Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z Nowym Rokiem chwiejnym krokiem

Iwa Zjawińska
Iwa Zjawińska
Uff! Nowy Rok przywitaliśmy godnie i radośnie: fajerwerkami, szampanem (czyt. winem musującym),toastami i szczerymi życzeniami pomyślności - przynajmniej ja. Po ochłonięciu, pierwszego dnia Nowego Roku nadszedł czas, by wkroczyć w realia 2012r.

Nie dość, że budzę się starsza o jeden dzień roku kalendarzowego,to jeszcze
z dokuczliwym natłokiem myśli, nieznośnie paraliżujących pozytywne myślenie.
Pomimo to stawiam odważnie pierwszy krok w Nowy Rok; a tu zaskoczenie!
Pogięło mnie, czy co?

Najwyraźniej pogięło i to nie z powodu nadużyć konsumpcyjnych, ale wskutek niedomagania kończyny dolnej, raz to lewej, drugim zaś razem prawej. Jakaś rwa, czy inne lumbago. Mój przyjaciel serdeczny dodał przedrostek ku.. i skwitował swoje poczucie humoru gromkim śmiechem. Ale mnie było jakoś nijako. I najwyraźniej nie do śmiechu. Chwiejnym, posuwistym ni to krokiem, z nosem zwieszonym na przysłowiową kwintę, ruszyłam do łazienki z silnym postanowieniem zwalczenia słabości ciała, poprzez zadziałanie na obszar źródła bólu i niedomagania gorącą wonną kąpielą. A tu niespodzianka,również niemiła.

Zawór baterii wannowej przekręca się, ale bez efektu. Zapewne głowica lub uszczelka poszła, przez tę naszą wrocławską paskudną wodę! Powiedziałam sobie:tylko spokojnie, usiądziesz przy smacznej kawce i coś wymyślisz! Ucieszona łatwością, z jaka niespodziewanie zniosłam kolejny policzek od Nowego Roku, przemieściłam się po długim przedpokoju (zawsze mi się kojarzył z wagonem kolejowym,wiec mogłam sobie przez chwilę pomarzyć,że jestem w podróży do jakiegoś malowniczego miejsca) do kuchni w kierunku cudownego przedmiotu, expresu ciśnieniowego,który w ferworze świątecznych
zakupów nabyłam. Postanowiłam z ogromnym samozadowoleniem:tylko kawka z czapą spienionego mleka poprawi moją nadszarpniętą kondycję. Okazało się jednak w efekcie podjętych działań, że mlecznej czapy nie będzie. Albo mleko podłe, albo super-wynalazek, czyli nowo nabyty expres nie taki znów super. Zadowoliłam się więc kawą zwyczajnie zabieloną; i tak miałam szczęście, że mleko się nie zważyło. Bo mogło! Jak to masło zakupione w przeddzień wigilii, które w momencie stapiania, aby polać nim tradycyjne pierogi okazało się stare i zjełczałe!

I trzeba było spożyć pyszne, własnoręcznie wykonane pierożki po chłopsku wg receptury szefa kuchni renomowanego hotelu zakopiańskiego (nazwy już dziś nie pamiętam),omaszczone pospolitym "Kujawskim" olejem. Wracając jednak do wątku głównego - sącząc kawę przypomniałam sobie nagle, że mogę skorzystać z pakietu Home-Assistance, który posiadam w ubezpieczeniu karty kredytowej. Eureka! Będzie kąpiel regenerująca. Z entuzjazmem zabrałam się do przerzucania teczek i koszulek z wielością umów bankowych, telefonicznych, etc, celem odnalezienia właściwego n-ru kontaktowego. Trochę mi zeszło zanim odnalazłam poszukiwany akt prawny. Z nadzieją na spełnienie przyziemnego marzenia dzwonię pod wskazany nr z kierunkiem warszawskim. Dyżurny konsultant miło mnie poinformował, że skontaktuje się ze mną Pan Hydraulik.

Trochę to potrwało, a zważywszy na fakt, że dokuczliwa dolegliwość w kręgosłupie promieniująca do nóg niestety się pogłębiała, potencjał pozytywnego nastawienia drastycznie mi się obniżył. Łyknęłam nawet jakieś pigułki przeciwbólowe, ale nastrój przygnębienia dopadł mnie jeszcze bardziej kiedy zapoznałam się post factum z ulotką informacyjną, z której czarno na białym wynikało,iż po ich przyjęciu nie będę mogła niestety dopić ku pokrzepieniu ciała i ducha ulubionego "Sowietskoje Igristoje", którego ok.1/3 butelki czekało schłodzone w lodówce. Muszę dodać, że ten kultowy trunek został zakupiony dopiero za trzecim podejściem, po przytarganiu do domu zamienników o nazwach Siewiernoje i Russkoje...oczywiście też Igristoje. Stwierdziłam,że na tak poważne sprawunki absolutnie należy zabierać okulary do czytania i to lepszej mocy.

A więc Pan Hydraulik nie nazbyt późnym popołudniem zaanonsował się i przybył. Ku mojemu szczeremu zatroskaniu stwierdził, że głowicy którą należy wymienić nie posiada, poza tym sugeruje wymianę baterii do zrealizowania na dzień jutrzejszy. Z braku innej opcji przystałam na tę propozycję. Żeby jakoś przetrwać do upragnionej kąpieli, która miała mnie wybawić z zapaści zdrowotnej postanowiłam tymczasem ratować się farmakologicznie i w tym celu udałam się widocznym gołym okiem,nierównym krokiem do pobliskiej apteki; miałam szczęście,ze winda była sprawna, bo zejście po schodach z 3-go co prawda tylko piętra w trzymającej mnie niemocy byłoby niemiłym przeżyciem.
Po rzeczowej konsultacji okazało się,że lek który hipotetycznie może być
skuteczny jest dostępny na receptę. Stwierdziłam,że mam jeszcze godzinę,aby załatwić tę formalność w poradni, do której jestem przyporządkowana.

Dotychczas takie problemy udawało mi się rozwiązywać telefonicznie. Z pewnym już niedowierzaniem w skuteczność działań podejmuję kilkakrotnie próby dodzwonienia się do rejestracji mojej poradni rodzinnej. Telefon jak zwykle milczy i dopiero udaje mi się uzyskać połączenie z n-rem gabinetu lekarskiego. Niestety telefon odebrała pani ze średniego personelu medycznego, po czym zaproponowała wizytę za 2 dni. Szantażem psychicznym udało mi się wyłudzić zobowiązanie do wystawienia recepty na pożądany lek na jutro i poczytuję to sobie za duży sukces mediacyjny. Ale żeby nie było zbyt łatwo, absolutnie zażądała mojego osobistego stawienia się z dokumentem ubezpieczenia. Nie wiem już jak mi się udało tam dotrzeć; w każdym razie kazali donieść, to doniosłam!

Nazajutrz przedpołudniowa porą odważyłam się przypomnieć Panu Hydraulikowi, który wbrew zapewnieniom, że stawi się najpóźniej do 10.00 jakoś to przeoczył. Poszłam już na to, aby za mnie zadecydował o wyborze baterii (byle tylko nie chińszczyzna i nie z najwyższego pułapu cenowego). Po tych ustaleniach zjawił się bardzo szybko i w miłym przyjaznym klimacie błyskawicznie dokonał wymiany armatury. Co fachowiec,to fachowiec! Poczęstowałam go tą kawa z mojego super-expresu; niestety była bez ubitej mlecznej pianki. Pan przed wyjściem przypomniał o uregulowaniu należności za materiał, bo robocizna należała mi się gratis w ramach pakietu.

Gdy napomknęłam o fakturze za baterię poczuł się wyraźnie dotknięty, więc odstąpiłam od dalszego nagabywania. Zwłaszcza,że wręczył mi metryczkę baterii z kartą gwarancyjną.
Po jego wyjściu z ogromną ulgą zanurzyłam się w rozkosznej kąpieli. A wieczorem po herbacie przed TV przejrzałam dokument nowo założonej armatury; jak przypuszczałam gwarancja ważna jest tylko z dowodem zakupu, którego nie posiadam. Ale co tam się może uszkodzić w nowiutkiej baterii! Kiedy z ciekawości zajrzałam na stronę internetową producenta okazało się, że narzut cenowy jaki zastosował Pan Fachowiec pokrył z nawiązką koszt usługi. I po co było mi tam zaglądać! Moja ufność wobec usługodawców została po raz kolejny zachwiana.

A na koniec zadam sobie i Wam pytanie: czy wszystkiemu co niedobrego może się przydarzyć winna jest lewa,czy prawa noga? O ile pewniejszym krokiem można by wejść w Nowy Rok przy sprawnie funkcjonującej prawej i lewej... wespół, w zespół.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto