W wydziale cywilnym lubelskiego Sądu Rejonowego toczy się sprawa z powództwa Zarządu Transportu Miejskiego przeciwko mojej koleżance, o zapłatę. Przychodzę tam w charakterze publiczności, na
prośbę znajomej, celem przysłuchania się rozprawie. Z teczki wyciągam notatnik i długopis celem zanotowania przebiegu rozprawy. W trakcie pisania, przewodniczący rozprawie sędzia Mirosław Szyłkajtis zwraca się do mnie z pytaniem, co piszę w owym notatniku. Odpowiedziałem mu więc, że robię notatki ze sprawy. Na to sędzia odrzekł:"Proszę natychmiast to zniszczyć!". Zapytałem więc dlaczego, na co odpowiedział:"Proszę poczytać sobie kodeks postępowania cywilnego.Notatki mogą robić jedynie strony postępowania. Poza tym, jak się mówi do Sądu, to się wstaje".
Wielokrotnie, jako publiczność uczestniczyłem w różnych rozprawach sądowych.Nigdy sędzia nie zabraniał mi notowania.W tym kontekście zachowanie sędziego Szyłkajtisa wydaje się być absurdalne. Wszystkim przecież wiadomo, że w rozprawach(poza toczącymi się przy drzwiach zamkniętych lub na posiedzeniu niejawnym) może uczestniczyć publiczność, a co za tym idzie przysłuchiwać się przebiegowi toczącego się postępowania.Cóż zatem stoi na przeszkodzie używaniu notatników?
Każdy z wchodzącej publiczności może przecież mieć ukryty pod marynarką lub w teczce włączony dyktafon lub magnetofon. Nikt nie zabrania wnoszenia do gmachu sądu takich przedmiotów. Nikt również na rozprawie, poza wyjątkowymi przypadkami nie informuje o zakazie rejestracji toku postępowania.
To co wydarzyło się dzisiaj w lubelskim sądzie przechodzi najśmielsze oczekiwania, skłania do głębokiej refleksji nad powagą działania polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?