Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wizyta Baracka Obamy to nie kurtuazja

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Odbiór katastrofy smoleńskiej w świecie jest inny, niż ten lansowany w krajowych mediach. Czy jednak Barack Obama akcentując polską martyrologię nie pragnie upiec własnej pieczeni na lokalnym patriotyzmie?

Wydaje się, że peowski establishment przegrywa walkę ze Smoleńskiem. Zamiast przejść do postulowanej - także przez sojusz ołtarza i tronu (wyraziste wypowiedzi abp. Nycza i bp. Pieronka) - normalności żałoba i pamięć po ofiarach katastrofy osiągają wysoką rangę rytuału całkiem zgrabnie zasymilowanego przez zachodnią dyplomację. Na razie są to spotkania z rodzinami ofiar "drugiego Katynia". Co by się stało, gdyby na placu zamkowym stanął pomnik lub pomniczek? Barack Obama miałby trzeci po Bohaterach Getta i żołnierzach AK przystanek na składanie kwiatów. Jakże więc nie przyznać racji Pałacowi i Hannie Gronkiewicz-Waltz, którzy przewidująco zminiaturyzowali symbolikę tragedii z 10 kwietnia do tablicy w kaplicy prezydenta i harcerskiego krzyża w Kościele św. Anny.

Prezydent USA w swoich gestach nie jest oczywiście bezinteresowny. Pielęgnuje subtelnie antyrosyjskie resentymenty i monitoruje lojalność zależnego państewka. Nie może zaprzestać imperialnej polityki oddającej stosunek siły militarnej, technologicznej, kulturowej i ekonomicznej supermocarstwa, które przyszło mu reprezentować. Tak rozległa władza obawia się oczywiście ognisk oporu: rozproszonego, nazywanego terroryzmem i zorganizowanego państwowo, którym kieruje Putin. Globalne kondominium potrzebuje oddanych wasali. Obama kupuje i umacnia oddanie sojuszników ogromnej korporacyjnej sieci, która stoi za amerykańskim państwem.

Robi to możliwie najłagodniej, dużo delikatniej niż republikanie, ale i wyjść poza wyznaczaną przez monstrualny establishment finansowy - którego USA i wszyscy jesteśmy dłużnikami - nie potrafi. Polityk zintegruje zatem polską martyrologię ze słuszną ideą Pax Americana - pokoju na zasadach dyktowanych światu przez garstkę ludzi. Z perspektywy Waszyngtonu zmiana warty u władzy jest naturalną koleją rzeczy, z którą zabiegi marketingu radzą sobie tylko do pewnego stopnia. Spotkanie z opozycją ma zapewne zdyscyplinować i jeszcze bardziej zmotywować rząd Tuska. Dla Białego Domu nie jest ważne, kto stoi za sterami władzy. Ważne, żeby okręt płynął we "właściwym" kierunku.

Życzę powodzenia Obamie, bo jeśli z kimś grać, to tylko z najsilniejszymi, co chyba najwcześniej z polskich polityków zrozumiał Radek Sikorski, pragmatyk i patriota.

Jest tylko jeden warunek powodzenia tej strategii, w której Polacy wyćwiczyli się pod zaborami: wycofanie się w porę. Gdy nadejdzie zawierucha trzeba się będzie rozglądnąć za nowymi sojuszami. Rzecz jasna to nie jedyny powód, dla którego warto nie tracić z oczu słabszych, których kosztem toczą się dzieje Ameryki.

Barack Obama zarzucił retorykę praw człowieka. W polityce zagranicznej niczym nie różni się od poprzedników. Aż żal, że sami nie myślimy równie trzeźwo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto