Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Wkręceni" Piotra Wereśniaka bawią widzów do łez

Redakcja
Paweł Domagała, Bartosz Opania i Piotr Adamczyk w scenie z filmu.
Paweł Domagała, Bartosz Opania i Piotr Adamczyk w scenie z filmu. materiały prasowe
Tego samego nie da się powiedzieć o sporej liczbie filmów zakwalifikowanych jako komedia. Tymczasem najnowsza produkcja reżysera "Och Karol 2" czy "Nie kłam, kochanie" jeszcze miesiąc po premierze przyciąga widzów do kin.

Bohaterami historii opowiedzianej przez scenarzystę, Piotra Wereśniaka, są trzej przyjaciele - pracownicy Śląskiej fabryki Samochodów: Franek Szpak noszący ksywkę "Franczesko", Zenobiusz Kozioł (dla przyjaciół Fikoł) i Tomek Zarówny zwany "Szyją". Poza miejscem pracy łączy ich miłość do piłki nożnej, polskiej drużyny narodowej. Swoiście zjednoczy ich także fakt zwolnienia z pracy w wyniku redukcji zatrudnienia wywołanych kryzysem. Franczesko postanawia zabrać kolegów na niezapomnianą imprezę, tym bardziej, że po jego przejściu na bezrobotne rzuciła go urodziwa Marta, twierdząc, że jedyne co Franek mógłby jej teraz zaoferować to romantyczny spacer do pośredniaka. Za pokaźną odprawę (jako jedyny w tym gronie pracownik umysłowy wziął ją największą) Szpak wynajmuje wypasiony samochód i panowie - odpacykowani w salonie urody oraz w firmowym sklepie odzieżowym - ruszają do stolicy. Spędzają upojny czas w ekskluzywnym hotelu w towarzystwie nie mniej ekskluzywnych "dam". W drodze powrotnej samochód odmawia posłuszeństwa ze względu na brak paliwa, a jako że wracali "pod wpływem" bocznymi drogami, bohaterowie "Wkręconych" znajdują się w szczerym polu, na polskiej prowincji. Tak się składa, że władze pobliskiego miasta ("gra" go w filmie urokliwy Zamość) oczekują zapowiedzianych przez wiceministra Knapika (znajomego miejscowego prezydenta Mikulskiego) inwestorów, mających tchnąć życie w cierpiący na kłopoty ekonomiczno - społeczne region. Trzej bezrobotni ze Śląska zostaną wzięci za owych niemieckich wybawicieli i od tego momentu zaczyna się cała komedia pomyłek, typowe qui pro quo. Szpak, Kozioł i Zarówny podejmują grę, przyjmują twardo brzmiące, niemieckie nazwiska, przyjmują tytuły naukowe i służbowe, tworzą na użytek lokalnych elit swoje nowe życiorysy...

Jak się łatwo domyślić dochodzi przy tym do wielu zabawnych sytuacji, które świetnie wygrywają zatrudnieni po raz kolejny przez Wereśniaka aktorzy: Piotr Adamczyk ("Franczesko") i Bartosz Opania ("Fikoł") oraz rewelacyjny mało opatrzony dotychczas Paweł Domagała w roli "Szyi", małżonka tajemniczej Jadwigi. To on wydaje się być głównym motorem napędowym sytuacyjnego i charakterologicznego komizmu filmu "Wkręceni". Oczywiście, nie ujmując wymienionym wcześniej aktorom, a także Kamilli Baar w roli namiętnej dziennikarki, Dominice Kluźniak jako córce prezydenta miasta, Krzysztofowi Stelmaszykowi w roli owego miejscowego dygnitarza, który, przygotowując się do kolejnej elekcji nie zauważa, iż jego małżonka (Monika Krzywkowska) tonie w ramionach "Szyi" pod dachem pana prezydenta. Warto też zwrócić uwagę na drugoplanową postać komendanta Grygalewicza, którego gra Kacper Kuszewski, prezentując spory talent komediowy, jakże odmienny od tego, co od lat aktor demonstruje jako smętnawy Marek w pewnym serialowym tasiemcu.

Oczywiście, malkontenci zarzucają i pewnie zarzucać będą filmowi średnią oryginalność fabuły (powielanie koncepcji qui proquo), wykorzystywanie motywów znanych z innych filmów, schematyczność postaci, autocytaty (na przykład bohater grany przez Bartosza Opanię wspomina w dialogu o serialu "Na dobre i niedobre", co kojarzy się z serialem, który gra aktor, a którego kilkanaście odcinków wyreżyserował Piotr Wereśniak), miałkość wątku romantycznego... Jakie to ma jednak znaczenie w zestawieniu z reakcją widzów wybuchających co i rusz głośnym, niewymuszonym śmiechem i wychodzących z kina w niezwykle pogodnym nastroju, ubawionych po pachy? Wszak kino to także (a niektórzy nawet twierdzą, że przede wszystkim) rozrywka. A jeśli na dodatek jest ona na przyzwoitym poziomie, jak film "Wkręceni" Piotra Wereśniaka, to czego chcieć więcej?! W pakiecie widz otrzyma także pięknie sfotografowany przez Macieja Majchrzaka Zamość (także z lotu ptaka, co jest z kolei zasługą Artura Gajdzińskiego i Jacka Drofiaka). Tylko wybrać się do kina, a potem zanucić promujący go hit "Wkręceni - nie ufaj mi" w wykonaniu zespołu LemOn z charyzmatycznym solistą, Igorem Herbutem.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto