Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Żona enkawudzisty" - spowiedź Agnessy Mironowej

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
okładka
okładka wydawnictwo Znak
"Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej" Miry Jakowienko to połączenie biografii, pamiętnika, powieści, przypominające spowiedź.

Agnessa Mironowa, żona wysokiego rangą oficera NKWD postanowiła opowiedzieć o swoim życiu w stalinowskiej Rosji. Jej zwierzenia spisała Mira Jakowienko, która z czasem stała się jej przyjaciółką. Jak wspomina autorka książki: przyjaźniłam się z Agnessą do momentu jej śmierci, czyli ponad dwadzieścia lat.

Książka podzielona została na 2 części - "I raj, i piekło - wszystko blisko" oraz "Kto odpłaci?!". W pierwszej Agnessa opisuje swoje życie z pierwszym, drugim i trzecim mężem, natomiast w drugiej wspomina o pobycie w łagrze i powrocie do domu. W tej części znalazło się także posłowie Iriny Szerbakowej "Na huśtawce losu" oraz informacje na temat Stowarzyszenia Memoriał.

Agnessa Argiropuło była w połowie Rosjanką, a w połowie Greczynką. Wychowywała się w Majkopie na południu Rosji. Miała starszą siostrę Lenę i młodszego brata Pawła. Już jako nastolatka podobała się mężczyznom, choć nie tak jak jej siostra. Jak przyznaje, nie potrafiła żyć bez miłości. Jej pierwszą miłością był esauł Pietrowski. Jak wspomina po latach: zakochałam się w nim przez pamięci... Poetycznie, z egzaltacją... tylko marzyłam o spotkaniu z nim. Jednak miłość ta nie przetrwała, została jej po nim jedynie kula, którą zabrała z jego rewolweru - na pamiątkę.

Swojego pierwszego męża, Iwana Aleksandrowicza Zarnickiego, poznała niewiele lat później. Wyszła za mąż w wieku 19 lat. Zarnicki, starszy od niej o 10 lat, był naczelnikiem sztabu wojsk pogranicznych Kaukazu Północnego. Jako żona czerwonego dowódcy nie musiała martwić się o pieniądze. On utrzymywał ją i jej rodzinę. Agnessa nie pracowała, nie uczyła się, tylko zajmowała się swoim ubiorem. Jednak takie życie jej nie wystarczyło, chciała więcej...

Wkrótce poznała starszego od niej o 8 lat Siergieja Mironowa (jego prawdziwe nazwisko to Miron Korol), który był miłością jej życia. Zaczęła romansować z nim w 1925 roku. Ich "staż konspiracyjny", jak nazywali swój romans, trwał 6 lat. Po tym okresie porzuciła męża i uciekła ze swoim "Miroszą". Pobrali się dopiero po 12 latach znajomości. Mimo że byli ze sobą tyle lat, nigdy się mu nie znudziła, nie zdradzał jej, tak jak swojej pierwszej żony Gusty. Dlaczego? Wszystkie nasze stosunki, od samego początku do samego końca, były niekończącym się romansem. Nie było w nich niczego powszedniego, niczego, do czego można by się przyzwyczaić i co może się znudzić, niczego prozaicznego, żadnej bez końca powtarzającej się codzienności! Między nami zawsze trwała gra, tajemnica, jak u zakochanych, którzy dopiero co zostali kochankami. I zawsze tacy byliśmy - zakochanymi, kochankami, nowożeńcami. Nie trzeba chyba wspominać, że były to najszczęśliwsze chwile jej życia. Szczególnie, że Mironow piął się po szczeblach kariery, a ona razem z nim. Jak wspomina: Mieliśmy kilku służących (...) W ogóle nigdy nie zajmowałam się domem, prowadziłam światowe życie. Wszystko przynosili nam gotowe, nie trzeba było myśleć o niczym, pochlebcy zdobywali to dla nas i robili wszystko (...) Miałam swój "dwór" i okrążały mnie "damy dworu" - żony naczelników. Wreszcie miała to, czego chciała. Jednak przyszło jej za to drogo zapłacić...

Jej trzecim mężem był Michaił Dawydowicz, kuzyn Mironowa. Jednak jak wspomina: moim prawdziwym mężem był Sierioża. Nie Zarnicki i nawet nie Michaił Dawydowicz, którego umysł i talent szanowałam. Michaił także był od niej starszy o 13 lat, był inteligentny i oczytany. Nie interesowały go poglądy Stalina, tylko idee marksistowskie i rewolucja. Nie kochała go tak jak Miroszę, ale to jej nie przeszkadzało. Jeśli z Sieriożą byliśmy przyjaciółmi, bawiliśmy się i wygłupialiśmy jak dzieci, to do Michaiła Dawydowicza miałam zupełnie inny stosunek (...) Był dla mnie jak ukochany ojciec, nauczyciel, bardzo go szanowałam i poważałam za jego talenty, za jego mądrość. A on kochał mnie ogniście, jak młody chłopak. Dla niej najważniejsze było małżeństwo. Zawsze uważałam, że kobieta powinna być mężatką. Tak jak w Ewangelii: "Dlatego mężczyzna łączy się ściśle ze swoją żoną".

Najcięższe czasy miały dopiero nadejść - aresztowanie i zesłanie do łagru. Po latach uznała, że była to kara za to, jak postąpiła z pierwszym mężem. Ten okres jej życia był dla niej katalizatorem. Wróciła jako inna kobieta. Pod koniec życia dużo czytała, podróżowała do wielu miejsc swojego dzieciństwa i młodości, wspominała swoją przeszłość. Zrozumiała, że jej ukochany Sierioża miał na rękaw krew wielu ludzi...

W swojej opowieści wydaje się naturalna i szczera (choć trochę trudno mi uwierzyć w to, że nie wiedziała, co robi jej mąż ani to, że ludzie w Kazachstanie i na Ukrainie głodowali, podczas gdy ona jechała w prywatnej salonce wypełnionej po brzegi żywnością - mięsem, serami, owocami). Nie stwarza na swój temat fałszywego obrazu - kobiety wykształconej, o górnolotnych zainteresowaniach. Nie wstydzi się przyznać, że nie interesowała się polityką (poza okresem, w którym poznała Mironowa i chciała mu się przypodobać). W jednym miejscu mówi nawet: a mnie wtedy Ordżonikidze rzeczywiście wie pani, całkowicie, jak to się mówi "zwisał" - a wtedy się mówiło, że "kichałam na niego". Wszyscy ci wodzowie byli mi obojętni, nawet ich nie rozróżniałam. Kilkakrotnie powtarza, że w tamtych czasach żyła z przymrużonymi oczami. A przecież była taką spostrzegawczą osobą. Może po prostu nie chciała widzieć?
Agnessa ukazuje się czytelnikowi jako wyrachowana, pusta, egoistyczna, ale także silna, sprytna i pewna siebie kobieta, która potrafiła wykorzystywać swoje wdzięki i miała wolę przetrwania. Bohaterka wzbudza skrajne emocje, ale na pewno nie współczucie (przynajmniej w moim przypadku). Sama zgotowała sobie taki los, chciała błyszczeć na salonach, prowadzić światowe życie. Później okazało się, że miało to swoją cenę. Gdyby została z pierwszym mężem, nie spotkałoby jej tyle złego, nie zostałaby aresztowana i nie trafiłaby do łagru. Ale widocznie, to było jej pisane. Oczywiście łatwo ją oceniać, potępiać, ale tak naprawdę nie wiemy, jak sami byśmy się zachowali w jej sytuacji.

"Żona enkawudzisty" to połączenie biografii, pamiętnika, powieści, przypominające spowiedź. Jak pisze w posłowiu Irina Szerbakowa: trudno określić, do którego gatunku należy ta książka. Nie są to pamiętniki w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie jest to zapis literacki ani powieść. Jest tu wszystkiego po trochu. I oczywiście nie chodzi tu o czystość gatunku, ale o to, że czytelnik ma możliwość zapoznania się ze wspaniałym tekstem, który powstał w wyniku spotkania dwóch wyjątkowych kobiet. Książka jest ich wspólnym dziełem.

Książkę czyta się w miarę szybko, relacja Agnessy jest niezwykle ciekawa i żywa. Choć opowiada nieśpiesznie, to nie sposób jej odłożyć. Nie przepadam za książkami historycznymi, opisującymi czasy stalinizmu, ale ta naprawdę mnie wciągnęła. Może dlatego, że jej tematyka oscyluje bardziej wokół miłości niż polityki. Choć Agnessa skacze po tematach i nie zawsze są one chronologiczne, to wszystko układa się w logiczną całość.

Muszę jednak przyznać, że trochę czytanie utrudniały mi przypisy końcowe. Nie wszystko było dla mnie zrozumiałe, przez co musiałam przewracać strony i szukać wyjaśnień na końcu książki. Zazwyczaj robiłam to dopiero po skończeniu rozdziału, by nie wybijać się z rytmu czytania. Moim zdaniem przypisy powinny być zamieszczone na dole stron. Na szczęście to jedyny mankament.

Dużym walorem są fotografie, przedstawiające Agnessę i jej najbliższe otoczenie, w różnych okresach jej życia. Trzeba przyznać, że rzeczywiście była atrakcyjną kobietą, którą przykuwała uwagę. Nawet po powrocie z Gułagu zostało coś z jej dawnej urody.

Książka stanowi niezwykle ważne świadectwo kobiety, która dzięki swojemu mężowi, oficerowi NKWD, była na szczycie władzy, z którego została strącona do prawdziwego piekła, jakim był Gułag. Agnessa opisuje czasy stalinowskiej Rosji, takie jakimi były naprawdę, niczego nie upiększa i nie ubarwia. Pokazuje, jak wyglądało życie w państwie totalitarnym - zarówno dla ulubieńców władzy, jak i zwykłych obywateli. Co ciekawe, nigdy nie utożsamiała się z tym systemem, z którego dóbr korzystała. Relację uzupełniają "spojrzenia z zewnątrz", osób z otoczenia Agnessy, które są niezwykle cenne.

"Żonę enkawudzisty" polecam miłośnikom biografii, pamiętników, a także osobom zainteresowanym życiem towarzyskim czerwonych elit w stalinowskiej Rosji. Na pewno będzie to pouczająca lektura.

Mira Jakowienko z wykształcenia była fizykiem, nie była profesjonalną pisarką, ale miała zdolności literackie. Najbardziej interesowały ją losy ludzi, którzy przeżyli Gułag. Jedną z jej książek jest "Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej".

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto