Informacje o składowanym w fatalnych warunkach sanitarnych mięsie niewiadomego pochodzenia, które było używane do kebabów w niemal całej Warszawie, zatrwożyły wielu amatorów tej potrawy. W czwartek na Dworcu Centralnym bary z jedzeniem świeciły pustkami - donosi "Życie Warszawy".
Pracownicy restauracji na Centralnym nie chcą z nikim o tym rozmawiać. W czasie 45-minutowej wizyty w barach w podziemiach Centralnego, dziennikarze "ŻW" natknęli się tylko na dwie klientki. Jadły kebaby w barze w galerii wschodniej.
Inspektorzy sanepidu nie potrafią wyjaśnić jak to się stało, że w takich warunkach, w brudzie i smrodzie peronów, przez długi czas przechowywano mięso. "Kontrolowaliśmy kebaby na Dworcu Centralnym bez schodzenia pod ziemię. Zdarzały się w nich uchybienia, ale nie pamiętam, byśmy zamknęli któryś z barów" - twierdzi dyrektor Wiesław Rozbicki z sanepidu.
Na stronie TVN Warszawa można przeczytać natomiast wypowiedź członka zarządu PKP, Jacka Prześlugi, że takiej hurtowni w ogóle nie było. "Nie było hurtowni, tylko magazyn. Znaleźliśmy go w kwietniu, gdy na dworcu zaczęły się pierwsze prace porządkowe. Widok był straszny i przyprawiał o mdłości, ale wszystko zostało od razu zlikwidowane, a umowa najmu wypowiedziana" - zapewnia. Dodał, że opowiedział o magazynie na konferencji by podać przykład zmian, jakie zachodzą na dworcu.
Dane osobowe właściciela składowni mięsa nie są jeszcze znane, jednak jeden z tureckich pracowników wytwórni MBM zdradził, że "są to powszechnie znani w branży obywatele Egiptu i byłej Jugosławii".
Policjanci gromadzą materiał w sprawie. Na razie są to tzw. czynności sprawdzające. Klienci natomiast sugerują, aby zacząć sprawdzać inne miejsca tego typu.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?