Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Wojna Charliego Wilsona” na ekranach kin

Maria Piękoś
Maria Piękoś
plakat promujący film
plakat promujący film
Kolejna z produkcji nominowanych do tegorocznych Oscarów zawitała do Polski. Ma tylko jeden plus. Rolę zagraną przez Philipa Seymoura Hoffmana.

Czy historię teksańskiego kongresmena, który postawił wspomóc afgańskich mudżahedinów w walce z rosyjską okupacją, można opowiedzieć banalnie i monotonnie? Zwłaszcza jeśli walka ta zawiera w sobie tajne operacje CIA, dramat miejscowej ludności i ogromne pieniądze? Można – „Wojna Charliego Wilsona” jest świetnym przykładem zmarnowania ogromnego potencjału scenariusza.

Twórcy filmu chcieli nam zaproponować kino polityczne, dla bezpieczeństwa osadzone w zamierzchłej przeszłości lat osiemdziesiątych. Czy im się udało? Zdecydowanie nie. Otrzymujemy film przegadany, któremu brakuje dynamiki, a wręcz jakiegokolwiek tempa akcji. Większość scen nakręcona została w studiu, widać niedostatek atrakcyjnych lokacji, deficyt porywających zdjęć (są sporadyczne), o które aż się prosi, biorąc pod uwagę umiejscowienie akcji w Pakistanie.

Żarty językowe, kąśliwe komentarze i szczypta ironii potrafią rozbawić i zainteresować, niemniej nie można całego filmu budować jedynie na nich, a w „Wojnie Charliego Wilsona” wiele więcej nie znajdziemy. Wielkie, hollywoodzkie nazwiska nie pomogły. Tom Hanks i Julia Roberts grają co najwyżej poprawnie, bez zaangażowania, ogólnie cały obraz wydaje się być nakręcony jako karna praca domowa – byle był. W pewnym momencie jesteśmy tak znudzeni, iż los Mudżahedinów, jak i całej reszty bohaterów jest nam zupełnie obojętny.

Z całej nudnej papki wyłania się triumfalnie jedna osoba – Philip Seymour Hoffman. Aktor utalentowany i pełen wyrazu. Otrzymawszy w zeszłym roku Oscara za genialną rolę Trumana Capote, tym razem również nie rozczarowuje. Dwoi się i troi, prawie można dostrzec pot na jego twarzy, jednak niezależnie jak bardzo by się starał, jeden aktor tak kiepskiego filmu nie udźwignie. Można za to być świadkiem intrygującego porównania, gdy na ekranie pojawia się kolejno Hoffman, Hanks i Roberts, widać różnicę w warsztacie aktorskim tych trojga, a raczej pozostali bledną szybko w cieniu Hoffmana, który otrzymał nominację za rolę drugoplanową. Więcej atrakcji raczej nie dostrzeżemy.

Na zakończenie otrzymujemy cytat z Charliego Wilsona: „Te rzeczy się zdarzyły. Były wspaniałe i zmieniły świat… i wtedy spie…śmy etap końcowy.” Cóż... Oni tylko końcówkę; reżyser - cały film.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto