"Władca Rzymu" Johna Stocka liczy 336 stron. Nie spostrzeżesz się, jak szybko minie podróż w czasy wojny Rzymian z Kartagińczykami. Każdy znajdzie podczas lektury coś dla siebie.
Emocji nie zabraknie
Zwolennicy scen batalistycznych, taranowania okrętów i walki na ich pokładach powinni być usatysfakcjonowani. Trup ściele się gęsto i krew leje się strumieniami. Emocji brakuje. W napięciu trzyma także psychologiczna walka o władzę o senacie. Ciekawe, kto wygra: wpływowy rzymski senator czy Grek, pogardzany cudzoziemiec.
Jest także wątek miłosny, jak w każdej powieści liczącej na sukces. Książkę można porównać do emocjonującego meczu siatkówki, gdy dochodzi do tie breaku lub piłki nożnej z dogrywką i rzutami karnymi - po jednej stronie Rzymianie, po drugiej Kartagińczycy.
Zdradzi, skłamie i przekupi
Kto chciałby się dowiedzieć, co w powieści jest fikcją literacką, a co faktami, przeczyta o tym w nocie historycznej.
Jednak nigdy nie dowiemy się do końca, jak żyli ludzie przed 2,5 tysiącami lat. Natomiast możemy być pewni, że człowiek dla zdobycia władzy zawsze uczyni wszystko: zdradzi, skłamie, zabije i przekupi. Zwycięstwo, nawet nie za wielkie, dobrze rozpropaguje. Nie było internetu i telewizji, ale były w Rzymie pieniądze na heroldów o silnym głosie, na każdym rogu ulicy.
I jeszcze coś na koniec. Z każdej klęski trzeba wyciągnąć wnioski, by następnym razem zwyciężyć. Kto zastosował tę zasadę? Rzymianie czy Kartagińczycy? Odpowiedź znajdziesz w książce.
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?