Wydaje się, że peowski establishment przegrywa walkę ze Smoleńskiem. Zamiast przejść do postulowanej - także przez sojusz ołtarza i tronu (wyraziste wypowiedzi abp. Nycza i bp. Pieronka) - normalności żałoba i pamięć po ofiarach katastrofy osiągają wysoką rangę rytuału całkiem zgrabnie zasymilowanego przez zachodnią dyplomację. Na razie są to spotkania z rodzinami ofiar "drugiego Katynia". Co by się stało, gdyby na placu zamkowym stanął pomnik lub pomniczek? Barack Obama miałby trzeci po Bohaterach Getta i żołnierzach AK przystanek na składanie kwiatów. Jakże więc nie przyznać racji Pałacowi i Hannie Gronkiewicz-Waltz, którzy przewidująco zminiaturyzowali symbolikę tragedii z 10 kwietnia do tablicy w kaplicy prezydenta i harcerskiego krzyża w Kościele św. Anny.
Prezydent USA w swoich gestach nie jest oczywiście bezinteresowny. Pielęgnuje subtelnie antyrosyjskie resentymenty i monitoruje lojalność zależnego państewka. Nie może zaprzestać imperialnej polityki oddającej stosunek siły militarnej, technologicznej, kulturowej i ekonomicznej supermocarstwa, które przyszło mu reprezentować. Tak rozległa władza obawia się oczywiście ognisk oporu: rozproszonego, nazywanego terroryzmem i zorganizowanego państwowo, którym kieruje Putin. Globalne kondominium potrzebuje oddanych wasali. Obama kupuje i umacnia oddanie sojuszników ogromnej korporacyjnej sieci, która stoi za amerykańskim państwem.
Robi to możliwie najłagodniej, dużo delikatniej niż republikanie, ale i wyjść poza wyznaczaną przez monstrualny establishment finansowy - którego USA i wszyscy jesteśmy dłużnikami - nie potrafi. Polityk zintegruje zatem polską martyrologię ze słuszną ideą Pax Americana - pokoju na zasadach dyktowanych światu przez garstkę ludzi. Z perspektywy Waszyngtonu zmiana warty u władzy jest naturalną koleją rzeczy, z którą zabiegi marketingu radzą sobie tylko do pewnego stopnia. Spotkanie z opozycją ma zapewne zdyscyplinować i jeszcze bardziej zmotywować rząd Tuska. Dla Białego Domu nie jest ważne, kto stoi za sterami władzy. Ważne, żeby okręt płynął we "właściwym" kierunku.
Życzę powodzenia Obamie, bo jeśli z kimś grać, to tylko z najsilniejszymi, co chyba najwcześniej z polskich polityków zrozumiał Radek Sikorski, pragmatyk i patriota.
Jest tylko jeden warunek powodzenia tej strategii, w której Polacy wyćwiczyli się pod zaborami: wycofanie się w porę. Gdy nadejdzie zawierucha trzeba się będzie rozglądnąć za nowymi sojuszami. Rzecz jasna to nie jedyny powód, dla którego warto nie tracić z oczu słabszych, których kosztem toczą się dzieje Ameryki.
Barack Obama zarzucił retorykę praw człowieka. W polityce zagranicznej niczym nie różni się od poprzedników. Aż żal, że sami nie myślimy równie trzeźwo.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?