Pieczywo podobno było polskie, aczkolwiek tego nie możemy być całkowicie pewni, ponieważ Romowie od wieków zajmowali się wypiekaniem pysznego chleba, o którym dotąd wspominają w pieśniach. Jan Kwiatkowski z Kędzierzyna Koźla, który prowadził kiedyś z bratem romską restaurację, a który obecnie nosi się z zamiarem wydania „Kuchni romskiej”, sponsor cateringu, nie takie rzeczy potrafi upiec.
Romskie święto obchodzono radośnie i żywiołowo. Imprezę spontanicznie poprowadziła Izolda Kwiek (poetka, śpiewaczka, animatorka kultury romskiej na Śląsku), dzielnie wspierana przez dzieci i wnuków oraz innych „delegatów” niezwykłej orzegowskiej rodziny: córkę Śnieżynę, trzynastoletnią Dżeni, jedyną wnuczkę w gronie ośmiu wnucząt Izoldy, synową Tofilę i dziesięcioletniego wnuka Woszo, zwanego Muńkiem, ze sceny ogłoszonego jako „nieznośne dziecko”. Ale to romskie enfant terrible okazało się uzdolnionym tancerzem.
Z recitalem poetycko–muzycznym „Kwiaty romskie” wystąpił kwartet młodziutkich i utalentowanych sióstr Kąkol, którym wróżymy wielką karierę. Marta, wiodąca rej na gitarze (na tym instrumencie grają też pozostałe trzy siostry) - kompozytorka, recytatorka i wokalistka, Basia - saksofonistka, Asia - wiolonczelistka i Emilka, najmłodsza z rodzeństwa – skrzypaczka, uraczyły widzów pyszną składanką utworów Izoldy Kwiek. Utwory te, liryczne, dramatyczne, są utworami głęboko wrażliwymi, szczerymi.
Potem wystąpił tarnowski zespół „Ławutara” w składzie: Fryderyk Andrasz, Adam Andrasz (na co dzień Rzecznik Praw Romów w Europie), Krzysztof Bogucki i Tomasz Ben. Widownię zachwyciła gra na skrzypcach Fryderyka, zwanego przez bliskich Sandorem. Słuchając samorodnego, lecz wyrobionego artystycznie muzyka, można było w pełni zrozumieć na pozór banalne stwierdzenia, mówiące o tym, że skrzypki płaczą, zawodzą, łkają, albo przeciwnie, kuszą tkliwym i zalotnym szeptem, czy śmieją się perliście. Zespół zaprezentował repertuar złożony z różnych utworów występujących w Polsce grup Romów: Sinti, Bergitka, Kełdaraszy, Chaładyka i Romów galicyjskich.
Obdarzony wielkim, pełnym głosem Adam Andrasz najpiękniej wypadł w przejmujących romansach: „Hej koniku, ty mój, prowadź nas w ciemny las”, „Jedzie tabor jedzie, wiatr konie gna”, czy „Ciemne oczy ma dziewczyna, na gitarze dla niej gram”. Zastrzegam, że polski przekład tych pieśni nie oddaje pełni ich uroku.
Gwiazdą wieczoru, był prezentujący się w żywiołowych tańcach i pieśniach, kierowany przez Izoldę Kwiek, zespół „Tabor”, występujący przy akompaniamencie grupy „Gipsy Boys” prowadzonej od lat przez Władysława Lesiako-Kwiatkowskiego. Urzekająco śpiewały Śnieżyna i Tofila, oraz oczywiście Izolda. Ich piosenki były na przemian radosne i smutne - prawdziwie cygańskie. Końcowym
fajerwerkiem był prawdziwie ognisty czardasz.
W imieniu prezydenta Rudy Śląskiej najserdeczniejsze życzenia złożyła rudzkim Romom Mirosława Szołkiewicz, Pełnomocnik ds. Organizacji Pozarządowych.
Po występie Izolda wróżyła jeszcze z kart amatorkom przepowiadania przyszłości. Basi wywróżyła pieniądze (co się z pewnością sprawdzi, kiedy tylko dostanę rentę), podróże (niewątpliwie na działkę do Halemby) oraz kłopoty spowodowane przez inną białogłowę (co mile połechtało moją próżność, wynikającą z przekonania o własnej atrakcyjności dla kobiet).
Współautor artykułu:
- Barbara Podgórska
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?