Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wandale – bohaterowie ulic czy ofiary błędu ewolucji?

michalmazik
michalmazik
Graffiti na ścianach garażu to widok powszechny w Polsce
Graffiti na ścianach garażu to widok powszechny w Polsce
Była wiosna, gdy ostatni raz szedłem ulicą polskiego miasta. Lublin, okrzyknięty europejskim miastem kultury, wyglądał tego dnia raczej na kolebkę braku kultury.

Poprzewracane kosze na śmieci, zniszczone przystanki autobusowe, porozrzucane, potłuczone butelki po trunkach, nie dodawały uroku temu jakże pięknemu, historycznie zasłużonemu miastu. Zastanawiałem się, co skłania do niszczenia mienia publicznego bandę bezmyślnych, skretyniałych wandalów. Ciężko mi było znaleźć odpowiedź.

W niemal każdym polskim mieście szkaradne, zniszczone przystanki to widok codzienny. Niezbyt wyszukane graffiti, napisy rasistowskie lub nawołujące do patriotyzmu lokalnego można znaleźć wszędzie. Szczególnie okazale prezentują się na świeżo odrestaurowanych za pieniądze podatników gmachach, przynajmniej w zamyśle wykonawców. Mam duży szacunek dla graffiti jako sztuki prezentowanej w miejscach do tego wyznaczonych, jednak koślawe napisy i rysunki w których trudno doszukać się sensu, zapewne do sztuki współczesnej zaliczyć nie można.

Przejdźmy dalej do jakże ważnego na przystanku autobusowym rozkładu jazdy. Zdobycie informacji o najbliższym autobusie do Koziej Wólki może okazać się nie lada wyczynem. Zamalowany rozkład lub częściej jego brak pozwala na pracę nad charakterem, w tym wypadku anielską cierpliwość. Niestety, nie każdy jest cierpliwy. Najlepiej w takich wypadkach mieć zapisany rozkład w pamiętniku. Trzeba radzić sobie z wandalizmem.

Innym śladem bytności osób, w prymitywny sposób leczących kompleksy, były powykręcane oraz połamane ławki. Czy to pogoda czy deszcz trzeba stać pod (dzięki Bogu, jeśli jeszcze nie został podziurawiony) dachem. Niestety taka polska rzeczywistość. Patrząc na to przypomniałem sobie historię dwóch Polaków pracujących ze mną w Anglii. Nie zapamiętali się zbyt dobrze, za to zasłynęli głupotą. Zostali deportowani do Polski, ponieważ w trakcie ich opłakanego w skutkach spaceru po mieście, poczuli wielką chęć na odreagowanie negatywnych emocji, na pobliskich przystankach oraz znakach. Najdoskonalszym wedle ich opinii pomysłem była zmiana ograniczenia prędkości na znaku drogowym, za pomocą markera, który został skonfiskowany przez policję jako dowód rzeczowy. Panowie, zapomniałem imion, zostali ukarani wysoką grzywną i wysłani do Polski. Głupota podobno nie boli, ale płacić za nią trzeba. Niestety, takie osoby żyją na tym świecie. Ktoś mądry powiedział, że są ludzie i są parapety…

Popularna w ówczesnych czasach piromania przybiera z każdym rokiem na sile. O ile o niewypałach, poranionych od petard ofiarach, trąbi się od lat, o tyle na prawdopodobieństwo pożaru przez podpalone kosze na śmieci, nikt nie zwraca uwagi. Może nie ma problemu, a na spalone, czarne pojemniki zwracają uwagę tylko niezadowolone z życia, szukające dziury w całym jednostki antyspołeczne, takie jak ja? W każdym razie dymiące kosze są popularnym widokiem w mieście, zwłaszcza po weekendzie.

Gdy byłem dzieckiem lekturą obowiązkową w szkole było „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego. Co to ma wspólnego z wandalizmem? Otóż, w lekturze pojawił się motyw szklanych domów, wymarzonego miejsca, ojczyzny, gdzie można powrócić. Obecnie mieszkam w Stanach Zjednoczonych. Powoli pakuję jednak walizki i w przyszłym roku wracam do Polski. Cieszę się, że szklanych domów (dosłownie) nie ma i to tylko przenośnia literacka. W przeciwnym wypadku mielibyśmy w Polsce dziurawe domy z nieplanowanymi oknami w różnych, chaotycznie wybranych miejscach. Od kiedy człowiek oraz małpa, mający wspólnego przodka, rozdzielili się z procesie ewolucji, zaobserwować można jedno podobne zachowanie. Mianowicie wprawianie przedmiotów w ruch. Zarówno ludzie, jak i małpy upodobali sobie rzucanie przedmiotami będącymi w zasięgu ręki (łapy). Ma to swój cel, najczęściej służy zwróceniu na siebie uwagi. Wypadkową pozostałości ewolucyjnych u bardziej prymitywnych jednostek antyspołecznych są wybite szyby w oknach, popękane ściany przystanków, potłuczone butelki na ulicach. Zwiększone ryzyko wypadku drogowego przy i tak kiepskiej kondycji polskich dróg nie napawa optymizmem. Szczytem bezmyślnej głupoty wandalów był wypadek kilka lat temu w powiecie kraśnickim. Kierowca niedużego auta uderzył w ogromny mur na drodze. Była noc, kiepska widoczność, a za zakrętem czekało śmiertelne niebezpieczeństwo. Dowcipnisie ułożyli na jezdni mur z kostki brukowej. Skutek był opłakany. Kierowca trafił do szpitala. Kiepski żart.

Marzę, aby spacerować kiedyś w polskim mieście przyszłości i zachwycać się jego urokiem. Czystość i porządek na ulicach, dbałość o mienie publiczne przyniosło już rezultaty. Wandalizm przestał być modny. Przystanki są zadbane (mają nawet rozkłady jazdy). Butelki znajdują się w specjalnych pojemnikach do tego przeznaczonych (nie podpalonych). Znaki drogowe są nie poprzewracane i nawet prawidłowo wskazują ograniczenie prędkości lub odległość do danego miasta. Pięknie brzmi, prawda? Na razie to tylko marzenia. Marzenia, które można zrealizować. Tylko od nas, ludzi zależy czy porządek i ład nie będzie już tylko snem niespełnionym. Potrzeba tylko chęci.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto