Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Z Litwą jest źle" - twierdzi Michnik. A może niedobrze z Michnikiem?

Eugeniusz Możejko
Eugeniusz Możejko
Łukasz Gdak/Poznań Nasze Miasto
"Z Litwą jest źle" - napisał ostatnio na łamach swojej gazety Adam Michnik. Z lektury jego artykułu mogłoby jednak wynikać, że z Litwą nie jest aż tak źle, ale niedobrze jest z Michnikiem.

"Ignorancja i podejrzliwość są mieszaniną piorunującą. Niestety, tak dziś ewoluują stosunki polsko-litewskie" - pisze Adam Michnik w "Gazecie Wyborczej" (24 marca 2012) w artykule zatytułowanym "Z Litwą jest źle". Na takie dictum niektórym mogło się już zdawać, że jeden z wybitnych architektów strategicznego partnerstwa Polski i Litwy przejrzał - po z górą dwudziestu latach - na oczy. Nic z tego.

Michnik nadal odmawia udzielenia odpowiedzi na pytanie, dlaczego to stosunki polsko-litewskie ewoluują w tak fatalnym kierunku, skoro do niedawna wyglądały, przynajmniej w opinii "Gazety Wyborczej", całkiem dobrze. Wydaje się, że zdaniem jej naczelnego, jest to - może nie wyłączna, ale jednak nieporównanie większa - wina Polski. To oczywiste: "(...) skoro Polaków jest dziesięciokrotnie więcej niż Litwinów, to każda wina polska jest dziesięciokrotnie większa."

Niestety czytelnik tekstu Michnika nie dowiaduje się, jaką listę polskich win wobec Litwy trzyma on w swoim redakcyjnym biurku i która z nich jest największa. Można wszakże domniemywać, że jest to "agresja Żeligowskiego" i "okupacja" części Wileńszczyzny, uznanej na podstawie "umowy suwalskiej" za integralną część Litwy.

Mimo nie dość solennej ekspiacji za popełnione w przeszłości zbrodnie i mimo wezwań do konfliktu współczesnych szowinistów "po obu stronach", zwyciężał rozsądek. W Polsce dominowała życzliwość, choć po stronie litewskiej dominowała jednak nieufność - opisuje Michnik. Czyli było dość pięknie. Nadal jednak nie wiemy, co ten niemal sielankowy obraz zepsuło. Dążąc do rozszyfrowania zdania Adama Michnika w tej materii (jesteśmy mu to winni, skoro zechciał się höchstpersönlich wypowiedzieć na ten temat), jesteśmy skazani na zawarte w jego artykuliku napomknienia i sugestie.

Adam Michnik słusznie odrzuca padające z obu stron oskarżenia o knowania z Moskwą czy Putinem, które nie mają ze sprawą nic wspólnego, uznaje jednak za stosowne napomnieć Polaków z Wileńszczyzny, że mają być lojalnymi obywatelami Litwy. Jego "Gazeta Wyborcza" czyniła to zresztą wielokrotnie w pierwszych (a i dalszych) latach litewskiej niepodległości, warto jednak odnotować zmianę tonu wypowiedzi: zamiast dawniejszych surowych napomnień, niekiedy wręcz oskarżeń rzucanych pod adresem polskich poddanych niepodległej Litwy autor "Z Litwą jest źle" wprawdzie nie omieszkał zwrócić im ponownie uwagę, że "państwo litewskie ma prawo oczekiwać lojalności od wszystkich swoich obywateli", równocześnie jednak oględnie dodał, że "litewscy obywatele narodowości polskiej mają prawo oczekiwać od Litwy sprawiedliwego traktowania, a od Polski - życzliwości." Z tą życzliwością jednak nie przesadzajmy: "Życzliwość ma jednak granice – zaznacza Michnik - polskie elity powinny zrozumieć litewskie lęki np. przed postulatem autonomii terytorialnej".

Oczekiwania sprawiedliwego traktowania mają też swoje granice. Postulat autonomii (warto uściślić - kulturalnej) pojawił się w okresie konstytuowania się odrodzonej Litwy jako państwa dla Litwinów, w którym wszyscy "ludzie Litwy" mają stać się prawdziwymi Litwinami. Do najenergiczniej odrzucających tę
wspaniałomyślną ofertę rzeczywiście należeli Polacy z Wileńszczyzny litewskiej. Pod gradem oskarżeń o separatyzm i chęci dokonania zamachu na terytorialną integralność tworzącego się państwa ich przedstawiciele pilnie jednak później unikali podnoszenia tej kwestii. I tak postępują nadal. Jeżeli takie myśli znowu pojawiają się w głowach niektórych Wilniuków, to jest to odpowiedź na nieustępliwie realizowaną politykę lituanizacji - ograniczania szkolnictwa mniejszości, kolonizacji ich ziem przez przybyszy z głębi kraju, totalnego wypierania ich języka z przestrzeni publicznej i stosowania groteskowych reguł zapisywania ich nazwisk i wiele innych bardziej wyrafinowanych metod.

Pisania o tak drażliwych kwestiach pilnie unikała i unika "Gazeta Wyborcza". Zdaje się nic o nich nie wiedzieć także Adam Michnik, kiedy łagodnie strofuje Litwinów za uparte utrzymywanie zakazu zapisywania nazwisk Polaków w polskiej pisowni. "Upór w sprawie tak nieistotnej jest fatalny" – rozpacza. Dla kogo - nieistotnej, a dla kogo innego - i owszem, a dla jeszcze kogoś innego jest to sprawa o wręcz strategicznym znaczeniu. Dla Polaków z Wileńszczyzny jest to kwestia uznania ich tożsamości. I właśnie stąd bierze się litewski upór w odmowie spełnienia tego postulatu. Litewska pisownia nazwisk jest bowiem tylko jednym, przyznajmy nie najważniejszym, instrumentem w bogatym arsenale środków przywracania Wileńszczyźnie jej "prawdziwej", litewskiej tożsamości; innym jest budowa na jej terytorium sieci litewskich szkół ze szkołą tysiąclecia Litwy w Solecznikach, która (po nieznanym "Gazecie" występie małej bohaterki, Katažiny Andruškevič, zwalczającej skutki polskiej okupacji jej rodzinnych Solecznik), objawiła się jako prawdziwa szkoła janczarów; jeszcze innym jest spychanie na margines społeczny Polaków poprzez pozbawianie ich własności czy ograniczanie możliwości zdobycia lepszej pracy pod pretekstem niedostatecznych kwalifikacji językowych.

Ustępstwo w tej jednej sprawie mogłoby naruszyć konstrukcję, która ma prowadzić (i stopniowo prowadzi) do osiągnięcia strategicznego celu polityki litewskich rządów wszystkich odcieni, jakim jest przywrócenie na łono litewskiego narodu zabłąkanych owieczek, które ubrdały sobie, że są Polakami.

Znajdź nas na Google+

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto