W akcji gaśniczej udział brało aż sześć zastępów straży pożarnej. Według wstępnych ustaleń było to podpalenie.
- Według naszych kategorii był to duży i poważny pożar - mówi Grzegorz Ferlin, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku. - Zgłoszenie otrzymaliśmy około pierwszej w nocy. Spaliła się cała drewniana konstrukcja budynku łącznie z dachem. Spłonął również znajdujący się w sąsiedztwie pałacu olbrzymi dąb. Wysoka temperatura uszkodziła również część konstrukcji budynku. Doszło do zawalenia kilku ścian. Przypuszczamy, że było to umyślne podpalenie.
Teorię o podpaleniu potwierdzają również w nieoficjalnych rozmowach mieszkańcy Karżniczki. Jak twierdzą, od dawna w pałacu nie było prądu, więc nie mogło dojść do zwarcia. We wtorek natomiast, około godziny 14, w budynku jak i na posesji kręcili się nieznajomi mężczyźni. Informacje te sprawdzają policjanci. Wyjaśnianiem wypadku zajmą się również prokuratorzy.
Wiadomo, że obiekt wpisany był do rejestru zabytków, ale od kilku lat należał do prywatnej osoby z okolic Wejherowa.
Obecny na miejscu wypadku Zdzisław Daczkowski, konserwator zabytków ze Słupska powiedział, że zrobił wcześniej wszystko, aby nie doszło do zniszczenia pałacu. Jego zdaniem winni są urzędnicy z gminy Damnica, którzy przy sprzedaży pałacu prywatnej osobie kilka lat temu nie zapisali w umowie, że w przypadku nieremontowania obiektu zostanie on im odebrany i przejęty przez skarb państwa.
O tym, co dalej stanie się z obiektem, zadecyduje inspektor nadzoru budowlanego. Budynek najprawdopodobniej zostanie rozebrany.
Warto przypomnieć, że pałac w Karżniczce to jeden z najpiękniejszych obiektów w naszym regionie. Powstał w XVIII wieku jako pałac wodny. Położony jest w południowo-wschodniej części Karżniczki na wyspie przy rozlewisku rzeki Charstnicy. Pałac należał do rodziny Puttkamerów, jednej z najstarszej rodzin na Pomorzu, wywodzącej się z rodu Święców. Rodzina spotkała się w nim ostatni raz w 1939 roku. Po wojnie przekształcono go na ośrodek wypoczynkowy, a później na szkołę. W latach 90. funkcjonowała w nim filia Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Strzelinie. Później obiekt został przejęty prze gminę Damnica, która sprzedała go prywatnej osobie. Od tamtego czasu obiekt miał czterech właścicieli.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?