Po tematyce taśmowej PSL, czy raczej Serafina, pojawiły się nowsze, ciekawsze, bardziej bulwersujące sprawy. Nepotyzm ludowców przysłoniły zagrania szefa firmy Amber Gold i jej upadłości, afera wizowa w ambasadzie w Łucku na Ukrainie, bankructwa kolejnych biur podróży, desant wesołych misiów na Białoruś i deportacja w związku z tym ambasadora Szwecji z Mińska, itp. Tymczasem zaskoczyła Polaków cicho brzmiąca sprawa ponownego zatrudnienia byłej szefowej gabinetu politycznego ministra rolnictwa z PSL, Marka Sawickiego, która odeszła z funkcji wraz ze swoim ministrem.
Niby to nic nowego, ani groźnego, a tym bardziej nagannego – według ministra Stanisława Kalemby, że była szefowa gabinetu politycznego PSL, ponownie siedzi na tym samym krześle, w tym samym pokoju. Przecież niczego nie ukradła, niczego nie zaniedbała, solidnie harowała (za biurkiem) – niech, więc nadal haruje.
Czyżby za zgodą szefa partii?
O ile dobrze wiadomo, minister rolnictwa Stanisław Kalemba, przyszedł na to stanowisko z konkretnym zadaniem: uładzenia wszystkiego, co zepsute w dotychczasowym funkcjonowaniu resortu i uporania się z powszechnie potępionym działaniem nepotyzmu w ministerstwie i podległych spółkach Skarbu Państwa. Przyszedł, rozejrzał się i zaczął pracę po swojemu, czyli na wzór wydeptanych ścieżek przez poprzednika. Czyżby za zgodą szefa partii?
Była szefowa gabinetu politycznego byłego ministra rolnictwa ludowców, Magdalena Kosel - odeszła ze swojej funkcji wraz z ministrem. Na odchodne otrzymała finansową odprawę w kwocie - jak wyliczył "Super Express" - około 30 tys. zł. A, więc ok. – pewnie zgodnie z prawem. Została bezrobotna, bo taka kolej rzeczy. Szkopuł w tym, że tylko na cztery dni. Czterodniowa bezrobotna Magdalena Kosel nagle pojawiła się w byłym swoim ministerstwie rolnictwa. I… - jak gdyby nigdy nic - wróciła na stanowisko.
Jak zauważa, gazeta.pl, 33-letnia Magdalena Kosel, zgodnie z umową o pracę, która określa jej warunki i stosunek pracy w ministerstwie rolnictwa, "straciła stanowisko wraz ze swoim przełożonym, czyli Markiem Sawickim z PSL". Ale - jak ustalił "Super Express", nawet nie spakowała swoich rzeczy.
Przyszła znów do ministerstwa
Bo nie było po co. Przyszła znów do ministerstwa, usiadła na swoim stołku, za starym biurkiem - na starym stanowisku. Nic się nie zmieniło – tylko nowy szef przyszedł. Nowy, lecz po staremu zarządził – nowa-stara Magdalena Kosel została wyznaczona szefową gabinetu politycznego nowego ministra, Stanisława Kalemby. I jak widać – w resorcie rolnictwa "wszystko jest zgodne z panującym w Polsce prawem".
Nowa-stara szefowa gabinetu politycznego nowego ministra, Magdalena Kosel powiedziała "Super Expressowi", co powtarza Gazeta.pl, że "wszystko jest zgodne z panującym w Polsce prawem". Nie ma tu żadnych nieprawidłowości" - podkreśliła szefowa Kosel. Nic tu dodać, skoro jest też takie stanowisko resortu rolnictwa.
Można by nawet przytaknąć tym słowom, gdyby nie pewne "ale". Ależ byłoby wszystko w porządku, lecz jak to pogodzić, że za cztery dni na bezrobociu, szefowa gabinetu politycznego ministra rolnictwa, "dostała odprawę w wysokości 300 proc. miesięcznej pensji"? To według wyliczeń "SE" oznacza, że otrzymała w darze ok. 30 tys. budżetowych, czyli podatników złotych.
"Nie po to się kogoś zwalnia"
Zawiłości polskiego prawa pracy tłumaczy i wyjaśnia najprościej jak tylko można - ekspert Business Centre Club ds. podatków, restrukturyzacji przedsiębiorstw i prawa spółek. Zdaniem eksperta, regulacje prawne "zobowiązują pracodawców do wypłacenia odprawy osobie, która utraciła pracę z przyczyn leżących po stronie tegoż pracodawcy. Mają one służyć ochronie interesów pracownika, który utracił pracę".
Jeżeli w tym konkretnym przypadku można mówić, że "takie działanie jest zgodne z brzmieniem przepisów prawa", to jednak należy mieć wątpliwości, co do "zgodności z duchem prawa" - komentuje dla Gazeta.pl, Andrzej T. Prelicz, doradca podatkowy, Partner w Kancelarii Prelicz & Szymańska, ekspert Business Centre Club.
Zdaniem eksperta - "w przypadku osoby, która de facto pracy nie utraciła - wypłata odszkodowania z tytułu utraty pracy, a taki właśnie charakter ma odprawa, nie pełni funkcji ochronnej przewidzianej przez prawo, skoro osoba ta pracy nie utraciła" - dodaje ekspert prawa spółek.
Tej sytuacji z ministerstwa rolnictwa, jak mówi ekspert prawa spółek, nie da się porównać z relacjami pracowniczymi w prywatnych przedsiębiorstwach, w których polityką kadrową rządzą reguły rynkowe. Nie da się porównać, bo nie po to się kogoś zwalnia, żeby po kilku dniach znów go zatrudnić. A już bardzo trudno sobie wyobrazić, że kogoś się zwalnia z firmy, wypłaca się mu odprawę, a następnie znów zatrudnia.
Ministerstwo, rada nadzorcza Elewarru i FAPA
Do smaczku ze zwolnieniem i ponownym zatrudnieniem, po wypłacie odprawy ok. 30 tys. zł za 4-dniowe bezrobocie, trzeba dodać szczyptę "kuchennej" Vegety ministerialnej, aby zrozumieć, że nawet gdyby szefowa gabinetu politycznego ministra Marka Sawickiego straciła pracę w Ministerstwie Rolnictwa na dłużej, to nie wpadłaby w kłopoty finansowe. Zarabia bowiem około 4 tys. zł miesięcznie, z tytułu "zasiadania w radzie nadzorczej spółki Elewarru".
To taki drobiazg dodany do kwestii szefowej gabinetu, a chodzi o tę samą spółkę "Śmietankową", w której obecnie trwają badania CBA, prokuratury i NIK. Toczy się przecież śledztwo w sprawie spółki Elewarr, zarządzanej przez kilka lat przez byłego dyrektora Andrzeja Śmietanko, który szukał dla niej pracy i miejsc składowania zboża, jeżdżąc z rodziną po świecie na koszt Skarbu Państwa, m.in. do Ameryki i Chin.
Toczy się śledztwo pod kątem i w sprawie, niedopełnienia obowiązków w okresie, od stycznia 2011 do lipca 2012 roku, "przez funkcjonariuszy publicznych z Agencji Rynku Rolnego oraz Ministerstwa Rolnictwa, w związku z niepodjęciem skutecznego nadzoru właścicielskiego" nad spółką Elewarr.
"Liczne nieprawidłowości co do zasad i wysokości"
Warto przypomnieć, że po kontroli za okres - od 1 stycznia 2008 r. do 30 czerwca 2010 r. - NIK stwierdziła w Elewarrze "liczne nieprawidłowości co do zasad i wysokości wynagrodzeń członków zarządu tej spółki oraz innych zatrudnionych tam osób". Członkowie władz Elewarru – przypomina Gazeta.pl - wypłacili sobie bezprawnie 1,4 mln zł pensji i premii. W czerwcu 2011 roku NIK wykryła nadużycie i nakazała zwrócić całą nienależnie wypłaconą kwotę.
Kwoty nie zwrócono do dziś. Sprawę miała monitorować Agencja Rynku Rolnego. Czy i jak monitorowała – miejmy nadzieję – dowiemy się w swoim czasie. Do tego dochodzi sprawa FAPY, czyli Fundacji Programów Pomocy dla Rolnictwa - finansowanej przez państwo fundacji, z siedzibą w budynku PSL, która - według "Gazety Wyborczej" - jest przechowalnią (żłobkiem) działaczy PSL. Że pensje niektórych wynoszą 1,5 mln zł rocznie – to nic, wszak ciężko pracują. Ale w FAPA pracuje też m.in. Magdalena Kosel.
Minister rolnictwa, Stanisław Kalemba, będąc gościem "Salonu Politycznego" radiowej Trójki powiedział, że zabrał się już do porządkowania spraw organizacyjnych spółek Skarbu Państwa podległych resortowi. W efekcie kilka z nich zostanie połączonych w jedną. Wymienił je z nazwy, jednak redaktor prowadzący zauważył, że zdaniem ekspertów – w wyniku planowanej komasacji powstanie dosłownie "tysiąc" nowych miejsc pracy. Czy więc łączenie kilku spółek ma dać oszczędności czy też miejsca pracy kolejnej grupie kolegów z PSL?
Zanim odpowiemy sobie na to pytanie – przypomnijmy najświeższe słowa Waldemara Pawlaka z sobotniego zjazdu PSL w Katowicach: "Nie bijmy się w piersi za cudze grzechy"! Bo tzw. afera taśmowa nie jest aferą PSL-u. Bardzo ważne jest, żebyśmy nie bili się w piersi za cudze grzechy - podkreślił swoim delegatom wicepremier, szef ludowców.
Stanisław Cybruch
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?