Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Zostań, jeśli kochasz" od piątku w kinach

Maria Piękoś
Maria Piękoś
"Zostań, jeśli kochasz" jest jakby połączeniem dwóch filmów, które się przeplatają. Z jednej strony mamy historię miłosną (jakby wyjętą z serialu dla młodych dziewcząt), z drugiej metafizyczną przygodę o zawieszeniu między życiem a śmiercią.

"Zostań, jeśli kochasz" jest jakby połączeniem dwóch filmów, które się przeplatają. Z jednej strony mamy historię miłosną (jakby wyjętą z serialu dla młodych dziewcząt), z drugiej metafizyczną przygodę o zawieszeniu między życiem a śmiercią. Zaświaty w wydaniu nadzmysłowego dylematu czy iść w stronę białego światła (jakież to typowe) czy też pozostać na ziemi z bliskimi też są domeną raczej damską. Co innego zaświaty w wykonaniu zombie. W wypadku filmu R.J. Cutlera nie sposób porzucić genderowskie stereotypy.

Mia (w tej roli Chloë Grace Moretz) ma nad wyraz szczęśliwe życie. Kochających rodziców, którzy gotowi są do wszelkich poświęceń dla dziecka. Dla siebie nawzajem też - jest to związek nietknięty rozwodem czy separacją - istna sielanka "starego dobrego małżeństwa". Często biesiadują z zaufanymi przyjaciółmi domu, których jest sporo. Do tego młodszy brat, nie sprawiający większych kłopotów. W szkole idzie jej dobrze i właśnie tam uwagę na nią zwraca bożyszcze dziewcząt, Adam. Chłopak jest starszy (co w świecie nastolatek jest jeszcze zaletą) i ma swój własny zespół, o dziwo odnoszący sukcesy. Istny cukierkowy róż.

Później zaczynają się typowe związkowe problemy - on ciągle wyjeżdża i imprezuje, ona nie może jechać z nim. Ona dostaje się do prestiżowej szkoły w Nowym Yorku, on nie wierzy w związki na odległość. Rodzice niejako w ramach pocieszenia planują wspólny wypad. I wtedy zdarza się tragiczny wypadek samochodowy.

Mia zawieszona pomiędzy dwoma światami musi zdecydować czy powrócić do żywych. Czy Adam przekona ją do tego? Czy miłość zwycięży i będzie happy end? Pamiętajcie - to film dla młodzieży.

Seans momentami bardzo się dłuży. Zwłaszcza oś romantyczna może odpowiadać głównie młodemu, naiwnemu widzowi. Gdyby w głównej roli męskiej obsadzić Roberta Pattinsona, można by zmienić tytuł na "Zmierzch" 6.
Niezbyt porywającą fabułę filmu wynagradza poniekąd końcówka. Nadal jest bardzo emocjonalnie, ale jakoś mniej słodko, a bardziej wzruszająco. Czy jednak dla ostatnich kilku minut warto męczyć się przez większość seansu? Odpowiedzieć musicie sobie sami.

Jeśli spodziewasz się filmu ambitnego - nie idź. Jeśli chcesz odstresować się kinowym Harlequinem dla młodzieży - nie znam lepszego obrazu. Jeśli lubisz romantyzm - muzyka Cię urzeknie. Drogi widzu decyduj więc, póki grają na ekranach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto