Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W matni namiętności. „Sztuka bez tytułu” w Teatrze Współczesnym

Adrianna Adamek-Świechowska
Adrianna Adamek-Świechowska
"Sztuka bez tytułu" w reżyserii Agnieszki Glińskiej w Teatrze Wspołczesnej
"Sztuka bez tytułu" w reżyserii Agnieszki Glińskiej w Teatrze Wspołczesnej materiały prasowe Teatru Współczesnego
Niezmiennym zainteresowaniem cieszy się kilkugodzinny spektakl Agnieszki Glińskiej w Teatrze Współczesnym „Sztuka bez tytułu” na podstawie „Płatonowa” Antoniego Czechowa. Dowodzi, iż kluczem do atrakcyjności przekazu nie są zabiegi uwspółcześniające czy deformujące, ale artyzm realizacji.

Ambitny zamiar adaptacji młodzieńczego dramatu Antoniego Czechowa, znanego w Polsce w tłumaczeniu Adama Tarna jako „Płatonow”, przez Agnieszkę Glińską należy uznać za niezwykle udany. Dzięki zachowaniu wszystkich postaci i większości ich kwestii, a nawet włączeniu materiału dotąd nietłumaczonego, skreślonego przez autora (na potrzeby spektaklu przetłumaczyła je Agnieszka Lubomira Piotrowska). Zawarty w sztuce problem otrzymał wyrazisty obraz. Niewątpliwym atutem przedstawienia jest odtworzenie klimatu świata dramaturgicznego z zachowaniem mentalności i obyczajowości realiów pierwowzoru. Przywrócony przez realizatorkę adaptacji zagadkowy tytuł stwarza wiele możliwości odczytań zarysowanych ekspresywnie relacji międzyludzkich. Przyznać wypada rację Agnieszce Glińskiej, iż najciekawsze są sensy, uwidaczniające się w danym kontekście historycznym. Wydaje się, że paradoksalnie dzieje się tak dopiero współcześnie, choć sztuka wystawiona po raz pierwszy w 1881 r. w Moskwie nie spotkała się ze zrozumieniem odbiorców.

Widz bez przeszkód wkracza w rzeczywistość przedstawioną ukraińskiego środowiska ziemiańskiego, którego uwaga koncentruje się na nauczycielu wiejskim Michale Płatonowie. Zanim centralna postać pojawi się w licznym szeregu postaci, ujawniających wzajemne zależności, zostanie zapowiedziana jako typ kanalii. Rozwój zdarzeń odsłania piętrzące się dramaty, ale jednocześnie weryfikuje jednoznaczność osądu miejscowego uwodziciela. Jak w pierwszym akcie rozrasta się na oczach widza towarzystwo, skupiające się w domu wdowy po generale, Anny Wojnicew, prowadzącej początkowo żywiołowy dialog z pasierbem Sergiuszem, a następnie z przybywającymi licznie gośćmi, tak poszerza się wiedza o kontrowersyjnym bohaterze, doprowadzającym cztery kobiety na skraj rozpaczy. Ukazane zostaje wszystko, co kryje się we wnętrzu człowieka, a co przeżywają bohaterowie, a przede wszystkim postać główna - Michał Płatonow, snujący dywagacje trzeźwy czy pijany, w gorączce czy racjonalnym namyśle. Przekształceniom podlega ocena bohatera, by ostatecznie nieoczekiwanie przybrać formę współczucia nie tylko dla jego ofiar, ale i dla niego. Wyeksponowany potrójnym deja vu akt samozagłady wprowadza różne nasycenie odczuć wywołanych tym
tragicznym rozwiązaniem koszmaru.

Zasadniczo nie chodzi o udział emocjonalny widza w zataczających coraz szersze kręgi namiętnościach bohaterów. Sportretowane środowisko prowadzi ku zagadnieniom psychologicznym, socjologicznym, filozoficznym, nieobcym ludziom każdej epoki. Tworzony przez postacie świat skłania do pytań, poszukiwania odpowiedzi na temat natury ludzkiej, problemów egzystencjalnych. Dokonanie oceny moralnej bohaterów staje się w obliczu tych zagadnień drugorzędne. Rekonstrukcja osobowości poszczególnych postaci na podstawie mistrzowsko odegranych przez aktorów gier przez nie stosowanych służyć ma dociekaniom prawdy na temat wskazań, jak optymalnie żyć, by nie pytać o sens i cel oraz by móc złagodzić ból istnienia. Okazuje się, że cierpienie i zło odzywają się nieuchronnie w samym człowieku, a odczuwanie poczucia bezradności pogrąża człowieka w matni sprzecznych decyzji. Nie udaje się intelektualnie świata uporządkować. Człowiek pozostaje w nim bezradny, a rozpacz popycha do zatracenia. W grze, której stawką jest szczęście, istnieje rozdarcie, niezdecydowanie, uniemożliwiające pogrążenie w urokach życia.

„Sztuka bez tytułu” jest sztuką o miłości. W pogoni za jej doznawaniem bohaterowie Czechowa mnożą przekleństwa pod adresem egzystencji, zazdroszczą, tęsknią, krzywdzą, oszukują, uwodzą, ulegają pokusom, a w rezultacie niepotrzebnie żyją w fałszu i komplikują sobie życie. Niewygasający niepokój jest źródłem udręczeń siebie i innych, prowadzi do podejmowania niszczących wcześniejsze wybory decyzji, by wpaść w pułapkę niekonsekwencji. Jest bowiem w tym świecie siła, która każe człowiekowi wciąż na nowo domagać się istnienia innych niż moralne praw. Wywodzi się z jakiegoś pierwotnego rdzenia bytu, ma naturę chaosu, jest ślepa, związana z instynktem seksualnym. Prawo do namiętności wydaje się jedyną racją, uzasadniającą postępowanie człowieka, ale zarazem ono właśnie prowadzi do samozagłady.

Iluzja świata sprzed wieku – jako istotny walor spektaklu – pomaga dostrzec ponadczasowość ludzkich problemów. Szczególnie należy podkreślić znaczenie kostiumów, które współtworzą charakter bohaterów. Zbyt wiele realizacji na fali współczesnej awangardy niesłusznie rezygnuje z tego środka wyrazu. Kostium pozwala w pełni zarysować wdzięk, urodę scenicznych spotkań, wpisuje automatycznie postać w określony układ obyczajowo-społeczny. Nawet sceny wyraźnie teatralne jak ekspozycja czy finał, służące wzmocnieniu ekspresji, nie burzą jej, ale pobudzają wyobraźnię. Nie trzeba natarczywej dosłowności, by wyobrazić sobie wyraziście zarysowane relacje. Widoczne en face twarze aktorów, odgrywające mistrzowsko poszczególne starcia słowne, odbijają w pełni ludzkie namiętności, kreślą środowiskowe animozje. Poszczególni aktorzy doskonale wchodzą w role skomplikowanych psychologicznie postaci. Nie dziwi fakt nagrodzenia poszczególnych kreacji: Borysa Szyca (Płatonow), Moniki Krzywkowskiej (Anna Wojnicew), Dominiki Kluźniak (Aleksandra, żona Płatonowa), Wojciecha Żołądkowicza (Mikołaj, brat Aleksandry). Chociaż niewątpliwe jest to sztuka Borysa Szyca, uznanego przez miesięcznik „Teatr” za najlepszą kreację aktorską w sezonie 2009/2010, właśnie za rolę Płatonowa, to uznać wypada, że na wyróżnienie zasługują także inne osoby dramatu namiętności – jak Katarzyna Dąbrowska (Sonia, żona Sergiusza) oraz Marta Juras ((Maria Grekow).

Sztuka, jakkolwiek nie ma tytułu, zyskuje mocny przekaz znaczeniowy, także z uwagi na czas jej trwania, blisko cztery godziny (mijające zresztą niepostrzeżenie), staje się doskonałym środkiem międzyludzkiej komunikacji. Między realizatorami a odbiorcami nawiązuje się intymna więź, dzięki której możliwe jest poznanie. Tytułów może być tyle, ile powołać może wyobraźnia widzów. Każdy może dostrzec sytuacje i problemy, jakie uznaje za najistotniejsze dla siebie.

ANTONI CZECHOW
„SZTUKA BEZ TYTUŁU”
( Pjesa bez nazwanija)
Reżyseria: Agnieszka Glińska
Komedia w 4 aktach (5 obrazach)
Przekład: Adam Tarn
Przekład wariantów: Agnieszka Lubomira Piotrowska
Opracowanie tekstu i reżyseria: Agnieszka Glińska

Scenografia: Magdalena Maciejewska
Muzyka: Jan Duszyński
Kostiumy: Agnieszka Zawadowska
Reżyseria świateł: Magda Górfińska
Asystent scenografa: Ewa Gronowska

Występują: Borys Szyc, Monika Krzywkowska, Katarzyna Dąbrowska, Dominika Kluźniak, Grzegorz Daukszewicz, Damian Damięcki, Piotr Garlicki, Przemysław Kaczyński, Monika Pikuła lub Marta Juras, Mateusz Grydlik, Dariusz Dobkowski, Leon Charewicz, Andrzej Zieliński, Wojciech Żołądkowicz, Krzysztof Kowalewski, Janusz Michałowski, Jacek Bursztynowicz, Wiktor Korzeniewski, Marcin Januszkiewicz, Natasza Sierocka.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W matni namiętności. „Sztuka bez tytułu” w Teatrze Współczesnym - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto