Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Nie bój się ciemności" największą porażką Guillermo del Toro?

Weronika
Weronika
Guillermo del Toro, autor "Labiryntu Fauna", "Sierocińca" i "Istoty" w tym roku serwuje nam filmowego gniota. "Nie bój się ciemności" to zdecydowanie stracone dziewięćdziesiąt dziewięć minut życia.

Z niecierpliwością czekałam na kolejną produkcję del Toro, dlaczego zatem się zawiodłam?

Wszystko zaczyna się typowo. Siedmioletnia dziewczynka Sally przeprowadza się do swojego ojca i jego nowej partnerki do odnawianej przez nich wiktoriańskiej posiadłości. Jak przystało na stary dom z typowego horroru, zaczynają się dziać rzeczy irracjonalne. Twórcy, aby spotęgować nasz strach, uśmiercają poprzedniego właściciela rezydencji. Szepty, mityczne stwory, ciemność, piwnica i mała smutna dziewczynka - to wszystko wpisuje się w znane nam już konwencje horrorów. I tu tkwi największy błąd, czyli przewidywalność przez duże P - śmiech zamiast strachu i znudzenie widzów. Ten film miał potencjał, całość jednak została wyreżyserowana w taki sposób, że nie sposób się nie rozczarować.

A jakby się tak pośmiać na horrorze?

Nie ukrywam - kilkakrotnie wybuchnęłam głośnym śmiechem. Zresztą, nie byłam odosobniona w swoich reakcjach. Ten film nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia i niestety, ani razu nie poczułam tego oczekiwanego przeze mnie uczucia, jakim był strach. Podczas seansu zdecydowanie królowało znudzenie.
I to naprawdę bolesny widok, kiedy podczas emisji filmu, moi towarzysze po prawej stronie pisali SMS-y, państwo po lewej nieprzerwanie dyskutowali, a jeszcze Ci niżej przeglądali strony internetowe. Zresztą i mnie przez głowę przemknęła myśl opuszczenia sali.

Czytaj więcej -->

Mój szkolny teatrzyk jest lepszy od Katie Holmes

Katie Holmes, popularna, młodziutka aktorka i główna postać "Nie bój się ciemności” to kolejna porażka owej produkcji. Nie wiem, gdzie tkwi problem: w braku predyspozycji aktorskich, czy może w zbyt idealnej urodzie Kate, jak na ten typ filmu? Wiem za to, że zagrała fatalnie, a jej reakcje były sztuczne. Jej gra aktorska zostawia wiele do życzenia, a u odbiorcy na długo pozostaje niesmak.

Ale, to już było! (I niestety wróciło znowu…)

Jesienny mroczny ogród, spadające liście, rustykalne pomieszczenia i narastający we mnie krzyk: "Ale, to już było"! Dlatego, że było, przestało straszyć. Logiczne, jest, ze im częściej się z czymś spotykamy, tym mniej się tego boimy.

A jeśli ten film nie ma żadnej pozytywnej strony?

Jeśli chcę napisać coś dobrego o filmie, najczęściej odwołuję się do muzyki.
Tym razem jednak zaczęły się schody. Muzyka jest równie kiepska, co całe dzieło. Brak w niej magnetyzmu i strachu, moim zdaniem wybierana jest na podstawie przypadku.

Film jest co najwyżej poprawny. Nie polecam i sama nigdy więcej nie wrócę do tej produkcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto