Spektakl "Tartuffe albo Szalbierz" Jacquesa Lassalle'a to wierna adaptacja sztuki Moliera. Tytułowym bohaterem jest Tartuffe (Wojciech Malajkat), człowiek obłudny i zakłamany, który udaje świętoszka. Jest tak przekonujący, że udaje mu się zjednać Orgona (Jerzy Radziwiłowicz), który zaprasza go do swojego domu. Wykorzystuje naiwność gospodarza i jego matki (Anna Chodakowska) do swoich celów. Pozostali domownicy szybko go rozszyfrowują. Niestety do Orgona nie docierają żadne argumenty, dla niego Tartuffe jest wzorem do naśladowania...
Sztuka Moliera powstała w 1661 roku i wywołała skandal w XVII-wiecznej Francji, gdyż autor kpił w niej z hipokryzji religijnej. Do tego stopnia, że Ludwik XIV zabronił jej grania na 5 lat. Mimo to udało jej się przetrwać do naszych czasów. Co ciekawe, temat ten jest nadal aktualny, ponieważ pewne mechanizmy się nie zmieniły. Tak naprawdę Tartuffe mógłby żyć w naszych czasach. Nowe tłumaczenie Jerzego Radziwiłowicza tylko to potwierdza.
Dużym walorem spektaklu jest znakomita obsada. Na największe brawa zasłużyli Wojciech Malajkat jako Tartuffe, człowiek o niezwykłym uroku osobistym, który pod przykrywką prawości i pobożności, skrywa swoją mroczną naturę - pełną obłudy i cynizmu, Danuta Stenka jako Elmira, żona Orgona, która szybko rozpracowuje prawdziwe oblicze Tartuffe'a i pragnie go zdemaskować na wszelką cenę oraz Jerzy Radziwiłowicz jako Orgon, człowiek niezwykle naiwny, który nie dostrzega prawdziwych intencji swojego gościa.
Bardzo podobali mi się także Beata Ścibakówna jako Doryna, dziewczyna do towarzystwa Marianny, która nie bała się wyrażać swoich opinii na temat niedorzecznych pomysłów Orgona i obłudy Tartuffe'a, Lidia Sadowa jako Marianna, córka Orgona, która była zakochana w Walerym i pragnęła uwolnić się od ojca, Bartłomiej Bobowski jako Laurenty, służący Tartuffe'a, który pojawiał się nagle i śledził, co się dzieje w domu.
Warto wspomnieć także o scenografii Doroty Kołodyńskiej - dom Orgona z przestronnymi wnętrzami i stylowymi meblami oraz o kostiumach przypominających te z epoki Moliera, czyli gorsety, długie suknie, surduty.
"Tartuffe albo Szalbierz" to krewka satyra, która bawi i skłania do refleksji. Molier był dobrym obserwatorem, szczególnie upodobał sobie ludzkie wady - w tym przypadku hipokryzję, manipulacje i okrucieństwo, które ośmieszał na każdym kroku. Polecam ją każdemu bez wyjątku.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?