Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zezem z półobrotu, czyli o partyjnych transferach

Stefan Górawski
Stefan Górawski
Od dawna uważam, że polityka jest bardzo podobna do piłki nożnej, dlatego nie dziwi mnie, że partyjne zmiany i roszady kadrowe schodzą na poziom futbolowych kontraktów i transferów. Poszedłbym w tym kierunku jeszcze dalej.

Wśród ludzi interesujących się polityką przejście posła Bartosza Arłukowicza z jednej formacji partyjnej do innej, wywołało takie zainteresowanie, jak dajmy na to transfer naszej ligowej piłkarskiej gwiazdy między dwoma zantagonizowanymi klubami (nazwiska nie podam, bo nie znam żadnej gwiazdy w naszej ekstraklasie, dlatego przykład niech pozostanie domyślny). Obserwatorzy tak zwanej sceny politycznej (choć może być także polityczna murawa) w napięciu czekają na następne spektakularne ruchy kadrowe, które ożywią nasze nudne w sumie życie partyjno-polityczne.

W transferach siła

A przecież dobrze przemyślane transfery, to ileś procent poparcia w sondażach, które w gruncie rzeczy trzymają w ryzach nasz partyjny układ. Uważam, że na przykład przejście posła Ryszarda Czarneckiego do SLD (bo w tej partii jeszcze chyba nie był) dałoby lewicy jakieś 1.5 procent wzrostu, a to przecież nie w kij dmuchał. A taki przykładowo Stefan Niesiołowski w barwach PiS (w końcu spotkałby tam dawnych kolegów, do których niegdyś adresował precyzyjne podania), podrzuciłby przynajmniej o 2 procent słupek poparcia dla nowej (partyjnej) drużyny.

PiS z kolei mógłby oddać (sprzedać) Platformie Nelli Rokitę, która swoją świeżością i bystrością spojrzenia na polityczne boisko w swoistym wianie wniosłaby także sporo dobrego dla nowych barw. Z kolei Eugeniusz Kłopotek z PSL może grać w każdej formacji i na każdej pozycji, zmieniając klubową koszulkę nawet w przerwie meczu (to nie jest chyba mocnym atutem, ale warto mieć go w swojej kadrze).

Aksjomatyczne prawdy

No dobrze, ale ktoś może zapytać: a co z przekonaniami? (Tutaj robię przerwę w pisaniu, żeby spełnić własną potrzebę śmiechu). To w gruncie rzeczy naiwne pytanie i analogia z piłką nożną znowu bardzo wyraźna. W futbolu zazwyczaj zakłada się te koszulki klubowe, które zapewniają sławę (o forsie nie wspomnę). O niebo większe znaczenie mają te barwy dla kibiców („Chrobry moje życie” - słyszę czasem w moim mieście, zastanawiając się co ci chłopcy jarają), ale generalnie, to zawodnicy rzadko chcą za nie umierać (i dobrze w gruncie rzeczy).
W polityce sprawa jest jeszcze prostsza, bo wystarczy przyjąć dwie aksjomatyczne prawdy:

1. Jeśli należy się do obozu sprawującego władzę, który naród obdarzył zaufaniem podczas ostatnich wyborów, to wszystko, co robimy jest dobre albo bardzo dobre, a byłoby jeszcze lepsze, gdyby opozycja okazywała więcej odpowiedzialności za kraj, szczególnie w sprawach, które powinny być ponad partyjnymi podziałami.

2. Jeśli należy się do obozu opozycji, to wszystko co robią sprawujący władzę, którym naród nieodpowiedzialnie lub przez przypadek ją powierzył, jest złe albo bardzo złe, a byłoby dużo lepiej, gdyby rządzący okazywali więcej odpowiedzialności za kraj, szczególnie w sprawach, które powinny być ponad partyjnymi podziałami.

Znamy to wszystko, prawda? Zatem w nowym sezonie politycznym, czyli po wyborach - jak zawsze - ci, którzy wygrają będą postępować według punktu 1, przegranym zostaje pkt 2. Pryncypia więc nie ulegną żadnej zmianie, ale dobry partyjny gracz może błyszczeć sposobem ich prezentacji, finezją w grze, słownym dryblingiem i kondycją wykazywaną w realizacji taktyki określonej przez lidera zespołu.

Liderzy za granicę?

Właśnie, a co z liderami? Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński świetnie odnalazłby się na przykład w SLD (słowa o Edwardzie Gierku podczas kampanii prezydenckiej z czegoś się przecież wzięły), a Donald Tusk choćby w PJN (wszak jego ekipa też zacierała ręce z radości, kiedy tworzył się ten team). Ale ja bym jednak z liderami za mocno nie mieszał, bo różnie mogliby zareagować polityczni kibole (najgorszy wariant to bojkot urn), ja bym ich - liderów znaczy się - w nagrodę wysłał na kontrakty zagraniczne, niech zagrają w innych, silniejszych, ligach (wolałbym jednak, żeby nie na Wschodzie), niech się tam uczą nowych rozwiązań taktycznych, technicznych i kultury gry. A po upływie kontraktu mogliby wrócić do nas... Znowu analogia z piłką, czemu trudno się dziwić także z bardzo oczywistego i prostego powodu: futboliści i politycy powinni się jeszcze wiele uczyć, bo generalnie, to jedni i drudzy nie przynoszą nam ostatnio chluby. Ino - parafrazując klasyka - czy oni kiedyś będą chcieli chcieć?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto