Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Złożone problemy nielegalnej imigracji w USA

Anna Olko
Anna Olko
Los Angeles
Los Angeles
Temat nielegalnego pobytu w USA na dobre zagościł wśród istotnych i politycznie poprawnych kwestii. Po pierwsze, o tym się mówi. Po drugie, o tym się tylko mówi. Od roku 2008. Z małymi przerwami.

Problem nielegalnej emigracji jest problemem złożonym. I nie tylko w USA. Tutaj określenie nielegalny jest tożsame z określeniem Latynos. Nikt białego nie kojarzy z pobytem nielegalnym. Temida jednak ma to do siebie, że nie bierze pod uwagę koloru skory. Mierzy miarą prawa. Stąd dostaje się za nielegalny pobyt także i moim rodakom.

Temat nielegalnego pobytu w USA na dobre zagościł wśród istotnych i politycznie poprawnych kwestii. Wszyscy dążą do poprawy doli, losu nielegalnych. Coś mi się zdaje, że jest to troszeczkę na zasadzie: tak im dobrze, że dobrze im tak. Znaczy się nielegalnym.
Po pierwsze, o tym się mówi. Po drugie, o tym się tylko mówi. Od roku 2008. Z małymi przerwami. Jeśli chodzi o legislacje w skali całego kraju, to prezydent zapewnia, że los ustaw w sprawie polepszenia doli nielegalnych przybyszów leży mu na sercu (oby nie na wątrobie, bo to prosta droga do niestrawności).

Jego zabiegi w tym zakresie będą czterokierunkowe:
przyspieszenie procedur legalnej imigracji, tworzenie ścieżki dla uzyskania obywatelstwa przez nielegalnych emigrantów, karanie pracodawców zatrudniających osoby bez pozwolenia na prace i wreszcie uszczelnianie granic. Ambitny plan. I tak bez mała od jego pierwszej kampanii prezydenckiej, na grubo przed 2008 rokiem.

By prezydencki plan przeprowadzić potrzeba współdziałania Republikanów i Demokratów. Im, niestety, ciągle w kwestiach nielegalnej imigracji nie jest po drodze. Ci pierwsi opowiadają się za ostra polityka wobec nielegalnych, którzy odbierają prace bezrobotnym Amerykanom (tak na marginesie, to nie wiem którym).

Ci drudzy natomiast są bardzo liberalni w swoich pomysłach i pod swe skrzydła przyjęliby wszystkich chętnych (byle do końca życia glosowali na Demokratów).

Faktem jest, że obydwie partie muszą osiągnąć consensus w swoich pomysłach i oczekiwaniach do i po nielegalnych, bo bez ich współdziałania nic z ustaw. Czyli każda partia mówi o tym co zrobi, byle się to spodobało wyborcom.

A póki co władze federalne coraz ostrzej poczynają sobie z firmami zatrudniającymi nielegalnych imigrantów. Koncentrują się na pracodawcach. W skali całego kraju. Do tej pory "naloty" na nielegalnych kończyły się ich aresztowaniami i deportacja. A nielegalni i tak za chwilkę wracali. Do tych samych miejsc pracy.

Dlatego tez szef ICE (Urząd do spraw Imigracji i Egzekwowania Cel) ściga pracodawców. Nakłada nań bardzo wysokie grzywny i kary wiezienia, by tym odstraszyć przed zatrudnianiem pracowników bez wymaganego pozwolenia na pracę.

Kary pieniężne nałożone w ubiegłym roku na pracodawców działających poza prawem przyniosły zysk w wysokości 43 mln dolarów. Natomiast dwóch właścicieli sieci meksykańskich restauracji w toczącym się, niezwykle spektakularnym procesie za oszustwa podatkowe i ukrywanie nielegalnych emigrantów, może otrzymać wyrok po 80 lat wiezienia każdy.

Nic dziwnego, ze padł blady strach na właścicieli firm.

Ale to przygrywka dopiero, bo faktycznie ostre kroki w walce z nielegalnymi podjęła Alabama.
Do tej pory kojarzyła mi się tylko z domem Forresta Gumpa, w Greenbow. Okazuje się, że tamtejsi włodarze robią wszystko, by zapobiec przedostawaniu się nielegalnych do tego stanu. A tym, którzy już w nim są – by uniemożliwić osiedlanie się.

Obydwie izby stanowego parlamentu Alabamy uchwaliły właśnie ustawę, która przewiduje zwiększenie uprawnień lokalnej policji. Panowie policjanci maja prawo sprawdzać status imigracyjny zatrzymanych osób, jeśli zachodzi podejrzenie, ze przebywają w USA nielegalnie. Już za sam wygląd chyba, bo póki co nie ma jeszcze oznaczeń legalnie-nielegalnie na czole na przykład.
Przepis o podobnym charakterze próbowała wcześniej wprowadzić Arizona, ale zaskarżenie go przez federalnego prokuratora generalnego spowodowało przyblokowanie przepisu przez sad. W ślad za Arizona poszła już Karolina Poludniowa. Co prawda, jak dotąd, policja sprawdza status pobytu zatrzymanych za wykroczenia drogowe I karne, nie może zatrzymywać bez powodu i przepytywać o status. Ściga I nakłada kary w wysokości 25 tys. dolarów za produkcje lewych dokumentów (o ile oczywiście udowodni) – co jest słuszne. A udowodniono grupom z Kostaryki, Brazylii, Chin i… Polski.

I co najgorsze, w drodze do ukrócenia czy nawet zaniechania przesyłania pieniędzy za granice wprowadziła 1 proc. dodatkowej opłaty za wysyłkę.

Ciągle jeszcze Nowy Meksyk i Waszyngton (nie mylić z DC Waszyngton, stolica stanu, o którym mowa jest Seattle, na północno – zachodnim wybrzeżu) wydaja prawo jazdy nielegalnym. Nie ma bowiem potrzeby przedstawiania dowodu posiadania nr Social Security.

Alabama poszła troszeczkę dalej niż Arizona czy Karolina Poludniowa. Nie tylko w kwestii policji. Z właścicieli domów czy mieszkań uczyniła przestępców, jeśli świadomie wynajmą lokum nielegalnym. Podobnie z pracodawcami, którzy nie sprawdza statusu imigracyjnego zatrudnianego pracownika.

Zabroniła ponadto stanowym uniwersytetom przyjmowania na studia nielegalnych imigrantów, a wszystkie szkoły w stanie zobowiązała do sprawdzenia statusu imigracyjnego uczniów.
Tym samym będzie łatwo wyliczyć i podać do publicznej wiadomości kwoty za kształcenie dzieciaków, tych przebywających legalnie, jak i tych nielegalnych.
Co prawda, już podnieśli larum konstytucjonaliści, którzy groza zaskarżeniem ustawy do sadu. Dopatrują się w niej niezgodności tego ustawowego wymogu w Alabamie z Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki. Gwarantuje ona bowiem dostęp do nauki każdemu dzieciakowi od 5 do 18 roku życia. Bezpłatnie.
No tak, nic nie mówi o podatnikach, którzy de facto koszty owej edukacji ponoszą. Podobna legislacje u siebie wprowadziła Georgia i Indiana. Tam, podobnie jak w Arizonie, trwa sądowa batalia.
I zrobiło się ciekawie.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę poczynania Utah dla odmiany, to nawet bardzo ciekawie. Ten stan, zamiast nagonki na nielegalnych, wystąpił z pomysłem programu gościnnego. Super zabrzmiało, a kryje się pod nim możliwość wystąpienia przez nielegalnych o zezwolenie na prace, a co za tym idzie, uregulowania swojego statusu imigracyjnego. Innymi słowy guest workers byliby zatrudniani, ale to wymaga uchylenia federalnej jurysdykcji – federal waiver , ale nie do przed 2013 rokiem. I aż chciałoby się zacytować Siarę z “Kilera”
I w… z nadziejami.

Kolejne legislacje w Utah pozwalają firmom rekrutować pracowników z Meksyku, a obywatelom sponsorować cudzoziemców chcących studiować i pracować w tym stanie. Wszystko pięknie, tylko rząd federalny ma zastrzeżenia w związku z wciskaniem się rządu stanowego w federalne kompetencje. I zaś – nie o rozwiązanie problemu idzie, a o to kto ważniejszy w drodze legislacyjnej.

Ponadto przeciwnicy rozwiązań proponowanych w Utah wnoszą o uznanie tego pomysłu za rodzaj amnestii dla nielegalnych. Zwolennicy natomiast pokazują, ze ustawy mogą stanowić przykład dla innych stanów, rządu i kongresu, ze problem imigracji jest możliwy do rozwiązania. Tym bardziej, ze frustracja związana z dysfunkcjonalnym systemem imigracyjnym zaczyna przeradzać w otwarty gniew. Utah pokazuje, ze choć może niedoskonale,ale są możliwe drogi do rozwiązania problemu.

A jest to konieczne ze wszech miar. Służby deportują rokrocznie ok. 400 tys.ludzi. I życzą sobie zapewnienia większych środków w budżecie. Logiczne. Skoro ma być efektywna walka z nielegalnymi.

Cala batalia, która rozpętała się tutaj dotyczy przede wszystkim Latynosów. To oni gonią przez pustynie, by załapać się na “American dream”, albo po prostu żyć w przyzwoitych , ludzkich, godziwych warunkach, które da im praca (w 99 przypadkach na 100 - nielegalna).
To oni, a raczej one - ciężarne pędza za wszelka cenę, by tutaj urodzić dziecko - obywatela. A potem matka, a w konsekwencji cala rodzina, czerpią z tego profity (utrzymanie przez miasto, gdyż rodzina nie ma środków na wychowanie dziecka, żyje niżej amerykańskich standardów, co często na warunki Ameryki Łacińskiej jest luksusem). To oni w końcu są deportowani w setkach tysięcy. To przeciwko im wznosi się mury na południowym krańcu Stanów, zaostrza przepisy. A ze przy okazji cierpią i inni, w tym Polacy. No cóż – generalizowanie. Nielegalni.
Nie twierdze, ze wszyscy moi Rodacy są ponadprzeciętni, wyjątkowi i super. Jak wszędzie
- ludzie i ludziska. Sama miałam tutaj do czynienia z takimi oszczędzającymi Polakami, których lepkie ręce zaprowadziły do wiezienia.

Niemniej jednak – co wkurza amerykańskiego podatnika? Ze zaś będzie ponosił koszty utrzymania i edukacji ludzi, którzy w żaden sposób nie przyczyniają się do wzrostu PKB (czy jak to tam zawal). Wiadomo, nie płacąc podatków, nie dołożą się do wspólnego koszyczka finansów publicznych. Będą tylko wydatkiem, kosztem. A przy obecnym stanie gospodarki i finansów publicznych już raczej kula u szyi tonącego (nawet nie u nogi).
A może to po prostu szukanie winnego stanu gospodarki?
A może szykanie tematów zastępczych na kongresowe debaty?

Wiadomości24 to serwis tworzony przez ludzi takich ja Ty. Wiesz więcej? Zarejestruj się i napisz swój materiał, dodaj zdjęcia, link, lub po prostu skomentuj. Tylko tu masz szansę, że przeczyta Cię milion!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto