Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielone Anioły dla Niepokonanych

Elżbieta Świączkowska
Elżbieta Świączkowska
Tandem pilot Arnold zwany "Krawcem" ja i Ola Daukszewicz  tuż po skoku. Za chwilę Ola zaśpiewa niezwykle wzruszającą piosenkę.
Tandem pilot Arnold zwany "Krawcem" ja i Ola Daukszewicz tuż po skoku. Za chwilę Ola zaśpiewa niezwykle wzruszającą piosenkę.
Wygrałam konkurs Ibuprom dla Niepokonanych. Nagroda w wysokości 10.000 zł pozwoliła zrealizować moje marzenie - pod chmury poleciały następne dzieci z Kliniki Transplantacji Szpiku, Hematologii i Onkologii Dziecięcej we Wrocławiu.

Wygrałam!

Dzięki 56 040 głosom internautów oddanych na mój blog wygrałamkonkurs Ibuprom dla Niepokonanych. Odebrałam z honorami nagrodę w Warszawie i korzystając z pięknej wrześniowej pogody, postanowiłam natychmiast ją spożytkować. Najpierw trzeba było zebrać chętnych, których to lista w ciągu 3 tygodni nieustannie się zmieniała. Decyzja o zgodzie na skok, jak zawsze zależna była od stanu zdrowia pacjenta.

Przygotowania

Datę wyznaczyła Pani Profesor Alicja Chybicka. Tylko 20 września mogła wygospodarować dla nas czas. Nasze działania wspomogła Fundacja "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową". Dzięki niej mogły przyjechać dzieci, które nie kwalifikowały się do podniebnych lotów, ale z płyty lotniska mogły podziwiać szybujących kolegów.
Nawiązałam kontakt z Dolnośląskim Centrum Transplantacji Komórkowych. To dzięki Pani Dorocie Derze udało się zorganizować na lotnisku punkt poboru próbek krwi. Panie przywiozły potrzebny sprzęt i ankiety. Pobrania krwi dokonała pielęgniarka z Kliniki, pani Jola Banach, której ponownie składam podziękowania i przekazuję od "lotniskowych" pacjentów wyrazy uznania za bezbolesne zabiegi.

Do współpracy dołączyła zaprzyjaźniona
Fundacja "Psi Ratownicy". Już dawno deklarowali udział w imprezie dla dzieci. Na płycie lotniska stanął namiot, pod nim siedziało kilka psów - rożnych ras, ale wszystkie o anielskiej cierpliwości. Wraz z ratownikami przyjechał współpracujący z nimi aktor Hubert Dutkiewicz, wraz ze swoją marionetką.

Z Krakowa przyjechali wraz z całym sprzętem nagłaśniającym Małgosia Mazurkiewicz i Tomek Szybisty - ludzie z niesamowitej Agencji Artystycznej Yapa z Krakowa, przez których nawiązałam swoją współprace z Kliniką. Bardzo im dziękuję, ponieważ cudownie poprowadzili całą imprezę zupełnie gratis.

Głosy

Nie da się opisać tej imprezy. Zachęcam do obejrzenia filmu. Stworzył go dla nas Jacek Heliasz znany fotografik, który w ten sposób dołożył swoją cegiełkę do mojego dzieła.

A tak wypowiedzieli się moi niepokonani bohaterowie:
Agnieszka: "Spadam, pędzę - w życiu nie czułam takiej prędkości. Czy o czymś myślałam
nie! czysty umysł jednoczę się z powietrzem. Jest zimo w uszy i nos, zapiera dech w piersiach. Krótka chwila spadania, a tyle wrażeń... z mlecznego krajobrazu chmur wyłania się ziemia... otworzył się spadochron (mimo wielu takich pytań nie miałam wątpliwości, że się otworzy) jest to moment, kiedy wolna od własnego ciężaru z podmuchem wiatru, ze sterem w rękach latam... cudowne widoki, i choć na co dzień lubię czuć grunt pod nogami, w tym momencie było wspaniale.

Co się zmieniło po skoku? Po pierwsze zawsze myślałam, że to nie dla mnie, że jestem za słaba, niewysportowana, że takie atrakcje to tylko dla super sportsmenów. Okazało się, że MOGĘ Po drugie nie czułam w sobie odwagi, która zmotywowałaby mnie do skoku. Okazało się, że MAM ODWAGĘ. Po trzecie to wydawało mi się, że mnie to nie poderwie, nie zrobi na mnie wrażenia. Okazało się, że są rzeczy, które PODERWĄ MNIE W CHMURY:) Co teraz? Teraz są w życiu rzeczy, które dzielą się na te przed skokiem i po skoku !!! Co na przyszłość? Następne skoki!"

Bartek: "Skoczyłem z pilotem tandemu "OJCEM" z wysokości 4000m... Było wspaniale. Szybowałem w chmurach. Świat z tej wysokości wydawał się niczym układanka z puzzli. Uwierzyłem, że to co czasami wydaje się niemożliwe może stać się realne. Pozytywna adrenalina sprawiła, że stałem się szczęśliwszy. Jeśli nie wierzycie to spróbujcie sami."

Mama Bartka napisała mi tak:
"Przyjaciel to zielony aniołek,
który podnosi nas,
gdy nasze skrzydła zapominają
jak latać...
Bądź zawsze takim przyjacielem."

Niezwykle wzruszający list dostałam od mamy Oli: "Dzisiaj, kiedy pielęgniarka przyszła podłączyć jej chemię, nie była zlękniona, że źle ją zniesie, tylko zasypywała pielęgniarkę relacjami z niedzielnych podniebnych wrażeń. Pielęgniarka aż nadziwić się nie mogła! Ile w Oli radości! A po porannej morfologii krwi, wyniki były lepsze niż lekarz oczekiwał, więc bez problemu zaczęłyśmy kolejny cykl chemioterapii. Ola wszystkim mówiła o Pani, o Pozytywnej Adrenalinie i Zielonych Aniołach! Wszystko co się wydarzy łączy i kojarzy sobie od razu ze skokiem! Ola wierzy, że jak wygra to skoczy ponownie. Chce do tego dążyć! To wydarzenie podniosło ją na duchu i mnie też!"

Mnie to też ogromnie podnosi na duchu, bo wiem, że to co robię ma sens. Ola na lotnisku zaśpiewała napisaną przez siebie piosenkę. Powiem szczerze, że łzy wzruszenia przeszkadzały mi w słuchaniu.

Relacja Oli była zamieszczona już
w tym serwisie https://naszemiasto.pl/wiadomosci24/

Paweł: "W mojej głowie biły się ze sobą emocje. Z jednej strony byłem strasznie podniecony, jednak gdzieś głęboko we mnie trochę tliła się pewna obawa. Nie dawałem jednak po sobie tego poznać na zewnątrz, uznałem, że będę zgrywał twardziela. Pierwsze uczucie było niesamowite. Szybko przyśpieszyliśmy, pęd powietrza był ogromy. Po paru sekundach miałem złudzenie patrząc na horyzont, że my chyba nie spadamy. Jednak przemijające obok nas chmurki szybko mi o tym przypomniały. Serce waliło mi jak szalone chyba od potężnego zastrzyku adrenaliny. Dalej było już delikatne spadanie z wysokości 1500m i podziwianie widoków. Bezpośrednio przed lądowaniem zrobiliśmy jeszcze parę korkociągów. Zaraz po skoku wszyscy wypytywali mnie, oczywiście, jak było. Przez parę minut ciężko było mi złożyć kilka sensownych zdań, jednak później strasznie się rozgadałem.. Chciałbym też polecić taki skok każdemu, kto jeszcze tego nie zrobił."

Osobą, która tego dnia wykupiła sobie skok na lotnisku, był ksiądz Wojciech Zięba, na co dzień opiekujący się kliniką na ul.Bujwida. Oto jego słowa: "Skok na spadochronie zawsze wydawał mi się jedną z tych "rzeczy", na którą się nie zdobędę, bo to i niebezpieczne, i absurdalne. Protesty przeciw komunizmowi w Polsce Ludowej czy obrona dziewczyny zaczepianej przez chuliganów w tramwaju wymagały odwagi, ale jednocześnie miały wyraźny sens. Toteż przeciw skokom z samolotu buntował się nie tylko instynkt samozachowawczy, ale również... rozum. Tego poczucia sensu z pewnością dodała skokom akcja prowadzona na rzecz chorych dzieci. Motywacja stała się silniejsza, przestał to być tylko "skok dla skoku" albo dla bardzo modnego dzisiaj "sprawdzenia siebie". Nawet gdyby człowiek "przyglebił", to nie wszyscy pomyśleliby: "ale głupek"; może ktoś powiedziałby, że poległ on w szlachetnej sprawie"

Także pod względem organizacyjnym łatwiej było to zrobić w grupie niż samotnie dopraszać się o możliwość skoku. I trudniej było się wycofać, wiedząc że organizatorzy liczą na kapelana... strach przed skokiem równoważony był przez wstyd z powodu ewentualnej rezygnacji.

Za rzuceniem się na łeb z 4000 metrów przemawiała więc nie tylko chęć przygody, ale też dobry cel, a ponadto ciekawość świata - okolice Ślęzy to najpiękniejsze miejsce w pobliżu Wrocławia,

Nie sposób wreszcie nie wspomnieć o znakomitych instruktorach, z którymi przyszło nam skakać. Jacek, który... odważył się ze mną skoczyć wzbudzał takie zaufanie, że trudno było uciec z samolotu inaczej jak poprzez wykonanie wzorcowego skoku."

I na koniec Andrzej - bo był to przypadek szczególny. Odkładany kilkakrotnie skok miał się spełnić właśnie w tą niedzielę. Jednakże na wys. 4000 m chłopiec podjął bardzo trudną, ale mądrą decyzję, że nie da rady skoczyć. Strach był silniejszy. Decyzję docenił i uszanował pilot - podkreślał, że każdy musi do swojego skoku dojrzeć, że skok ma być przyjemnością. Wrócili na ziemię samolotem. Obiecałam mu, że odłożymy jego skok w czasie. Nie czekaliśmy długo. Andrzej trafił do szpitala i w trudnych chwilach jak podkreśla jego mama walczył, żeby skoczyć.

5 października poszybował w górę z Jackiem - przyjrzyjcie się na filmie - to jest właśnie jego
100% szczęścia. Później dostałam taki list: "to było niesamowite, poleciałem w chmury, wysoko w chmury jak wolny ptak. Nareszcie poleciałem swoim rytmem, poczułem w chmurach wielką wolność i poszybowałem własnym życiem. Nareszcie wyskoczyłem, ale i tak trochę się bałem, ale nie tak jak boję się mojej choroby, kłucia i wenflonów, tego co powiedzą lekarze, że utną mi nogę tak jak mojemu koledze tak inaczej. Moją chorobę zostawiłem w chmurach tak na trzech tysiącach metrów, żeby jej za zimno nie było, a najlepiej, żeby sobie tam zamarzła... To było wyjątkowe przeżycie, to był lot mojego życia."

Dedykuje to tym osobom, które czasami mnie pytają po co to robię? Może lepiej wydać te pieniądze na lepsze leki? Może... ale odpowiedzmy sobie na to sami.

Andrzej ma 12 lat i jest poetą. Ten wiersz dostałam razem z listem:

"czasem jesteśmy
wolnymi ptakami
i latać też możemy
choć skrzydeł
nam brakuje
to zielone anioły
dają nam skrzydła
choć na chwile
naszego życia"

Podsumowanie

Tym razem pod chmury poleciało 9 dzieci. Łącznie spotkało się z zielonymi aniołami już 18. Impreza na lotnisku zgromadziła bardzo dużo ludzi. 70 z nich oddało próbkę krwi i zostało wpisane do Krajowego Rejestru Szpiku. Po raz kolejny wytłumaczyliśmy, że oddanie szpiku obecnie odbywa się poprzez transfuzję, a nie przez nakłucie talerza biodrowego. Dawca decyduje o sposobie pobrania materiału. Nie bójmy się zatem uratować komuś życia.

Psy zostały zagłaskane, psi ratownicy przepytani o wszystko co psów dotyczy. Odwiedziła nas Małgorzata Orzeł z Telewizji Wrocław i relacja z naszego spotkania ukazała się w Teleexpressie oraz w Telekurierze. Napisały o nas gazety:Wyborcza oraz Wrocławska

Powstały galerie zdjęć Pawła Musielaka, oraz relacje Przemka Janeckiego oraz i Jarka Szlegiera

Dziękuję wszystkim , którzy mi pomogli. Najbardziej jednak Jackowi Ambrozikowi i jego
ludziom związanym ze Strefą Olimpic Skydive. Bez nich nie byłoby Pozytywnej Adrenaliny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto