Przybyłych w niedzielne popołudnie nie odstraszyło przetasowanie w pogodzie; i tak było nastrojowo, z klimatem zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Mieszkańcy włączyli się we wspólne śpiewanie kolęd i pastorałek, do których zachęcała zielonogórska wokalistka Jadwiga Macewicz z zespołem Eratu.
W trakcie wspólnego kolędowania życzenia złożył prezydent miasta Janusz Kubicki i biskup ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, Stanisław Regmunt. - Życzę wszystkim dużo zdrowia i radości, aby nadchodzące święta przebiegły w rodzinnej atmosferze i abyśmy wszyscy spotkali się przy wigilijnym stole – powiedział prezydent Kubicki. - Boże Narodzenie to czas wybaczania. Życzę więc wszystkim, aby wybaczyli tym, którzy zrobili im coś złego, i aby przeprosili tych, których skrzywdzili.
Z kolei biskup Regmunt zauważył, że jest taka chwila, kiedy możemy sobie złożyć życzenia, gdzie możemy sobie podać rękę na znak solidarności i na znak radowania się z nadejścia Bożego Narodzenia. - Trudno przeceniać takie spotkania – wyjaśnił zgromadzonym. - Są pociechą dla ludzi samotnych, którzy mogą przyjść pod ratusz i cieszyć się świętami z innymi. A ci, którzy mają rodziny, mogą przeżywanie świąt wzbogacić. Przygotowywania kosztują trochę trudu, ale dzielenie się opłatkiem i wspólne kolędowanie to piękny znak. Widzę radość na twarzach ludzi. Widzę bezdomnych i ludzi bogatych. Tu rodzi się w człowieku nadzieja, że nie jesteśmy sami.
Potem nastał czas na kosztowanie potraw świątecznych. Przygotowano ich sporo: 13 tys. pierogów, 400 litrów barszczu i 100 kg kapusty z grzybkami. Wszystko to w bardzo szybkim tempem znikało z rozstawionych na deptaku stołów. - To moja trzecia z rzędu taka wigilia – zwierza się Adam Podgórski, bezdomny, który przyjechał z Nowej Soli. - Ta atmosfera, mimo dzisiejszej paskudnej pogody, daje mi na późniejszy czas energię i nadzieję na poprawę swojego schrzanionego losu.
Stara się być na wszystkich podobnych wigiliach organizowanych w okolicy. - Pobędę wśród tłumu i przede wszystkim najem się do syta i jeszcze coś na drogę stąd zabiorę – dodaje Podgórski.
Kazimierz Brychcy przybył na wigilię z całą rodziną: synami Patrykiem i Marcinem i żoną Katarzyną. - Jesteśmy tutaj po raz pierwszy. Wcześniej myśleliśmy, że to nie wypada, nie jesteśmy aż tak biednymi – mówi. - Teraz, kiedy tutaj jesteśmy wśród tak dużej liczby osób, przy słuchaniu kolęd i spontanicznemu dzieleniu się z opłatkiem z nieznajomymi, pozyskujemy tu radość na zbliżające się święta... - Jakby w nasze dusze wstępował ten urok Bożego Narodzenia – uzupełnia pani Katarzyna.
Na zakończenie wigilijnego spotkania wystąpiła z koncertem Halina Młynkowa.
Podobne wigilie odbyły się w niedzielę winnych miastach w Lubuskiem: Lubniewicach i Sulęcinie, z kolei wczoraj na wigilię zapraszał Kożuchów. Mieszkańców zapraszano tutaj do zamku na biesiadną salę. Przybyłych przywitały występy artystyczne i tradycyjne potrawy wigilijne. - Zapewniamy wszystkich, że nikt stąd nie wyjdzie głodny – zapewniał wcześniej prezes Stowarzyszenia Honorowych Dawców Krwi „Wiarus”, Paweł Rychlik. - Będą jasełka, będą potrawy. Tutaj nie będzie segregacji na lepszych czy gorszych mieszkańców. Ja będę siedział i dzielił się opłatkiem z osobami, które, niestety, nawet szukają żywności po śmietnikach. Jest to przykre. Sam to widziałem.
Organizacja wigilii w zamkowych komnatach nie wszystkim jednak przypadła do gustu. - Musiałem prawie godzinę tutaj odczekać, aż tam w środku zwolniło się jakieś miejsce przy stole – powiedział dla W24 pan Karol, długotrwale bezrobotny, opuszczony przez najbliższą rodzinę.
Bo o wiele łatwiej, niekrępująco i swobodniej byłoby dla zabiedzonych mieszkańców uczestniczyć we wigilii na wolnej przestrzeni wokół kożuchowskiego ratusza – tak też uważa pan Karol. - Tutaj człowiek jest ściśnięty jak ryba w puszce przy jednym stole i ciągle obserwowany – wyjaśnia.
Organizatorzy przygotowali potrawy dla blisko 300 osób, jednak aż tylu nie przybyło. Może właśnie dla tego, co zauważył pan Karol? W samym Kożuchowie jest bardzo wysokie bezrobocie, gołym okiem widać ludzka tutaj biedę, zniechęcenie i apatię. - Wzięłam ze sobą dwie kanki, może dadzą mi nieco potraw jeszcze do domu, zostawiłam tam trójkę dzieciaków – ma takie marzenie pani Zdzisława, kiedy nieśmiało wchodzi do kożuchowskiego zamku.
Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?