Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zrób mammografię. Ale nie w programie, bo zdjęć nie dostaniesz!

Jolanta Paczkowska
Jolanta Paczkowska
Wikimedia commons. Zdjęcie umieszczone w domenie publicznej.
Pani Maria z Lubuskiego przyjęła zaproszenie do programu dla kobiet w wieku 50-69 lat. Mammografię zrobiła w lutym br. Rozczarowała się, gdy się dowiedziała, że badaniu nie będzie towarzyszyć USG. Jeszcze gorzej było, kiedy była zmuszona je zrobić po kilku miesiącach.

Jako że jest obciążona genetycznie skłonnością do raka piersi, mammografię robi od lat. A to kosztowne badanie. Na sześć mammografii, za trzy zapłaciła. Za ostatnie - zrobione w lutym br. - nie. Bo to było w ramach szumnego ogólnopolskiego darmowego Programu Wczesnego Wykrywania Raka Piersi. Gdyby wtedy wiedziała…

Kiedyś badania mammograficzne nie były powszechnie dostępne, ale ponieważ kobieta chorowała, szukała lekarzy prywatnych, u których to było możliwe. Do dziś pani Maria ma wyniki sprzed lat. Została wtedy potraktowana bardzo poważnie. Po badaniu otrzymała zdjęcia ze szczegółowym opisem. Bo były dolegliwości i zmiany w piersiach. Od tej pory starała się być pod stałą kontrolą.

Jak powinno wyglądać prawidłowe badanie mammograficzne?

Przed mammografią pacjentka powinna być zbadana przez lekarza. Ideałem jest poprzedzanie mammografii badaniem USG. Mammografia nie odróżnia bowiem zmian litych, guzków od zmian zawierających płyn, np. torbieli. Natomiast USG te różnice wychwytuje bardzo dobrze. Badanie powinno być wykonane dobrym sprzętem, bo od tego zależy jego wiarygodność. Lekarz oceniający obraz powinien mieć odpowiednie kwalifikacje.

Jak robi się w programie?

Trzeba się wcześniej zapisać. Nikt nie pyta, kiedy była ostatnia miesiączka i nie dostosowuje terminu badania do cyklu. Dlaczego? Nie wiadomo. A wiele kobiet nie ma pojęcia o tym, że badanie wskazane jest tuż po miesiączce, ponieważ piersi nie są wtedy tak napięte, obrzmiałe i wrażliwe na ból, a trzeba je mocno ucisnąć płytą mammografu. Tu dużo zależy też od tego, na jakiego pracownika się trafi. Ale gdyby to były jedyne niedociągnięcia...

Wróćmy jednak do pani Marii. Kobieta ucieszyła się, gdy dostała w tym roku zaproszenie do bezpłatnej mammografii i na dodatek w miejscu zamieszkania. Ale zbyt pięknie to nie może być, nie może...

Kiedy spotkała w poczekalni znajome, wdała się w pogawędkę, czas szybciej minął. Nawet nie zdążyła się zorientować, że tym razem - inaczej niż poprzednio - USG nie będzie. Trudno. Jak to mówią - darowanemu… Nie było też doktora. Ale kto by tam do drobiazgów przywiązywał wagę. Zwłaszcza, że wspomniane braki rekompensowała bardzo miła pani, która inaczej niż większość poprzednich, robiła wszystko, by machina nie zamieniała się w imadło i piersi podczas badania nie bolały.

Po kilku dniach odebrała wynik. I uzyskała informację, że zdjęcia są… bezpieczne, w archiwum. Zdziwiło ją to co nieco. Ale wynik był dobry. To o co chodzi?

Konieczne USG, potrzebne zdjęcia mammograficzne

Chodziło. Po siedmiu miesiącach. Kiedy strach zajrzał w oczy. A że bóle i choroby przychodzą często w najmniej oczekiwanym momencie, to i pani Maria została zaskoczona. No coś się w jednaj piesi niepokojącego działo. Szybciutko zarejestrowała się prywatnie do swego doktora i zaczęła przypominać sobie, kiedy to robiła ostatnią mammografię i gdzie ma zdjęcia, bo należało je ze sobą przynieść… Przewróciła dom do góry nogami. Zdjęć nie ma. Z pięciu poprzednich mammografii i owszem. Z ostatniej - z programu - brak. Jest tylko kartka z lakoniczną informacją (inaczej niż dotychczas bywało): Badanie nie wykazało zmian podejrzanych. Zapraszamy na kolejne badanie przesiewowe za dwa lata.

No i po nitce do kłębka, przypomniała sobie, że jako świeżo upieczona pięćdziesiątka mogła skorzystać z darmowego badania w ramach Programu Wczesnego Wykrywania Raka Piersi. A zdjęcia swojego biustu zostawiła w przychodni na pamiątkę.

Udała się więc do tego ośrodka i poprosiła panią recepcjonistkę o wypożyczenie zdjęć. Ha! Tego można się było spodziewać. Nie ma mowy. Jakoś lekarz się nadarzył i przyszedł w sukurs nagabywanej przez panią Marię recepcjonistce. - Nie, nie, nie - usłyszała - jeśli pani nie chce robić USG u nas (oczywiście odpłatnie - przyp. red), to my nie wydajemy. I szybko się oddalił. Pacjentka tak łatwo się nie poddawała. Recepcjonistka również się oddaliła, by po chwili potwierdzić, że radiolog zdjęć nie wyda. No trzeba mieć dużo zdrowia i samozaparcia, by samemu udać się do wyroczni.
Niestety i stąd odeszła z kwitkiem. Nie pomogły argumenty dotyczące obecnego stanu zdrowia i naglącej potrzebie zrobienia USG. Nie pomogły informacje o obciążeniu genetycznym i wcześniejszych leczeniach. Jak nie pomogły zapewnienia, że złoży pisemne oświadczenie, że zdjęcia odda. - A gdzie ja panią będę szukać, jak pani nie odda? - tu jej ręce opadły. - Proszę zwrócić się do NFZ-u z zastrzeżeniami - usłyszała po chwili.

Do NFZ-u z zastrzeżeniami

I co? Zwróciła się. No bo nie chodziło przecież o badanie moczu czy krwi, które to badania można sobie robić, kiedy się chce, chodziło o badanie, w którym stosuje się promieniowanie rentgenowskie. Standardowo mammografię wolno powtarzać po dwóch latach. Miła pani z lubuskiej profilaktyki uświadomiła pacjentkę, że wszystko zależy od dobrej woli kierownika placówki, w której badanie robiła, bo obowiązku to on nie ma. Dodała jeszcze coś, że to problem ogólnopolski, i że od stycznia może coś się zmieni, bo w Warszawie radzą. Dobre sobie, od stycznia… Teraz należało obmyślić strategię rozmowy z doktorem - na litość, na ambicję, na groźbę? A może metodą kombinowaną? No tak, wszystko na nic. Bo szefa placówki nie było i nie wiadomo, czy będzie następnego dnia. A termin badania nieubłaganie się zbliża. Zdąży, nie zdąży? Dostanie, nie dostanie?

Liczy się archiwum, nie człowiek

Podreptała następnego dnia. Miała szczęście. Nie, nie, tylko do tego, że kierownik placówki był. Bo choć wszystko rozumiał, miał jeden niezbity argument - kary w razie kontroli. - Czyli liczy się archiwum, nie człowiek? - rozgoryczona pytała retorycznie. Metoda kombinowana długo nie dawała skutku. Wytoczyła najcięższe działa:
- Czy w placówce, panie doktorze, jest niesprawny sprzęt? Czy chodzi o to, że zdjęcia są nieczytelne, jak wielu miejscach w kraju? Oho! To była czuła struna: - Nic z tych rzeczy! Mamy najlepszy sprzęt, doświadczonych radiologów. - Tym bardziej nie rozumiem obaw - drążyła.

- Musiałaby pani napisać podanie do NFZ-u o wydanie zdjęć - dodał doktor po chwili zastanowienia. No, lody topnieją… - Ale co to da? Zanim przyjdzie odpowiedź, nawet zakładając, że pozytywna, to i tak zdjęcia nie będą już potrzebne, bo kolejka u lekarza przejdzie pod nosem - kwestionowała pomysł doktora... - No to wyślę mejla lub telefonicznie sprawę wyjaśnię. Ale za dwa dni… no dobrze jutro. Słowo „wyjaśnię” nie dawało wszak gwarancji pomyślnego finału, ale było iskierką nadziei.

Następnego dnia kobieta zastanawiała się od rana, jaki będzie rezultat dzisiejszej rozmowy, pogoda była piękna, nastrajała optymistycznie, więc była nadzieja, że i doktor będzie miał dobry humor i samopoczucie. Wysłuchała jeszcze skarg, jak to musiał kiedyś z powodu brakujących zdjęć zapłacić karę podczas kontroli. I po niespełna godzinie szła już do domu, ze zdjęciami pod pachą.

Życzymy dużo zdrowia, Pani Mario!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zrób mammografię. Ale nie w programie, bo zdjęć nie dostaniesz! - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto