Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walentynkowe obyczaje, wróżby i liściki

Redakcja
Pocztówka z I połowy XX. wieku ze zbiorów autorów.
Pocztówka z I połowy XX. wieku ze zbiorów autorów. Adam K. Podgórski
Świętem zakochanych stał się dzień 14 lutego już w średniowieczu, kiedy pasjonowano się żywotami świętych, oddawano cześć relikwiom i pielgrzymowano do ich grobów.

Tradycja świąteczna związana z uczuciami zrodziła się na Wyspach Brytyjskich i we Francji. W krajach tych już od XIV wieku zarówno mężczyźni, jak i młode kobiety losowali imiona wybranek bądź wybrańców oraz sięgali po wróżby matrymonialne. Osoby złączone "losem", pojmowane jako "Walenty" albo "Walentyna", były przez cały następny rok połączone swoistymi zaręczynami, co nierzadko kończyło się prawdziwymi zaręczynami i stanięciem przed ołtarzem.

"... we Francji zwyczaj losowania imion partnerek do flirtu utrzymał się aż do XIX w. (mimo zakazu królewskiego wydanego [przez Ludwika XIV - autorzy] w 1776 r). W 1880 r. rząd musiał wydać ponowny zakaz, tym razem skuteczny. W Wielkiej Brytanii święta tego zakazali purytanie na początku XVII w., ale w 1660 r. Karol II przywrócił losowanie imion panien".

Popularne było przekonanie, że niezamężna dziewczyna poślubi tego mężczyznę, którego jako pierwszego ujrzy w dniu świętego Walentego. Dlatego kawalerowie poważnie ubiegający się o rękę konkretnej panny, już o świcie 14 lutego starali się do niej dotrzeć za wszelką cenę, by osobiście podarować kwiaty i złożyć życzenia.

W Walii zakochani młodzi ludzie wręczali sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami oraz dziurkami do kluczy, co miało gwarantować wzajemne otwarcie się serc. Od XVI wieku ofiarowano kobietom kwiaty, za sprawą córki króla Francji Henryka IV, która przy okazji dnia świętego Walentego wymyśliła, że każda z jej przyjaciółek dostanie bukiet od swego kawalera.

Pora na dociekanie, dlaczego właśnie święty Walenty stał się patronem zakochanych i dlaczego jego święto wywołuje taką lawinę listów. Otóż legendy głoszą, iż Walenty udzielał potajemnych ślubów młodym ludziom, postępując wbrew cesarskim edyktom. Imperium rzymskie toczące nieustanne podboje albo wojny obronne potrzebowało bowiem młodych mężczyzn na wojowników. Zgodnie z rozporządzeniem cesarza Klaudiusza, mogli oni zakładać rodziny dopiero po zakończeniu trwającej do 30 lat służby w legionach.

Inne podanie głosi, że biskup Walenty udzielił sakramentu małżeńskiego parze młodych małżonków, bezgranicznie w sobie zakochanych, o imionach Serapia (albo Serpia) i Sabino. Serapia była nieuleczalnie chora i konająca. Sabino ubłagał Walentego, by wymodlił u Boga, także dla niego łaskę śmierci, jednoczesnej ze zgonem ukochanej żony. Biskup poruszony do głębi uczuciem i tragedią obojga, okazał się skutecznym orędownikiem. Serapia i Sabino umarli razem trzymając się za ręce, i w takiej pozycji, razem zostali pogrzebani. Kiedy ponoć pod koniec XIX wieku na cmentarzu Pentimo pod Ternią, archeolog Hanfren odkopał mogiłę, dłonie ich nadal były połączone.

Przekaz ten jednak należy potraktować jako mistyfikację, będącą dalekim echem hagiograficznej opowieści o świętych męczennicach Sabinie (wdowie po rzymskim dowódcy legionów - Walentynie) i Serapii, które poniosły śmierć w 120 roku i są czczone pod datą 29 sierpnia.
Inna jeszcze relacja uzasadnia zwyczaj przesyłanie listów walentynkowych, gestem świętego Walentego, który tuż przed wykonaniem wyroku śmierci, przekazał przybranej córce dozorcy więziennego Asteriusza, którą uwolnił, co wiemy od ślepoty, i w której z wzajemnością się zakochał, kartkę z krótkim zapiskiem: „Od twojego Walentego” czy może tylko podpisem: „Twój Walenty”. Kartka ta ponoć miała kształt serca. Prawdopodobnie jednak list Walentego był obszerniejszy i zawierał wskazówki jak wieść chrześcijańskie życie.

Kolejna legenda opowiada jak Walenty ocucił nie córkę, ale ukochaną Asteriusza, która zapadła w śpiączkę. W obliczu jawnego cudu spowodowanego modłami do Boga, Asteriusz wyparł się pogaństwa i wziął ślub z ukochaną. Związkowi pobłogosławił oczywiście Święty Walenty.
Istnieją wszak chrześcijańskie legendy angielskie wiążące zwyczaj wysyłania listów i prezentów w dniu 14 lutego z zupełnie innym Walentym, mnichem, który zamartwiał się, uznawszy, iż nie potrafi czynić wielkich dzieł dobroci, jak inni współbracia.

Pewnego dnia, gdy snuł pobożne rozmyślania, głos anioła podpowiedział mu trzykrotnie: "Czyń dobro małymi rzeczami!". Walenty posadził więc kwiaty na drodze, którą ludzie chodzili do pracy w polu. Posyłał też kwiaty młodym matkom, a dzieciom prezenty. Dzięki drobnym, serdecznym czynom, wśród ludzi zamieszkała dobroć i miłość. Po śmierci Walentego pamięć dobrych uczynków sprawiła, że w dzień jego urodzin, 14 lutego posyłano sobie kwiaty i życzenia z zapewnieniem przyjaźni i miłości.

Istnieje jednak naszym osobistym zdaniem łatwiejszy, choć żartobliwy, sposób tłumaczenia, czemu święty Walenty, a nie kto inny, został patronem zakochanych. Wiemy przecież, że niesie on ulgę w chorobach nerwowych i psychicznych. A czym innym jest miłość, jak nie ciężko przeżywaną przypadłością serca, woli i rozumu. Nie darmo znana sentencja powiada: Amore simul et sapere ipsi Iove non datur, co wolno przetłumaczyć swobodnie: Kochać i zachować rozsadek nie jest udziałem nawet Jowisza!

Z dniem świętego Walentego, co dzisiaj w naszym kręgu kulturowym nie jest praktykowane, wiązały się niegdyś pewne praktyki wróżebne o charakterze matrymonialnym, podobne do tych, jakie w różnych regionach Polski, stosowano w noc świętego Andrzeja (dziewczyny) czy świętej Katarzyny (chłopcy) .

"Dzień poświęcony zakochanym nie może odbyć się bez wróżb. Dawniej wierzono, że jeśli nad głową dziewczyny przeleci tego dnia drozd - wyjdzie ona za mąż za marynarza. Jeśli wróbel - poślubi biedaka, ale będzie bardzo szczęśliwa. Szczygieł - zapewniał milionera. Gołąb wróżył męża wiernego, ale żarłocznego i kłótliwego Za to sroka - czarującego lekkoducha, który nie przestrzega zbyt gorliwie przykazań „nie kradnij” i ”nie cudzołóż”. Jeśli dziewczyna chciała poznać imię swego przyszłego, musiała tylko wyszukać jabłko z ogonkiem i kręcić nim recytując imiona znanych jej chłopców. Przy wymówieniu właściwego imienia ogonek powinien się urwać".

Łukasz Gołębiowski publikując w 1830 roku opis zwyczajów andrzejkowych, polegających na wyciąganiu na chybił trafił spod poduszki karteczek z imionami, rzuca fascynujący dopisek: "Zwyczaj taki szczególniej trwa na Mazowszu, ale zastanawiać może, iż podobne zgadywanie z karteczek męża lub żony przyjętym jest w Szkocji w dzień ś. Walentego".

Gołębiowski - widać - znał zatem doskonale diariusz z podróży po Anglii i Szkocji, odbytej w latach 1820 - 1824 przez Krystyna Lach-Szyrmę. Znakomity obserwator zanotował: "Dzień świętego Walentego jest tym dla Szkotek, co wigilia świętego Jędrzeja dla Polek. Zwyczaj jest wtedy spisywać nazwiska panien i kawalerów na karteczkach i pomieszane w naczyniu wyciągać losem. Osoby, których nazwiska razem wyjdą, mają się pobrać w przeciągu roku, czego ogłoszenie daje powód do rumieńców, żartów, radości, a czasem i zawrotu głowy, bo gdzie idzie o miłość, tam człowiek jest najłatwowierniejszym, gotów wierzyć we wszystkie gusła. Niejeden i niejedna spędzi wtedy cała noc bezsennie: jakoż okazuje się to w skutku, nazajutrz bowiem paki listów bezimiennych roznoszą pocztarze i rozdają je tam, gdzie kto kochany lub wart kochania mieszka. Pełne one natchnień i uniesień erotycznej Muzy, zazwyczaj w słodko - płynnych rymach, poczynających się od westchnień i kończących się na westchnieniach. Wiele dyktuje ich zapewne pustota, acz nie chciałbym ręczyć, iżby pod płaszczem zmyślenia i żartu nie wciskała się i prawda".

Dla pełności przekazów o obchodach dnia świętego Walentego dodajmy, że w kościele w Erfurcie w Niemczech, czci się go 13. lutego. Dawniej w miastach Hanzy cechy żeglarzy, kupców, rzemieślników oraz inne stowarzyszenia (gildie) organizowały 14. lutego przyjacielskie biesiady. W dniu tym, zwanym już wtedy "dniem zakochanych" szukano na polach sałaty zakochanych (sałaty polnej) aby ją nakłuwać.

[Na podstawie:
Barbara i Adam Podgórscy: Święty Walenty patron zakochanych, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000].

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto