Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zezem z półobrotu, czyli wcale nie cieszę się z Nowego Roku

Stefan Górawski
Stefan Górawski
Już niebawem, przynajmniej przez dobę, najważniejszym tematem w mediach będą relacje z powitania Nowego Roku, czyli kto pierwszy, gdzie najgłośniej, najbardziej radośnie... We mnie kołacze się inne pytanie: Z czego ci ludzie się tak cieszą?

W sylwestrową noc miliardy Ziemian, którzy żyją wg gregoriańskiego kalendarza, jak zawsze zresztą, czyli jak w każdą noc z 31 grudnia na 1 stycznia, z wielkim entuzjazmem, czasem wręcz spazmatyczną radością, przywitają Nowy Rok. Szampany, fanfary, petardy, sztuczne ognie, uściski, padanie w ramiona (czasem nieznajome), śpiewy, tańce, popijawy... Najkrócej mówiąc - ogólna radość i szczęście. Ale mnie - przekornie może - intryguje coś zupełnie innego: Z czego ci ludzie się tak cieszą?
Z tego, że trzeba dopisać sobie kolejny rok do metryki?
Że - mówiąc trywialnie - znowu (kalendarzowy) rok bliżej do śmierci? Czy nie ma w tym entuzjazmie jakiejś irracjonalności?

Przemijamy przecież...

Cieszyć się, że przemijamy? Rozumiem jeszcze kogoś, kto oczekuje, że najbliższy rok przyniesie coś wyjątkowego (wymarzoną wolność, skończone studia, rozwód...). Ale większość z nas śmiertelników tak naprawdę nie chce popędzać czasu, bo wcale nie cieszymy się, że wszystko przemija. Przeciwnie, ciągle słyszę narzekania, że „ten czas tak szybko leci”, że „upływa szybko życie”, że „nic nie może wiecznie trwać” itp. Ale właśnie w momencie, kiedy astronomiczny licznik wybija koniec następnego roku, kiedy robimy kolejny symboliczny krok ku końcu swojej ziemskiej wędrówki, wybuchamy radością, która byłaby zrozumiała w sytuacji zupełnie odwrotnej - gdyby można było przeżyć na przykład rok 2007 od początku. Trudno, w takiej sytuacji bez zastanawiania godzę się nawet na powtórkę kampanii wyborczej, serial nominacyjno-odwoławczy z wicepremierem Andrzejem L, spektakle z Anetą K. Nelly R. i Beatą S., telewizyjny show w misyjnej telewizji z jurorką Dodą, ptasią grypę i filipińskiego wirusa, znów nieudany start piłkarskich mistrzów Polski do Ligi Mistrzów… I wiele podobnych spraw, byle tylko przeżyć jeszcze raz także kilka miłych chwil z tego roku, który muszę pożegnać, choć dzisiaj nie pamiętam już (nigdy nie wiedziałem) jak wtedy układały się gwiazdy.

Czemu nie w czerwcu?

A jeśli czasem cieszę się w Sylwestra, to tylko dlatego, że mogę spędzić go w miłym towarzystwie, ale przecież takie noce mogą zdarzyć się również w lipcu, listopadzie i w każdym innym miesiącu. Właśnie, pora Nowego Roku też jest u nas taka sobie. Czy nie byłoby fajniej, gdyby inna konstelacja zaczynała początek liczenia obiegu Ziemi wokół Słońca? Przecież to wszystko jest umowne, a zapewne o wiele łatwiej, a i urokliwiej też, witałoby się kolejny rok w czerwcu na przykład. Wprawdzie w grudniu łatwiej schłodzić szampana, ale latem o ileż romantyczniej tańczyć pod rozgwieżdżonym niebem, przy akompaniamencie ptasich koncertów, obok skwierczących szaszłyków... Dobra, ale odbiegam od tematu, bo nie o termin przecież chodzi, a zrozumienie motywów tej eksplozji sylwestrowo-noworocznej radości. Czy ktoś wierzy, że kolejnych 365 dni będzie okresem szczęśliwości? Ja nie wierzę. I nie wierzę, że ktoś wierzy (przypadki kliniczne pomijam). No to jak zrozumieć ten entuzjazm towarzyszący zmianie ostatniej cyfry w kalendarzu?

Niestety, poddaję się. Dla mnie okazuje się to po prostu za trudne. Tak czy inaczej wcale nie przebieram nogami w oczekiwaniu Nowego Roku, ale skoro już musi ten rok 2008. nadejść, to niech przyniesie jak najwięcej powodów, dla których chciałoby się go zatrzymać albo przeżywać wiele razy od początku, a nie zamieniać na kolejny. Tego życzę sobie i (znowu przekornie) wszystkim Czytelnikom.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto