Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zapiski z kontenerowego getta

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Kontenerowe osiedle jako tymczasowa budynki szkolne w Finlandii
Kontenerowe osiedle jako tymczasowa budynki szkolne w Finlandii
Rozwiązanie problemu lokatorów zalegających z opłatami za mieszkanie? Coraz częściej samorządy sięgają do pomysłu stawiania tzw. kontenerowych osiedli. Choć zdania w tej sprawie są podzielone, nie da się uciec od tematu marginalizacji obywateli "drugiej kategorii".

Ile ich jest, nikt dokładnie nie wie. Wiadomo natomiast, że stały się złotym środkiem władz samorządowych na "niesfornych" lokatorów, zalegających z czynszem, dla których brakuje lokali socjalnych z prawdziwego zdarzenia. Ale powodów do powstawania kolejnych kontenerowych osiedli na obrzeżach miast, jest tak dużo ile urzędów miast. Cieszyłam się jak głupia (...) Po 11 latach spędzonych w schronisku dla matek z dziećmi to było jak cud. I okolica fajna, blisko lasu, cisza, spokój. I miejsca dość, dwa pokoje, jeden połączony z aneksem kuchennym, łazienka z prysznicem i umywalką. Wszystko ładne, zadbane. Nam więcej nie trzeba - mówiła dla Gazety Wyborczej Maria Cieślewicz, mieszkanka bydgoskiego osiedla kontenerowego. A to działa już od 2009 r., władze miasta wydały na nie 2 miliony złotych, zapewniając przy tym jego przyszłych lokatorów o samych pozytywach nowych lokali. Niestety z czasem się okazało, że zapomniały wspomnieć o bardzo wysokich opłatach za ogrzewanie (do kontenerów przyłączany jest tylko prąd) sięgających nawet 700 - 1 tys. zł czy wszechobecnej wilgoci, z czasem zamieniającej się w grzyb na ścianach (zbudowane z blach kontenery nie przepuszczają powietrza). Kontenerowe osiedla powstały już m.in. na Górnym Śląsku czy podwarszawskim Józefowie, a wielkie kontrowersje budowa podobnych wywołuje od miesięcy w Poznaniu.

Katarzyna Czarnota, socjolog specjalizująca się w tematyce "kontenerowych gett", bo tak potocznie są nazywane nie zostawia na idei ich powstawania suchej nitki. Mieszkańcy miast, oczekujący w długich kolejkach na przydział mieszkania komunalnego bądź socjalnego, są traktowani przez władze miast jako kwestię, którą trzeba zatuszować najprostszym i najtańszym kosztem - pisze w swojej publikacji pt. "Kontenery: polityka wykluczenia". Czarnota, w tym samym tekście przedstawia realia takich osiedli oraz cytuje wypowiedzi wielu mieszkańców. Ludzi powciskali w te kontenery i nawet nie odpisują na listy. Nikogo tu nie było (...) Słyszałam też, że opowiadali, że my wszyscy kłamiemy. Nikt się nami nie interesuje - żali się 49-letnia kobieta, samotnie wychowująca dwójkę dzieci. Schemat zazwyczaj wygląda tak samo - niepłacony czynsz, zaleganie z rosnącym zadłużeniem czy eksmisja z kamienicy zajętej przez prywatne ręce, połączone z brakiem lokali socjalnych kwalifikuje takie osoby do mieszkania w kontenerowych osiedlach. A te na początku lśnią i jeszcze pachną nowością, ale z upływem czasu bardzo szybko tracą swój pierwotny blask. Lokatorzy kontenerowych osiedli, nie ukrywają w większości swojego rozczarowania brakiem zainteresowania ze strony władz miejskich, nawet gdy proszą o serwis techniczny "mieszkań socjalnych".

Inicjatywy powstawania nowych "kontenerowych gett", spotyka się ze sporym oporem lokalnej społeczności. Zanim w Bytomiu przy ulicy Składowej 19 władze samorządowe postawiło jedno z takich osiedli, mieszkańcy sąsiednich osiedli - powołali do życia nawet stowarzyszenie "Dla Bytomia", które postawiło sobie za cel niedopuszczenie do jego budowy. Ale argumenty, że nowe osiedle zamieni się w "getto biedy i wykluczenia" nie pomogły. Żywot motyla podzieliły także obawy, o wzroście przestępczości w tym rejonie śląskiego miasta. Ta część miasta nie wyróżnia się niczym na tle innych, jeśli chodzi o poziom przestępczości. Interweniowaliśmy tam zaledwie kilka razy - podkreślał asp. szt. Adam Jakubiak, rzecznik bytomskiej policji dla "Życia bytomskiego". Po pewnym czasie, gotowi do protestów mieszkańcy miasta również stwierdzili, że lokatorzy kontenerowych osiedli "niczym specjalnym się nie wyróżniają". Skutki? Samorządowcy z Bytomia znacznie rozbudowali istniejące osiedle, uznając takie rozwiązanie problemu sporej liczby lokatorów "na eksmisji" za wystarczające. Życie napisało do całej sprawy swój scenariusz - dwa lata po otwarciu pierwszych mieszkań, pięć z nich kompletnie się rozpadło z powodu podpalenia, pożaru i dewastacji (zobacz relację "Dziennika Zachodniego").
Jak w ogóle zaczęła się ta "kontenerowa odyseja" na polskiej ziemi? Różne źródła podają, że pierwsze takie osiedla powstały dla powodzian w 1997 r., a z biegiem czasu testowano je w różnych rejonach kraju. Początkowe założenia większości samorządów są zazwyczaj podobne - kontenerowe osiedla powstają z myślą o samotnych mężczyznach, zalegającymi z płaceniem czynszu i niestroniących od alkoholu i są wyjściem przejściowym, do czasu znalezienia mieszkań socjalnych z prawdziwego zdarzenia. A te sporo kosztują - łódzki magistrat zanim zrezygnował z pomysłu postawienia kontenerów mieszkalnych podał, że koszt postawienia jednego z nich to około 38 tys. zł. Łatwo zatem policzyć, ile zaoszczędzają samorządy wycofując się z budowy bloków socjalnych. Władze lokalne w miejscach gdzie już powstały kontenerowe osiedla, nie inwestowały w nie z myślą o samotnych matkach czy rodzinach bez lokalu socjalnego. Ale i dla nich z czasem znalazło się z nich miejsce. Mijały tygodnie, miesiące, lata a mieszkańcy kontenerowych osiedli zostali zostawieni na lodzie - bez kolejnych gwarancji o "tymczasowości" całej inwestycji. Co ciekawe, takie osiedla powstają także w innym europejskich krajach - w serbskiej stolicy, Belgradzie nad rzeką Sawą utworzono je z myślą o romskiej społeczności.

Kontener nie może być karą za to, że ktoś mało zarabia, ale projektem społecznym, określonym czasowo, w którym pomagamy ludziom wyjść z bezdomności, skrajnej biedy. Towarzyszyć temu musi pomoc w znalezieniu dobrej pracy. Mieszkańców osiedla kontenerowego absolutnie nie można zostawić samym sobie - uważa prof. prof. Maria Mendel z Uniwersytetu Gdańskiego, specjalistka w problematyce wykluczenia społecznego (czytaj wywiad na stronie Gazety Wyborczej). Reakcje społeczeństwa na powstawianie kontenerowych osiedli są bardzo różne - z jednej strony z obojętnością omijają je jak tylko się da, z drugiej zaś strony silny opór nie dopuszcza do budowy kolejnych. Bieda marsz do kontenera - taki napis, nawiązujący do bramy KL Auschwitz-Birkenau, pojawił się na plakacie poznańskiej Federacji Anarchistycznej. Taka forma agitacji przyniosła wiele kontrowersji i oburzenia, ale zadaniem twórców plakatu on "jest formą zaznaczenia pewnych problemów w mieście, którymi Poznań nie chce się chwalić sam". Radosław Poniat, socjolog tak podsumował stanowisko władz Białegostoku o budowie kontenerowych osiedli - Miasta nie stać na coś innego, więc te kontenery są najlepszą rzeczą, którą możemy mieć. Nikt nie zaproponował lepszego rozwiązania. Łatwo powiedzieć, że ludzi nie powinno się tak traktować. No to jak?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto