Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mniej znana twarz JOW-ów. Kilka słów za ordynacją większościową

Dariusz Skrobarczyk
Dariusz Skrobarczyk
Wysokie poparcie dla Pawła Kukiza, który z tej sprawy uczynił synonim zmiany oraz - będące tego konsekwencją - wrześniowe referendum ws. wprowadzenia JOW-ów w wyborach do Sejmu, ponownie wywołały dyskusję o ordynacji większościowej.

W związku z tym warto się zastanowić, czy w istocie jest tak, jak jest to przedstawiane w mainstreamowych mediach i powszechnych opiniach wielu politologów, i wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych koniecznie wiąże się z odwrotnym efektem, niż postulowane przez Kukiza odpartyjnienie.

Na początek trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to polemika z faktami, a tak teoria, jak i praktyka przekonują, że ordynacja większościowa sprzyja powstawaniu systemu dwupartyjnego. Być może jednak nie jest to tożsame z większym upartyjnieniem sceny politycznej, a wręcz przeciwnie może prowadzić do osłabienia partiokracji.

Odpartyjnienie przez personalizację

Zacząć należy od jednej z najczęściej przytaczanych zalet JOW-ów - większego przywiązania przedstawicieli okręgów do swoich wyborców. Taki sposób wybierania posłów czyni ich bardziej niezależnymi od partii, z której się wywodzą. Politycy rozpoznawalni i cieszący się w swoim okręgu zaufaniem wykraczającym poza poziom poparcia swojego środowiska, stają się dla partii kapitałem, z utratą którego te muszą się bardziej liczyć.

Utworzenie 460 okręgów jednomandatowych, w miejsce obecnych 41, uniemożliwiłoby partiom wystawianie w każdym okręgu po jednym nośnym nazwisku, które dzięki wysokiemu poparciu uzyskałoby dla partii kilka mandatów i pociągnęło do parlamentu kilku mniej znanych i niecieszących się takim poparciem polityków. Każda partia musiałaby wytypować ze swoich szeregów 460 - albo co najmniej tylu w ilu okręgach mogła się spodziewać zwycięstwa - polityków rozpoznawalnych, posiadających realne szanse na zwycięstwo w nim. Oni zaś, o ile cieszyliby się wysokim poparciem, stali by się realną elitą partii.

Warto również zwrócić uwagę, że kiedy wyborca wybiera tylko jednego swojego przedstawiciela, o wiele łatwiej jest mu pociągnąć go do odpowiedzialności, łatwiej mu zapoznać się z kandydatami i odrzucić tych, którzy okazali się niewarci poparcia. Spowodowana tym groźba nie zdobycia mandatu powstrzymuje partie przed wystawianiem kandydatów, którzy są bardziej wyrazicielami interesów ich szefostwa niż interesów obywateli. Ogranicza to możliwość wystawiania prominentnych działaczy, którzy mimo iż cieszą się małym poparciem, wchodzą do parlamentu dzięki wysokiemu poparciu rozpoznawalnych lokomotyw wyborczych, gwarantujących kilka mandatów w okręgu.

O sile nośnego nazwiska niech świadczy obecny skład Senatu, w wyborach do którego obowiązuje większościowa ordynacja, a w którym znalazło się czterech senatorów spoza partii sejmowych. Byli to: Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Kazimierz Kutz i mniej znany działacz samorządowy, popierany przez prezydenta Wrocławia, Jarosław Obremski. Każdy z nich startował z okręgu, w którym był najlepiej rozpoznawalny (odpowiednio: Warszawa, Białystok, Katowice, Wrocław) i każdy uzyskał wysokie poparcie, wahające się od 60 do 40 proc. poparcia (najniższym poparciem z tej czwórki cieszył się najmniej rozpoznawalny Obremski, a najlepszym Kutz).

Sposób na przełamanie słabości ordynacji proporcjonalnej

Wielką wadą ordynacji proporcjonalne jest jej nieprzejrzystość, co partie mogą wykorzystywać dla forsowania rozwiązań dla nich korzystnych. JOW-y utrudniają manipulowanie wynikami wyborów przez postawienie odpowiednio wysokiej zapory w postaci progu wyborczego, czy dobranie metody ich liczenia, która zależnie od przyjętego rozwiązania może na przykład promować większe partie, tak jak jest w przypadku Polski właśnie. Jedynym polem do nadużyć jest ustalanie granic okręgów, ale, jak zaobserwowaliśmy na przykładzie naszego kraju, ten sam problem dotyczy ordynacji proporcjonalnej.

Najbardziej uderzający w wielomandatowych okręgach mandatowych jest niski poziom legitymizacji posłów, związany z niewysokim poparciem, jakie otrzymują kandydaci biorący kolejne mandaty z ramach tej samej listy. W obecnym Sejmie tylko 18 posłów może się cieszyć poparciem wyższym niż 15 proc. w skali swojego okręgu. Kolejnych 21 posłów cieszy poparciem powyżej 10 proc. Ponad 323 cieszyło się poparciem poniżej 5 proc. swoich wyborców, a 13 poniżej 1 proc. Najgorszych pod tym względem posłów poparło zaledwie 3 tys. wyborców.

Dla porównania, w obecnym Senacie 11 senatorów zostało popartych przez ponad połowę wyborców swojego okręgu, a tylko 6 przez mniej niż 30 proc. Senatora o procentowo najniższym poparciu w swoim okręgu (25 proc.) poparło prawie 40 tys. wyborców, a o najwyższym (66 proc.) ponad 102 tys.

Trzeba oczywiście pamiętać, że choć wiele wad proporcjonalnego systemu przyznawania mandatów można rozwiązać wprowadzając ordynację większościową, to sam system niewątpliwie również posiada swoje wady. Zwłaszcza te związane z jego najczystszą formą, czyli first-past-the-post. I je można jednak przezwyciężyć, wprowadzając inną formę sposobu wybierania przedstawicieli w ramach jednomandatowych okręgów wyborczych, jak chociażby jakaś forma głosowania preferencyjnego, czy organizując dwie tury.

Wady mogą się okazać zaletami

Jedną z najczęściej przytaczanych wad okręgów jednomandatowych jest brak reprezentacji mniejszości. O ile faktycznie środowiska cieszące się niskim poparciem są pozbawione przy takiej ordynacji własnego przedstawiciela, niekoniecznie musi to oznaczać, że są pozbawione reprezentacji. Kandydaci ubiegający się o jedyny w okręgu mandat, w naturalny sposób starają się zapewnić sobie maksymalne możliwe poparcie, które umożliwiłoby im wygranie. Fakt ten skłania do zabiegania o głosy wszystkich mniejszości, dzięki czemu ich interesy są mimo wszystko brane pod uwagę, tym mocniej, czym lepiej zorganizowana jest dana mniejszość.

Podobnie jest w przypadku partii. Choć ordynacja większościowa sprzyja powstawaniu systemu dwupartyjnego, to jednocześnie sprawia, że stają się one mniej monolityczne, o szerszych skrzydłach po obu stronach. W ten sposób partia staje się federacją mniejszych frakcji, starających się wprowadzić do jej programu reprezentowane przez siebie poglądy. Wszystkim członkom partii zależy zaś, żeby jak najszersze spektrum poglądów było przez nią reprezentowane, bo pominięcie którejś z grup, może doprowadzić do rozłamu w partii i utworzenia nowej, która może i by nie wygrała, ale byłby konkurencją odbierającą głosy potrzebne do zwycięstwa w okręgu. Przykładem tego typu zachowania niech będzie przejmowanie przez Partię Konserwatywną antyunijnych i antyimigracyjnych postulatów Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa.

Warto również pamiętać, że nawet w krajach, w których panuje najczystszy system większościowy, inne partie również odnoszą sukcesy, i nie chodzi tu tylko o partie reprezentujące zwarcie zamieszkujące mniejszości etniczne, kulturowe, bądź religijne. Przykładem tego niech będzie poprzedni parlament brytyjski, gdzie rządziła koalicja konserwatystów z liberałami.

Posiadanie tylko jednego przedstawiciela okręgu, reprezentującego wszystkich, zamiast kilku reprezentujących tylko poszczególne środowiska, może mieć także pozytywny wpływ na zmianę statusu posła, związaną z rolą, jaką przypisują mu wyborcy i z jakiej go rozliczają. Widzimy to na przykładzie wyborów prezydenckich, które - choć przeprowadzane w dwóch turach - w istocie są jednomandatowymi. Tak wybrany przedstawiciel postrzegany jest przez społeczeństwo już nie tylko jako wyraziciel poglądów swojego środowiska, ale reprezentant całej okolicy. Jako taki, siłą rzeczy musi się liczyć nie tylko z opiniami wyborców o innych niż on poglądach, ale także być bardziej wyczulony na dobro wspólnoty, która go wybrała.

Przykład funkcjonowania tego mechanizmu mogliśmy zaobserwować podczas ostatnich wyborów prezydenckich, kiedy to utożsamienie obecnego - sądząc po sondażach - dobrze ocenianego prezydenta, z wyraźnie już tracącym poparcie środowiskiem, między innymi doprowadził do jego przegranej w wyborach i uniemożliwienia mu reelekcji.

JOW-y nie są lekiem na całe zło

Zastanawiając się nad pożytkami, jakie polski system partyjny może odnieść z wprowadzenia ordynacji większościowej należy pamiętać, że istotą problemu nie jest ten czy inny sposób wybierania przedstawicieli, tylko wciąż niska świadomość polityczna u szerokich mas społeczeństwa. Choć więc JOW-y nie rozwiążą naszych problemów od ręki, jak stara się nas przekonać Paweł Kukiz, to mogą one w dłuższej perspektywie pomóc - oprócz wymienionych wyżej sposobów - zwłaszcza jako system bardziej sprzyjający wykształcaniu prawidłowych postaw wyborczych.

Ponadto uwzględniając, słuszne skądinąd, obawy przed wykreślaniem czegokolwiek z konstytucji, kiedy wszystko co nie jest w niej zapisane, jest oddane na żer aktualnego układu partyjnego i podporządkowane jego interesom, może warto by się także zastanowić nad słusznością usunięcia z konstytucji przymiotnika proporcjonalne w odniesieniu do wyborów do Sejmu, co pozwoliłoby uelastycznić sposób kształtowania tak ważnej dla naszej codzienności części ustroju politycznego.

Oczywiście te, i wszystkie inne, dywagacje na temat ordynacji to tylko przepuszczenia oparte o pewien schemat uproszczonego myślenia, zakładający, że zmianie uległ by tylko jeden czynnik - sposób wyboru przedstawicieli - nie dostrzegając, że wraz z nim zmieniłaby się cała scena polityczna, czego skutki trudno przewidzieć. Nawet jednomandatowe okręgi w wyborach do senatu nie pokazują w pełni efektu, jakie wprowadzenie takiej ordynacji miałoby dla obsadzenia mandatów parlamentarnych; chociażby z powodu innego znaczenia, przypisywanego Senatowi w obecnym systemie politycznym naszego kraju.

Jednakże wszystkie te powyższe uwagi sprawiają, że nie powinniśmy z góry odrzucać ordynacji większościowej, tylko uczciwie zastanowić się, co będzie lepsze dla Polski, nie wykluczając także, że na chwilę obecną JOW-y są rozwiązaniem gorszym, a słabości polskiego systemu partyjnego można rozwiązać wprowadzając zmiany w obowiązującej ordynacji proporcjonalnej, chociażby na wzór niemiecki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto