Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wolność słowa, czy językowy rynsztok?

Kamil Bieńko
Kamil Bieńko
Retoryka naszych rodzimych polityków i dziennikarzy (również), często przypomina bełkot i zwykłe obrzucanie się oszczerstwami. Jako takie standardy wypowiedzi odchodzą do lamusa, a górę biorą emocje napiętnowane agresją, zawiścią i zemstą.

Polityczno-dziennikarskie słownictwo, to pobojowisko poziomem zbliżone do dyskusji wielu internetowych trolli, do których redaktor naczelny ''Dziennika'', Robert Krasowski napisał w liście otwartym: ''Pocałujcie mnie w dupę''.

Zabrzmiało jak wypowiedź półinteligenta, którego mianem nazwał Jacek Żakowski w osobie publicysty ''Rzeczpospolitej'' Rafała Ziemkiewicza. Jak widać koledzy po fachu również potrafią sobie dopiec.

Publicyści mają to do siebie, że wyrażają swoje opinie subiektywnie, z czym nie każdy polityk potrafi się zgodzić, jak choćby Ludwik Dorn, który odniósł się do tekstu dziennikarza ''Financial Times'' w następujący sposób: ''Dlaczego ja mam dyskutować z artykułem , którego autor skłamał, jak bura suka?''. Polityk udzielił tej wypowiedzi na antenie Radia Zet podczas rozmowy z Moniką Olejnik.

Słowa Ludwika Dorna to już niemalże mowa z rynsztoka, przy której wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego o ''małpie w czerwonym'' wydają się być ''błahostką''. Na taką obelgę naraziła się dziennikarka TVN 24, do której prezydent ewidentnie nie pałał sympatią.

''Prezydent może być niski, ale nie powinien być mały'' – to z kolei stwierdzenie Radosława Sikorskiego, które jakkolwiek błyskotliwe, to nie było w dyplomatycznym tonie.

To tylko nieliczne wybrane cytaty obrazujące poziom debaty publicznej w Polsce.
Osoby publiczne, na które są zwrócone oczy społeczeństwa dają naganny przykład dyskusji i braku etykiety. Niczym nie skrępowani rzucają kalumniami na lewo i prawo, bądź co bądź wytyczając nowe ''standardy'' porozumiewania się. Nie krępuje ich nawet kręgosłup moralny, którego trudno doszukać się w inwektywach. Nie krępuje ich niewyparzony język. Krępuje ich tylko brak kontrowersji i rozgłosu wokół własnej osoby czego najlepszym przykładem jest naczelny kabotyn, którego grzechem byłoby pominąć w przypadku tego tematu, czyli Janusz Palikot.

Jakie są zatem granicę wolności słowa i czy nie są on zbyt szerokie, skoro elita społeczeństwa tak nagminnie ich nadużywa? Czy media poprzez przekazywanie żenujących wypowiedzi nie przyczyniają się do dewaluacji wartości, tylko po to żeby podbijać sobie zyski? Czy może to my sami podbijamy te zyski, będąc żadnymi skandali i zarazem windujemy popularność wielu publicznych osób, które bazują na kontrowersjach, a nie kompetencjach.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto