Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakochany kasiarz, czyli "Hallo Szpicbródka" w Teatrze Syrena

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Hallo Szpicbródka
Hallo Szpicbródka Teatr Syrena
"Halo Szpicbródka, gdzie jesteś, gdzie melinę masz. Z Tobą znajomość jest warta pięć tysięcy aż. Halo Szpicbródka, o tobie wszyscy marzą, śnią" - śpiewają bohaterzy sztuki "Hallo Szpicbródka" Ludwika Starskiego.

Musical "Hallo Szpicbródka" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka opowiada historię króla kasiarzy, który działał w dwudziestoleciu międzywojennym. Mimo że Szpicbródka to postać fikcyjna, to zna go prawie każdy - za sprawą filmu w reżyserii Janusza Rzeszewskiego i Mieczysława Jahody, który stał się jednym z największym przebojów polskiej kinematografii.

Teatrzyk rewiowy "Czerwony Młyn", którego właścicielem jest Lalewicz (w tej roli Mateusz Deskiewicz), przeżywa poważne problemy artystyczne i finansowe. Przekłada się to na słabą frekwencję na widowni oraz brak pieniędzy na pensje dla pracowników. Niespodziewanie z pomocą przychodzi elegancki dżentelmen Fred Kampinos (w tej roli Piotr Polk) i oferuje pokaźną sumę za teatr, który zamierza postawić na nogi. Jest jedynie przykrywka, bowiem bardziej od sztuk wystawianych na scenie, interesuje go pobliski bank, który zamierza okraść oraz Anita (w tej roli Anna Terpiłowska), jedna z tancerek, w której się zakochuje...

Sztuka wystawiana w Teatrze Syrena jest wiernym odzwierciedleniem wspomnianego filmu z 1978 roku - pod względem fabuły, ale nie pod względem rozwiązań reżyserskich. I dobrze, bo inaczej widzowie porównywaliby obie produkcje (tak jak w przypadku "Kariery Nikodema Dyzmy"). Kościelniak zachował swój styl, nie odtworzył realnego świata, lecz stworzył własny, w którym zakrólował ekspresjonizm niemiecki i przerysowania bohaterów i wydarzeń. Spodobało mi się nawiązanie do kina niemego, które budowało klimat grozy, a jednocześnie było zabawne.

Musical to przede wszystkim wpadające w ucho melodie. I tak jest i w tym przypadku. Zapadły mi w pamięć cztery utwory. Pierwszą piosenką jest "Co robić w taką noc" w wykonaniu Anny Terpiłowskiej. W oryginale śpiewała to Gabriela Kownacka: Co robić w taką noc. Tak wcześnie nie przychodzi sen. Co robić w taką noc? Samej mi źle. Na niebie tysiąc gwiazd. Kto zechce mi jedną dać? Co robić w taka noc kiedy się nie. nie chce się spać.

Drugim utworem jest "Kto tak ładnie kradnie, jak on!" w wykonaniu Anny Terpiłowskiej. Bardzo przekonująco zaśpiewała: Oddałabym pierścionki te i pończoch sto. By z tobą hen, do nieba biec ulicą złą. Bo kiedy w nas wygaśnie blask. Ty dla mnie skradniesz jedną z gwiazd. On tak ładnie kradnie co się da. Te brylanty, fanty, futra lwa. Gdy ktoś coś przeciwko niemu ma. To nie ja, to nie ja.

Trzecią piosenkę zna chyba każdy – to "Nogi roztańczone", którą w filmie śpiewała Irena Kwiatkowska. W spektaklu wykonuje ją Katarzyna Żak: Nogi, nogi, nogi roztańczone. Tańczą nogi, tańczą, jak szalone. Kto je ma? Właśnie ja! Każdy krok mój to taneczne "pas". Od kankana, polki, aż do walca. Piruety, pozy i na palcach. Grand battement, pas de chat, baletnica - voila!
Ostatnim utworem jest "Czy ja jestem fotogeniczna" w wykonaniu Justyny Jóźwiak. Czy ja jestem fotogeniczna? W filmie zagrać chcę! Oko żywe i twarz mimiczna - jak Danielle Darrieux. Grety Garbo mam kibić wiotką. A Marleny styl. Jak ta Pickford całuję słodko. I mam sex appeal.

Muszę przyznać, że wszyscy artyści byli znakomici – zarówno pod względem gry aktorskiej, śpiewu (to zasługa Aldony Krasuckiej, odpowiedzialnej za przygotowanie wokalne aktorów), jak i tańca (choreografię przygotował Jarosław Staniek). Jednak na największe brawa zasługują Piotr Polk, który wcielił się w rolę Freda Kampinosa vel Szpicródki, króla kasiarzy, Anna Terpiłowska czyli Anita, młoda aktorka, w której zakochuje się Szpicbródka (z wzajemnością) oraz Justyna Jóźwiak jako Vera Patroni, wyniosła i pewna siebie aktorka, która uważała, że wszystko jej się należy.

Świetnie poradzili sobie także Katarzyna Żak jako Makosia, pracownica bufetu, która kiedyś tańczyła w rewii, Piotr Siejka jako krawiec Salomonowicz, który jest bardzo uczynny oraz Jacek Pluta jako Mańkowski, tajniak, który chce złapać Szpicbródkę.

Warto wspomnieć także o scenografii Damiana Styrny, przedstawiającej kulisy teatru, piwnicę oraz ulicę z latarniami. Dużym atutem były także wizualizacje przedstawiające przedwojenną Warszawę. Niezwykłe były także kostiumy Bożeny Ślagi, nawiązujące do dwudziestolecia międzywojennego.

Spektakl "Hallo Szpicbródka" bardzo mi się podobał. Jego zaletami są dynamiczna akcja, spowolnienie ruchów w chwilach bójek i gra światłami niczym w filmie niemym, melodyjne piosenki oraz zabawne i inteligentne dialogi. Polecam go każdemu, a szczególnie miłośnikom musicali.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto