Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Największy pożar hali "turbinowej". Elbląg

Grażyna Wosińska
Grażyna Wosińska
Zdjęcie hali nr 20 po pożarze wykonane 19 lipca 1949 roku
Zdjęcie hali nr 20 po pożarze wykonane 19 lipca 1949 roku archiwum gdańskiego IPN
Mija 63 lata od największego pożaru w Elblągu – hali nr 20 w byłym Zamechu. Zdjęcia po kataklizmie odnalazłam w gdańskim IPN. Wiadomości24.pl jako pierwsze publikują dwa z nich oraz fragmenty z mojej nieopublikowanej jeszcze książki.

Pożar hali nr 20 Zakładów Mechanicznych im. Świerczewskiego wybuchł około drugiej w nocy 17 lipca 1949 roku. O godzinie 2.17 strażnik Stefan Czyż zadzwonił po straż pożarną. Minęło od pożaru 63 lata, a po raz pierwszy upubliczniona jest dokładna godzina.

Byłaby opublikowana przez dr hab. Mirosława Golona w Historii Elbląga, ale wskutek spraw technicznej natury informacja została wycięta. Zdjęć zniszczonej hali w archiwum gdańskiego IPN znajduje się siedem. Publikuję dwa, a następne w książce o sprawie elbląskiej, którą przygotowuję do publikacji. Pokuszę się w niej o wyjaśnienie przyczyn pożaru.

Milionowe straty

Na zdjęciach widzimy ogrom zniszczeń. Nie oddają one jednak strat. Komisja biegłych oszacowała, że zniszczone obrabiarki i urządzenia były warte 205 milionów zł. Straty budowlane i instalacyjne wyniosły 570 milionów zł, razem więc 775 milionów zł. Robotnik zarabiał wtedy ponad tysiąc zł.

Józef Olejniczak był w hali po jej spaleniu przed odbudową. - Mogłem poruszać się po zakładzie swobodnie, bo byłem kontrolerem kart pracy – wyjaśnia. - Pierwsze skojarzenie: przypomniałem sobie zniszczenia wojennej we Francji i Belgii, gdy wchodziłem ze swoim oddziałem do miast i miasteczek po wyzwoleniu przez Niemców. Zapamiętałem też karuzelówkę, wielką maszynę do obróbki korpusu turbiny. Jej stół był wygięty chyba od panującej temperatury. Byłem zadziwiony tym odkształceniem. Zaskoczony byłem, że wiele maszyn nie było zniszczonych, chociaż hala była w okropnym stanie.

Tysiące łopatek turbinowych

Przyjrzyjmy się wielkości hali i jej wyposażeniu. Zacznę od wymiarów. Miała ponad 200 metrów długości, kubatura ponad dwieście tys. metrów sześciennych. Stało w hali:160 obrabiarek, 15 tys. łopatek przygotowanych do montażu na wirniki turbin.

To najważniejsze rzeczy, ale nie wszystkie.

Zachodnia środkowa część hali była przeznaczona do obróbki ciężkiej i zaopatrzona w oddzielne suwnice. Wschodnia część na całej długości hali była podzielona na parter i dwa piętra. Tu odbywała się obróbka lekka, termiczna, znajdowały się magazyny i pomieszczenia specjalne.

Na poziomie parteru, od północy: były biura rozdzielni warsztatowych, magazyny półfabrykatów drobnych, biuro warsztatowe wydziału łopatkowego, warsztat łopatek turbinowych. Ten ostatni był wyposażony w lekkie frezarki produkcji czeskiej i częściowo pochodzące z demobili: amerykańskiego i angielskiego.

Dalsze pomieszczenia parteru były zajęte przez izbę pomiarów i kontrolę warsztatu łopatkowego, hartownię, ostrzalnię i wypożyczalnię narzędzi oraz główną izbę pomiarów, biuro warsztatu narzędziowego, a także warsztat produkcji narzędzi zaopatrzony w nowoczesne lekkie obrabiarki i na koniec warsztat ślusarski narzędziowni.

Co było na pierwszym piętrze

Teraz przechodzimy do poziomu pierwszego piętra. Tam były magazyny stali szlachetnej na łopatki, półfabrykaty części maszyn, warsztat montażu turbin parowych małych mocy. Około 50 metrów kondygnacji było niezagospodarowane, a ponadto: sale wykładowe, sala ze stołami kreślarskimi, biura kierownictwa hali, szatnia i umywalnia.

Drugie piętro nie było wykorzystane, z wyjątkiem resztek narzędzi poniemieckich, które nie były zdemontowane. Sufit drugiego piętra stanowiły deski kryte papą leżące na konstrukcji żelaznej podtrzymującej dach. Na całej długości pierwszego piętra nie było murowanych poprzecznych ścian działowych, a podłoga była z grubych desek. Natomiast na parterze były murowane ściany działowe i podłoga też z desek.

Karuzelówki i aparaty Rockwella

Przyjrzymy się bliżej obrabiarkom, produkcji, przygotowanym elementom do montaży, narzędziom i urządzeniom pomiarowym w hali. W nawie zachodniej było 51 obrabiarek. Najbardziej cenne i największe znajdowały się w nawie środkowej. Było ich 17, w tym 6 ciężkich maszyn: wytaczarka Schiess, wiertarko-heblarka też marki Schiess, dwie strugarki Cincinnati i Poręba oraz dwie karuzelówki Eustachio i Cincinnati.

W nawie wschodniej było najwięcej obrabiarek, aż dziewięćdziesiąt dwie sztuki. Były lekkie produkcyjne i narzędziowe. Obrabiarki to nie wszystko. Znajdowały się jeszcze: urządzenia pomiarowe, m.in. aparaty Rockwella i Gleasona do pomiaru kół zębatych oraz urządzenia działu obróbki termicznej (piece na ropę i gaz).

Wyposażenie hali robi wrażenie. Prawie wszystko zostało całkowicie zniszczone lub uszkodzone po pożarze. Halę po opinii specjalistów z Politechniki Gdańskiej odbudowano.

Tekst jest fragmentem książki o sprawie elbląskiej. Piszę ją na podstawie dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej i innych archiwów oraz relacji świadków.

Serdeczne dziękuję Panu dr hab Mirosławowi Golonowi, dyrektorowi IPN w Gdańsku za udzieloną pomoc.

Grażyna Wosińska

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto