem spośród tych wszystkich Towiańskich, Wołyńskich, Malczewskich, Koryckich, Parzyńskich i Tarnowskich niektórzy pojawili się już we wcześniejszych książkach tej autorki: "Sosnowe dziedzictwo" i "Domek nad morzem"), Maria Ulatowska koncentruje się na poplątanej historii życia niejakiej Antoniny Ostanieckiej i Magdaleny Krzeszewskiej - Kornblum. Co i czy w ogóle coś łączyło obie panie nie ośmielę się zdradzić, bowiem odebrałbym potencjalnym czytelnikom, a głównie pewnie czytelniczkom przyjemność poznawania kolejnych perypetii związanych nie tylko ze wspomnianymi niewiastami.
Przyznać trzeba, że Ulatowska (w życiu zawodowym specjalistka od prawa dewizowego) posiadła w stopniu godnym słów uznania umiejętność tworzenia intrygi wciągającej czytelnika poprzez niemal natychmiastowe wzbudzenie jego zainteresowania dalszym ciągiem. Nie brakuje tu niespodziewanych zwrotów akcji. W "Kamienicy przy Kruczej" pisarka zadbała, co ważne, o wierne, choć skrótowe, odtworzenie realiów opisywanych przez nią czasów, znaczonych - jak to pisała Agnieszka Osiecka - "polskimi datami", czyli rokiem 1944 (powstanie warszawskie), 1956, 1968, 1970, 1976, 1980 (powstanie Solidarności). Ale poza tymi znaczącymi datami i wydarzeniami Ulatowska pisze o faktach mniej podniosłych, ale ważnych dla życia jej bohaterów i ludzi żyjących wówczas w Warszawie (budowa i pożar CDT, koncert Rolling Stonesów). Górnolotnie można by powiedzieć, iż pisarka kreśli przekrojowy obraz społeczeństwa polskiego uwikłanego w historię i politykę, która niejednokrotnie ma wpływ zasadniczy na ich prywatne życie, w tym przede wszystkim miłość (vide: Antonina i Ludwik).
Niestety, wielowątkowość powieści "Kamienica przy Kruczej" i rozpiętość czasowa akcji powoduje, że autorka koncentruje się prawie wyłącznie na opowiadaniu historii (jak pisze w dedykacji i posłowiu: zasłyszanych od męża, szwagierki i kilku innych osób) kosztem pogłębionego rysunku psychologicznego postaci. Ma się wrażenie, że ta książka Marii Ulatowskiej to taka paradokumentalna opowieść o losach grupy osób na przestrzeni ponad 60 lat. Wrażenie to pogłębia styl, jakim "Kamienica" została napisana. Na własny użytek nazwałem go stylem "z egzaminu gimnazjalnego", a cechuje go mianowicie drażniąca "gładkość okrągłych zdań" i wielosłowie (wiadomo, trzeba zapisać określoną ilość miejsca na arkuszu). Chybionym w moim przekonaniu był także pomysł achronologii opisywanych wydarzeń. Co i rusz autorka przenosi czytelnika z "przedtem" do "trochę wcześniej", "trochę później" lub też w "środek historii". Dochodzi przez to do tego, że czytający najpierw poznaje zakończenie losów jednej z bohaterek, a potem z jej zapisków dowiaduje się, co działo się z nią w tzw. międzyczasie (tyle, że ciekawość jest już mniejsza, bowiem wiadomo z wcześniejszych partii opowieści, że będzie happy end).
Wszystkie te uwagi nie powinny jednak wpłynąć negatywnie na decyzję o ewentualnym sięgnięciu po "Kamienicę przy Kruczej" Marii Ulatowskiej, bowiem summa summarum czyta się ją nieźle i bez męczącego niekiedy wysiłku intelektualnego.
Maria Ulatowska, Kamienica przy Kruczej
Prószyński i S - ka
Warszawa 2012
Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?