MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

"Wszystko za życie", królestwo za ascetę

Anna Garczyńska
Anna Garczyńska
Plakat filmowy "Wszystko za życie".
Plakat filmowy "Wszystko za życie". materiały prasowe
Sean Penn tym razem jako reżyser: bardzo ciekawie o samotniku z wyboru i zakorzenieniu człowieka w społeczeństwie na podstawie książki Jona Krakauera „Into the Willd."

W 1990 roku prawdziwy Christopher McCandless (Emile Hirsch), zdolny i oczytany absolwent uniwersytetu, pragnąc uwolnić się od żyjących w toksycznym związku rodziców, odrzucając społeczne konwenanse i pozbywając się pieniędzy, wyrusza w podróż przez Stany, by ostatecznie osiąść we wraku autobusu na Alasce. Tam po tygodniach upragnionego, koczowniczego trybu życia zostaje pokonany przez surową dzicz, ale i odnosi pewne osobliwe duchowe zwycięstwo.

„Wszystko za życie” to pod wieloma względami klasyczny film drogi, w którym zbuntowany, acz wdzięczny bohater spotyka różnych ludzi w podróży i snuje egzystencjalne refleksje na swojej drodze ku mądrości (Chris dosłownie nazywa ostatni rozdział swej podróży „Gaining wisdom”). Przemyślenia wzbogaca licznymi literackimi cytatami (choć ich nadmiar brzmi tu dość pretensjonalnie), a w swojej dwuletniej wędrówce, mimo eskapistycznych deklaracji, to właśnie na ludziach pozostawia najtrwalszy ślad swej obecności (lub nieobecności). Zrywa kontakt z rodzicami (i ze szczególnie bliską siostrą), mimochodem naprawia nadwątlony związek pary hipisów, niecelowo przywiązuje do siebie młodą dziewczynę i zaczyna zajmować miejsce syna w życiu samotnego weterana. Życie społeczne wydaje się nieubłaganie wciągać Chrisa i za wszelką cenę chronić przed naiwnym pustelnictwem: a my zastanawiamy się – czy przez swą żelazną konsekwencję w dążeniu do celu ten faktycznie staje się wolny?

Niespodziewanie dość, ale jednak, na myśl przychodzi mi „Święty” Jana Józefa Szczepańskiego – przewrotny esej o Maksymilianie Kolbe. Autor zestawia heroizm świętego i „odbrązowioną” postać księdza pod kątem biograficznym, zastanawiając się nad współczesną kondycją świętości w świecie. Ciekawe jest to, jak Szczepański wychwytuje sprzeczności tkwiące w kapłańskiej posłudze – nawołujący do ubóstwa ksiądz, przywdziewający zgrzebny ubiór i zarazem podróżujący nowoczesnym samolotem, wygląda tak samo dziwacznie jak człowiek pretendujący do zespolenia z naturą, a sam jednocześnie, przez swoje ucywilizowanie, nieświadomie obnoszący się z niewinną wiatrówką czy opuszczonym autobusem.

Penn zdaje się mówić, że czysta – czy nawet półczysta – asceza nie jest możliwa na obecnym etapie rozwoju ludzkości. Ale nie sama asceza jest ważna, lecz dążenie do "zdecywilizowania" – zwłaszcza w sensie mentalnym, dopowiada poprzez Chrisa: bo ostatecznie, jakże ideologicznie malownicza jest próba tej ucieczki totalnej (i jak zarazem urokliwe są hipisowskie enklawy pośrodku pustkowia!), jakże sympatyczny jest bohater wygłaszający monolog na temat smakowo-estetycznych walorów zwykłego jabłka!

A wszystko powyższe zwłaszcza przy wspaniałej ścieżce dźwiękowej autorstwa m.in. Eddiego Veddera. Penn, co mu się chwali, stworzył film jednocześnie wizualnie przyciągający, jak i skłaniający do przemyśleń; mówiący jakby – by wrócić jeszcze do Szczepańskiego – że bardziej niż kiedykolwiek pożądamy współcześnie nie tylko świętości - potrzebujemy i buntowników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tragiczne zdarzenie na Majorce - są zabici i ranni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto