Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Waldemar Fornalik selekcjonerem reprezentacji Polski. Plusy i minusy

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Bartek Syta/Polskapresse
Faworytem w wyścigu o schedę po Franciszku Smudzie był od chwili, gdy Euro 2012 zakończyło się dla Polski na fazie grupowej. Uznanie zdobył prowadząc skromny Ruch do wicemistrzostwa i finału Pucharu Polski. Czego możemy po nim oczekiwać w nowej roli?

Na wczorajszej konferencji PZPN w hotelu Victoria wiceprezes ds. szkoleniowych Antoni Piechniczek prosił o "niedokonywanie striptizu" na świeżo wybranym selekcjonerze, ale próba rozebrania na czynniki pierwsze Waldemara Fornalika odsłania tylko niewielki skrawek jego osobowości. Osobowości, której do końca chyba nigdy nie poznamy.

Stworzył coś z niczego

To najnormalniejsza rzecz na świecie, że wyróżniający się trenerzy nawet z przeciętnych klubów (Prandelli we Włoszech, Hodgson w Anglii) otrzymują misję prowadzenia kadry. Fornalik kierował najlepiej ułożoną taktycznie drużyną Ekstraklasy, złożoną niemal wyłącznie z surowych ligowych wyrobników, która nie zdziwiłaby nikogo, gdyby zamiast na podium zajęła miejsce w środku tabeli. - Zwracaliśmy uwagę na takie aspekty jak umiejętność rozmowy z zawodnikami, zdolność przekonania do swoich wizji - mówił Piechniczek. Właśnie tymi talentami wykazał się 45. selekcjoner reprezentacji, który jako jeden z ostatnich nie odstawił systemu 4-4-2 i z mizernego potencjału kadrowego wycisnął absolutne maksimum. W odróżnieniu od innych polskich trenerów (Skorża, Zieliński) wyróżniał się również tym, że w ostatnim czasie niczego nie zepsuł. A to już coś.

Spokojna, introwertyczna osobowość 49-letniego szkoleniowca stoi w kontraście z emocjonalnym sposobem bycia Smudy, z którym zapewne nie uniknie porównań. Fornalik to typ pracusia, słynie z rzetelnego przygotowania prowadzonych przez siebie drużyn. Nawet wśród sceptyków co do jego nominacji nie znajdzie się takich, którzy kwestionują jego warsztat. Trudno go sobie wyobrazić krzyczącego na wartego kilkanaście/kilkadziesiąt milionów euro Lewandowskiego, ale tylko dlatego, że w ogóle rzadko podnosi głos.

Zdrowy umiar w kontaktach z mediami skłania do przypuszczeń, że Fornalik będzie trenerem nudnym. Nie należy się spodziewać, że podzieli się z opinią publiczną swoimi prywatnymi przemyśleniami, raczej nie uraczy dziennikarzy chwytliwymi powiedzonkami, nie wywoła kontrowersji zaśmiecających prasę i internet. Kto, jeśli nie on, ma ominąć wiraż, w jaki wjechali jego poprzednicy, prędzej czy później wypowiadając wojnę mediom.

Trener tylko na rynek krajowy?

O tym, że nie ma doświadczenia na arenie międzynarodowej (nie liczmy marnych epizodów w kwalifikacjach do europejskich pucharów), wiedzą nawet prezenterki TVN24. Za kilka miesięcy reprezentacja podpisana jego nazwiskiem zagra z Anglią, Ukrainą i Czarnogórą. Czy nie utonie rzucony na głęboką wodę, skoro dotychczas spotkaniami o największej randze były te z Legią czy Wisłą?

Fornalik nie miał pod sobą gwiazd i nie odnosił sukcesów mierzonych liczbą zdobytych trofeów. Swoje pierwsze kroki w karierze trenerskiej, jeszcze jako asystent, stawiał w Chorzowie, gdzie spędził całą piłkarską karierę. W roli pierwszego szkoleniowca wrócił na Cichą w 2009 r., do dziś (jego kontrakt jeszcze nie został rozwiązany) jest najdłużej pracującym trenerem w Ekstraklasie. Oprócz Ruchu prowadził m.in. Górnika Zabrze, Odrę Wodzisław, krótko terminował w warszawskiej Polonii, Amice Wronki i Widzewie. Nie jest to imponujące CV nawet jak na polskie standardy. Ruch pod wodzą Fornalika nie wypromował żadnego piłkarza na poziom międzynarodowy, a on już przed 15 sierpnia (sparing z Estonią) wejdzie do szatni złożonej z zawodników Arsenalu, Borussii, Bordeaux i Werderu.
Zarządzanie personelem reprezentacji to sztuka wymagająca innych umiejętności niż chorzowska praca u podstaw, to nieustanne poszukiwania. Poszukiwania piłkarzy, których będzie miał do dyspozycji w ciągu roku niewiele ponad miesiąc i systemu gry, zmieniającego się tak często, jak jego wykonawcy. Gdy Fornalik obejmował "Niebieskich", wchodził na dobrze znany teren. Teraz wkracza w nieznane. Zagadką pozostaje reakcja byłego niebawem trenera na Ruchu na zderzenie z presją, jakiego jako piłkarz i jako trener nie doświadczył. Jedynym meczem w minionym sezonie, który jego podopieczni grali pod niespotykanym dla siebie ciśnieniem, był finał Pucharu Polski. Sam potem przyznał, że stres związał nogi jego piłkarzom.

Jeśli komuś towarzyszyły wątpliwości, kto stał za wyborem następcy Smudy, rozwiał je wczorajszy "Piechniczek show". Zdecydowana wygrana stosunkiem głosów 11 do 3 z Jerzym Engelem (na Jacka Zielińskiego nie oddano żadnego głosu) pokazała, że Fornalik ma w środowisku mocną pozycję, ale czy nie będzie jego niewolnikiem? Papierkiem lakmusowym niezależności nowego selekcjonera będzie wybór sztabu szkoleniowego. Wczoraj padły sugestie, dlaczego np. Hubert Małowiejski (asystent Smudy odpowiedzialny za rozpracowanie rywali, skonikąd bardzo ceniony) nie miałby ma kontynuować pracy z kadrą. Od lepkich macek związku nie udało się uciec żadnemu z prowadzących kadrę w XXI w.

Na razie o Fornaliku więcej nie wiadomo niż wiadomo. Pracę z reprezentacją zaczyna z prawie czystą kartą. Prawie, bo gdzieś na marginesie, lekkim ruchem ołówka, można naszkicować kilka znaków zapytania. Za dwa lata o tej porze dowiemy się, czy można je zetrzeć, czy też - w stosownym czasie - lepiej było je poprawić jaskrawym markerem.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto