Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Życiowe przemijanie...

Maria Czerw
Maria Czerw
materiały prasowe
Monumentalne epickie obrazy filmowe, będące znakomitym tłem dla jednostkowych losów, niezmiennie wywołują wzruszenie u widzów. Zastanawiam się, jaki jest ich związek z naszymi czasami.

Niewątpliwie sugestywnym dziełem filmowym i literackim są "Noce i Dnie". Główna bohaterka, cudownie zagrana przez Jadwigę Barańską, zagubiona w tragicznych dziejach porozbiorowych, "odrealniona" i "zawieszona" na wspomnieniach, nadaje sens zbiorowej historii, jej katastrofom i wzlotom.

Właśnie w chwilach załamania chcielibyśmy uchwycić rąbek życiowej tajemnicy zaklętej w indywidualnej historii. Barbar Niechcic w płonącym Kalińcu, mówi do siebie: "W Serbinowie zaczęli kisić pszenicę, a barometr idzie na zmianę". "Przywdziewamy" wielką historię w znoszone ubrania, które odeszły do przeszłości, żeby uciec przed zranieniem, zrozumieć oraz nie zagubić się na nowej drodze.

Produkcji, które w oszałamiający sposób konfrontowały los człowieka z zawirowaniami politycznymi było mnóstwo. Ale jeszcze sięgnęłabym do fantastyki. Uczucie, które mi się udzielało przy jednej ze starszych wersji "Podróży do głębi ziemi" na podstawie powieści Juliusa Verne, trudno z czymkolwiek porównać. Jest coś takiego jak doświadczenie przemijania, ale gdy z bohaterami francuskiego pisarza stawałam nad brzegiem podziemnego oceanu, docierało do mnie, że bywają całe światy, które zostawiamy za sobą... bezpowrotnie.

Niemniej traumatyczny był exodus rosyjskich żydów z Anatewki ("Skrzypek na dachu"). Zostawiali domy, sąsiadów, zwierzęta domowe, krajobraz. Przenieśli to w sercu do Nowego Yorku, Krakowa, Moskwy. Z każdą wojną czy katastrofą, pewien układ cywilizacyjny mija i nagle przeskakujemy kilka stopni dalej. Podróżnicy Juliusa Verne'a zatrzasnęli drzwi do jednego świata i otworzyli do następnego, który mógł się jawić im nie tylko inny, ale też mniej kolorowy i złożony, smutny. Wtedy w człowieku krzyczy jakaś tęsknota, bo stracić jednego, dwoje ludzi jest strasznie. Stracić jednak wszystkich przyjaciół naraz, dostęp do telewizji, książek prasy, ulubionego jedzenia, kłócących się, ale swoich polityków i sąsiadów, czy ustalonej geografii, rodzić musi rozpacz.

Czytaj dalej --->

Taka chwila "wydobywana" była ze snów Nurii Sheifert, izraelskiej poetki, która żyje w silnym przeświadczeniu, że morza zaleją lądy, wiele krajów zniknie z powierzchni ziemi, a miłość między ludźmi się skończy. Zapowiedzią tego końca stała się dla niej zabawa dziewczynek, które opisywały spadające na Liban rakiety dalekiego zasięgu słowami: "Ucałowania od rówieśników z Tel-Avivu".

"Bywa, że w stanie permanentnego zagrożenia chcemy cofnąć bieg wydarzeń, odebrać inicjatywę ślepemu losowi i wtedy możemy stać się okrutni" - wyjaśniała.

Z Nowym Rokiem mija jakaś szansa, ale pojawia się nowa. Upływ czasu jest wielką niewiadomą. Przeszłość znamy. Co z przyszłością? Nuria ją oswaja w wierszu "Koniec":

"Kiedy pory roku zstępują do otchłani, rodzi się niby kolejne życie. Mogłabym pogodzić się z tym sensem wieczności. Odejdę i pozostanę w innych. Nie potrafię rozdzielać cząstek mnie, jak połówek pomarańczy. W każde Rosz ha-Szana płaczę."

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto