Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warszawskie słoiki

Jerzy Kirzyński
Jerzy Kirzyński
fot.Jerzy Kirzyński
Słoiki są w Warszawie tymczasowo. Weki, choć zakonserwowane przez codzienne zmagania w pracy, z administracją, właścicielami mieszkań, sąsiadami przebywają w stolicy dłużej też mają niewiele szans by zostać Warszawiakami.

Piotra sen o związaniu się na dłużej z Warszawą prysł kiedy szef powiedział, że ma problemy i jeżeli nadal chce nadal jego gruszką wozić beton to musi zarejestrować się jako „ jednoosobowa firma transportowa” i czekać na zlecenie. Piotr jest już na swoim, opłaca księgową, ubezpieczenia ale coraz częściej myśli o powrocie w rodzinne strony.
Kiedy, będąc ostatni raz w domu, zapytał mamę, czy ma następnym razem zabrać ze sobą wszystkie słoiki, ta wymownie spojrzała na niego i najwidoczniej zorientowała się , co się święci. Machnęła tylko ręką i stwierdziła, żeby zostawił je w Warszawie.

Jego dziewczyna, Dorota z którą mieszkał w wynajmowanym za 1200 zł mieszkaniu, też wraca na stare śmieci. Dobrze wie, że nikt na nią tu nie czeka. Młodszy brat zajął jej pokój, widoki na znalezienie pracy prawie żadne. W Warszawie praca jaka była, taka była.

- Można się załamać- mówi Dorota. - Co będzie to będzie. W październiku pobierają się i kiedy będą już razem, zastanowią cię w którą stronę iść.
Marek ukończył studia dzienne i po obronie pracy został w stolicy. Zajęcie znalazł w sklepie, tu też poznał swoją obecną narzeczoną, Wandzię. Dziewczyna jak się okazuje doskonale radzi sobie w stołecznej rzeczywistości. Wynajęła zniszczony lokal, wyremontowała go i urządziła w nim zakład fryzjerski.

Pochodzą z tego samego powiatowego miasta, razem więc jeżdżą w odwiedziny i po prowiant.
- Problemów nie brakuje- oznajmia Wanda. - Lekarza rodzinnego mamy w swoim rodzinnym mieście, podobnie jak i kościół.
- Na wybory też musimy specjalnie jeździć – dodaje Marek. - Głosujemy na swego burmistrza, radnego i wracamy, z poczuciem spełnionego obowiązku, do Warszawy.

Mieszkamy razem, ale rodzinie mówimy, że osobno. Tak lepiej i dla nich i ich środowiska.
Choć w stolicy są już prawie pięć lat nadal czują się tu obco. I choć coraz lepiej poruszają się po warszawskich ulicach to tubylcy traktują ich jak pariasów, powietrze.

- Coraz więcej pojawia się mitów o słoikach- zauważa Anita, która w Warszawie znalazła dobrze płatną pracę poprzez znajomą znanego posła. – Prawdą natomiast jest, że próba wzięcia odpowiedzialności za swoje dalsze życie nie wszystkim się udaje.

Z drugiej strony, jak masz już mieszkanie, etat to zaczyna doskwierać samotność. Ileż można poruszać się w schemacie: praca-dom, praca-dom? Gdzie i kiedy trafić na mężczyznę swego życia? Jeśli nie teraz, to kiedy? A zegar jest nieubłagany.

Darek, po prawie dziesięciu latach tułania się po warszawskich osiedlach, czuje się, że jest w podróży.
- Jestem kapitanem zagubionego statku, na którego nikt nie czeka - wyrzuca z siebie uzdolniony programista.- Nie wiem gdzie jest mój port, a rodzina, znajomi z prowincji coraz częściej proszą o pomoc w zacumowaniu w stolicy. Obłęd!
Adrian, którego rodzice byli słoikami, ukończył słynne liceum Batorego. Tu też poznał swoją przyszłą żonę, rodowitą Warszawiankę.
- Kiedyś na szkolnej przerwie wpadł nam do głowy pomysł na przeprowadzenie testu ile w każdym z nas jest Warszawiaka- wspomina po latach.– Punkt otrzymywało się za przyjście na świat w warszawskim szpitalu, jak każdego urodzonego w stolicy : dziadka, babcię, rodzica. Maksymalnie można było zdobyć siedem punktów, ja zadowoliłem się jednym.

Dziś mój syn może liczyć na pięć.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto