- Katastrofa drogowa pod Osiecznicą była najtragiczniejszą na lubuskich drogach. Zginęło w niej 15 osób, wiele zostało kalekami.
- Kierowca radzieckiego, wojskowego kraza przewoził element mostu pontonowego. Był pijany. Gdy mijał się z autobusem, zjechał na drugi pas jezdni. Element mostu dosłownie rozciął autobus na pół.
- Krajobraz na miejscu tragedii był koszmarny. Ludzkie zwłoki, elementy ciał. Mimo ogromu tragedii nie można było o niej głośno mówić ze względów politycznych.
To był najtragiczniejszy wypadek na lubuskich drogach. Mimo że o tej tragedii nie można było zbyt głośno mówić, w ciągu kilku dni żył nią cały region. Ba, Polska. Tragedia urosła do rangi... symbolu. Politycznego. Był ostatni dzień ferii zimowych, niedziela, 22 stycznia 1978 roku, ok. godz. 20. Autobus jadący ze Słubic do Zielonej Góry wiezie głównie młodzież. Tuż po minięciu rogatek Osiecznicy, na stromym podjeździe drogi, zostaje rozpłatany przez... element mostu pontonowego.
Wypadek pod Osiecznicą: najpierw naliczono 24 ofiar
Most jest przewożony na ciężarówce marki Kraz, należącej do jednostki Północnej Grupy Wojsk Radzieckich, stacjonującej w Szprotawie. Ciężarówkę prowadzi 21-letni Samwieł Arutjanin. Przekracza swoim wozem pas ruchu. Jest tak pijany, że po katastrofie ledwo wysiada z wozu i, zataczając się, próbuje jeszcze zbiec z miejsca tragedii.
Jak opowiada „GL” kierujący akcją ratowniczą polski strażak, przełożony żołnierza chce zastrzelić go na miejscu wypadku.
W wypadku pod Osiecznicą zginęło 14 osób, 15 zmarła w szpitalu
Ginie 14 pasażerów, piętnasty umiera kilka dni później w szpitalu. Rannych zostaje kolejnych 14 osób, z których wiele traci ręce lub nogi. Jedną z ofiar był kierowca autobusu. Przeżył ciężko okaleczony - stracił rękę. Liczba i stan szczątków osób zabitych oraz rannych sprawia, że w pierwszych godzinach akcji ratunkowej doliczono się... 24 ofiar śmiertelnych.
W tym miejscu doszło do katastrofy:
Ciała zmarłych wydobywano przez kilka godzin
Lekarz wojskowy przez kilka godzin wydobywał ciała zmarłych i ratował rannych. Na początku trudno było ustalić liczbę ofiar. Zbyt pospieszne „kompletowanie” rozczłonkowanych ciał nie dawało ich jednoznacznej liczby. Pierwotnie naliczono właśnie ponad 20 ofiar. Akcja ratunkowa trwała do godz. 3:30 następnego dnia. Rankiem, kilka godzin później, słońce odkryło jeszcze bardziej przerażający widok na miejsce wypadku. Fragmenty ciał, części jelcza porozrzucane w odległości kilkudziesięciu metrów od miejsca zderzenia. Jak twierdzą świadkowie, wyglądało to jak pole krwawej bitwy.
Przeczytaj też:
Autobus nie zatrzymał się w Osiecznicy
W Osiecznicy mówiło się o przeznaczeniu. Wśród ofiar nie było bowiem mieszkańców tej miejscowości. Autobus nie zatrzymał się na przystanku w Osiecznicy i nie zabrał z niego kilkunastu uczniów szkół średnich. Z drugiej jednak strony... Gdyby pojazd stanął na przystanku w tej miejscowości, nie znalazłby się w tym miejscu w tej feralnej chwili.
Po katastrofie pod Osiecznicą władza bała się zamieszek
Ówczesne władze bały się, że podczas pogrzebów ofiar dojdzie do wystąpień politycznych. Postawiły w stan gotowości wszystkie jednostki ZOMO w regionie i ich część z Poznania. Do ochrony tych uroczystości oddelegowano 125 funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i 60 milicjantów. Katastrofa w Osiecznicy doprowadziła do podpisania w 1978 roku porozumienia między władzami Polski a ZSRR, stanowiącego, że wszelkie pojazdy wojskowe Armii Radzieckiej poruszają się po naszym kraju wyłącznie w konwojach poprzedzanych samochodami-pilotami. Po wypadku media szczątkowo informowały o tej tragedii. Skupiano się na tożsamości ofiar i stanie zdrowia rannych. Próżno było szukać informacji o przyczynach i okolicznościach katastrofy. W miejscu katastrofy stoi obecnie obelisk, poświęcony ofiarom wypadku.
Wojskowy kraz przekroczył oś jezdni o 44 cm
Śledztwo wykazało, że wojskowy przekroczył oś jezdni o 44 cm, natomiast jelcz znajdował się 26 cm od osi jezdni. Nawiasem mówiąc, w różnych wypowiedziach przewijało się stwierdzenie, że kierowca wojskowej ciężarówki był pijany. 17 lipca 1978 r. zapadł wyrok, w którym Samwieł Arutjanin został skazany na osiem lat ciężkich robót i został pozbawiony prawa do prowadzenia pojazdów na pięć lat. Jednak głównym „winowajcą” wypadku według oficjalnych ustaleń został… zabytkowy słup milowy, usytuowany blisko pobocza. Kierowca kraza omyłkowo wziął go - podobno - za idącego człowieka, co wywołało nagły, gwałtowny skręt...
Przeczytaj również:
- 10 żołnierzy zginęło na przejeździe kolejowym
- Wypadek w Zielonej Górze. Zderzył się autobus MZK i ciężarówka
Zobacz też wideo: Katastrofa koło Skwierzyny. Śmierć poniosło w niej 15 osób. Wciąż są pytania bez odpowiedzi...
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?