Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspomnienia ze stanu wojennego - rodzina Duszaków

Grażyna Wosińska
Grażyna Wosińska
Mirosław Duszak - pierwszy z lewej - podczas internowania w więzieniu w Kwidzynie
Mirosław Duszak - pierwszy z lewej - podczas internowania w więzieniu w Kwidzynie Fot. archiwum rodziny Duszaków
Dwóch braci, Marek i Mirek, zostali internowani, a ich siostra Ela aresztowana. Wszystko przez wiersz potępiający stan wojenny. Słowa, które zbulwersowały władzę, brzmiały: "gówno zakwitło o północy".

Jadwiga i Franciszek Duszakowie wychowywali piątkę dzieci. Trójka z nich aktywnie działała w "Solidarności" od jej powstania. Rodzice i dwójka rodzeństwa aktywnie ich wspierali. Mieszkali w starej kamienicy przy ulicy Huzarskiej. To był dom pełen rodzinnego ciepła, ale otwarty dla wszystkich, którzy wracali z internowania. Bywał w nim Jacek Fedorowicz, autor słynnych audycji satyrycznych.
Wywiozą na wschód
Najpierw w ręce milicji dostał się Marek Duszak.
- Gdy skończył się program w telewizji, rozległ się głośny, natarczywy dzwonek do drzwi – wspomina. - O tej porze? Kto to może być? Podszedłem do drzwi i spytałem: kto tam? W odpowiedzi usłyszał: sąsiad z dołu, mieszkanie mi pan zalewa. - Spojrzałem przez wizjer, ale nikogo nie było widać – opowiada pan Marek.
- Na moje protesty usłyszałem radę, bym otworzył, wtedy to zobaczę. Mówili prawdę, gdy uchyliłem drzwi, wpadło do przedpokoju trzech: najpierw cywil z kwadratową gębą, a za nim dwóch innych w mundurach. Powiedzieli, że są z milicji i kazali się ubierać. A co chodzi dowiem się na komendzie. Pan Marek nie pojechał jednak na komendę, tylko do koszar. Tam milicjanci pokazali Markowi decyzję o aresztowaniu. Gdy przywieźli komplet kolegów ze związku, wszystkich wepchnięto do "budy" więziennej. - Pamiętam, że ktoś z kolegów zapytał, gdzie nas wiozą. W odpowiedzi usłyszał, że na Wschód, za Ural – wspomina Marek Duszak. - Dojechaliśmy do więzienia w Iławie.
Uwolnić Lecha
Teraz czas na opowieść o Mirku. Nie aresztowano go jak wszystkich, 13 grudnia 1981 roku, bo był w tym czasie w pracy na nocnej zmianie. Rano poszedł do siedziby Zarządu Regionu "Solidarność". Lokal był już zdemolowany. Planował strajki i protesty, ale wbrew zasadom konspiracji poszedł do domu. Tam dwóch uzbrojonych ludzi zabrało go. Matka zdążyła tylko wręczyć mu różaniec. Również trafił do Iławy. Nie poddawał się więziennemu rygorowi. Nie golił się i wykonał orła na śniegu. Za to trafił do izolatki. - Mojego ojca "resocjalizowano" w czasach stalinowskich, w nieogrzewanych namiotach zimą – dodaje Mirek.
Nie zrażony szykanami organizował każdego 13. dnia miesiąca, uroczystości w
świetlicy. Pod czujnym okiem strażników, swojej siostrze Elżbiecie, przekazywał gazetkę "Nasza krata" i koszule z napisem "Uwolnić Lecha".
Czytaj dalej --->

Do sądu za wiersz
Rodzina Duszaków, tak jak inne rodziny internowanych, nie traciła ducha. Po wieczerzy wigilijnej 1981 roku, przed północą, Elżbieta z żoną Marka - Anną pojechały do Iławy. Nie widziały się z braćmi, ale dostarczyły świąteczne paczki.
Potem w sylwestra pojechał Franciszek Duszak - ojciec. Zobaczył tylko Marka. Nie pozwolono na widzenie z Mirkiem, ze względu na, jak się wyraził esbek: "jego krnąbrną postawę".
Strażnicy jak mogli utrudniali życie rodzinom. Gdy wszyscy przywozili dary dla internowanych w siatkach, wydali zarządzenie, że paczki mogą być tylko w kartonach. Elżbieta i jej mama szybko się uporały z tym utrudnieniem, i jeszcze pomagały innym.
Elżbieta nie tylko wspierała braci. Sama protestowała przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. 13 stycznia 1982 roku wywiesiła wiersz na tablicy ogłoszeń w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Elblągu, gdzie pracowała. Ten debiut poetycki, pewnie nie zwróciłby uwagi czujnych pracownic i szefostwa, gdyby nie słowa: "gówno zakwitło o północy".
Dwa dni później, Elżbieta nie wróciła z pracy do domu, bo milicjanci ją aresztowali. Przez kilka dni siedziała w komisariacie w Elblągu, a potem przewieziono ją do aresztu śledczego w Ostródzie. Sprawą zajął się Sąd Marynarki Wojennej, bo wiersz według władzy, zagrażał polskiej racji stanu. Sędziowie po przemyśleniu sprawy orzekli, że słowa o tym, co zakwitło o północy, nie są groźne. Zapadł wyrok uniewinniający. Elżbieta wróciła do domu z jednodniowym opóźnieniem. Formalności w areszcie tak długo trwały. Nie przerwała działalności opozycyjnej, podobnie jak jej bracia.
Godni pamięci
Elżbieta doczekała wolnej Polski. Umarła na raka w 2000 roku. Miałam szczęście ją poznać. Pieniądze i kariera nie miały dla niej znaczenia. Liczyło się tylko to, by postępować uczciwie, zgodnie z dekalogiem. Nie ważne były represje. Jej mama Jadwiga też już nie żyje. To dzięki niej, w domu było wiele ciepła nie tylko dla własnych dzieci, ale dla wszystkich, którzy potrzebowali schronienia.
Franciszka Duszaka też nie ma już na tym świecie. Był twardy i bezkompromisowy, jak Elżbieta. Ciężko pracował w melioracji. Był najlepszym majstrem. Wiele razy przymuszano go, by zapisał się do partii, ale zawsze odmawiał. Wiem o tym od swojej mamy, też już nie żyje. Czasem rozmawiali w pracy o dzieciach i właśnie o tym partyjnym nacisku.
Po pracy Franciszek Duszak szedł na działkę. - Nie rozumiem, jak na to wszystko znajdował siły – mówi z dumą Marek. Rodzina Duszaków z przekonania przeciwstawiała się władzy ludowej i stanowi wojennemu. Są cichymi bohaterami i bez wątpienia warto o nich pamiętać.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto