Z niecierpliwością czekałam na kolejną produkcję del Toro, dlaczego zatem się zawiodłam?
Wszystko zaczyna się typowo. Siedmioletnia dziewczynka Sally przeprowadza się do swojego ojca i jego nowej partnerki do odnawianej przez nich wiktoriańskiej posiadłości. Jak przystało na stary dom z typowego horroru, zaczynają się dziać rzeczy irracjonalne. Twórcy, aby spotęgować nasz strach, uśmiercają poprzedniego właściciela rezydencji. Szepty, mityczne stwory, ciemność, piwnica i mała smutna dziewczynka - to wszystko wpisuje się w znane nam już konwencje horrorów. I tu tkwi największy błąd, czyli przewidywalność przez duże P - śmiech zamiast strachu i znudzenie widzów. Ten film miał potencjał, całość jednak została wyreżyserowana w taki sposób, że nie sposób się nie rozczarować.
A jakby się tak pośmiać na horrorze?
Nie ukrywam - kilkakrotnie wybuchnęłam głośnym śmiechem. Zresztą, nie byłam odosobniona w swoich reakcjach. Ten film nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia i niestety, ani razu nie poczułam tego oczekiwanego przeze mnie uczucia, jakim był strach. Podczas seansu zdecydowanie królowało znudzenie.
I to naprawdę bolesny widok, kiedy podczas emisji filmu, moi towarzysze po prawej stronie pisali SMS-y, państwo po lewej nieprzerwanie dyskutowali, a jeszcze Ci niżej przeglądali strony internetowe. Zresztą i mnie przez głowę przemknęła myśl opuszczenia sali.
Czytaj więcej -->
Mój szkolny teatrzyk jest lepszy od Katie Holmes
Katie Holmes, popularna, młodziutka aktorka i główna postać "Nie bój się ciemności” to kolejna porażka owej produkcji. Nie wiem, gdzie tkwi problem: w braku predyspozycji aktorskich, czy może w zbyt idealnej urodzie Kate, jak na ten typ filmu? Wiem za to, że zagrała fatalnie, a jej reakcje były sztuczne. Jej gra aktorska zostawia wiele do życzenia, a u odbiorcy na długo pozostaje niesmak.
Ale, to już było! (I niestety wróciło znowu…)
Jesienny mroczny ogród, spadające liście, rustykalne pomieszczenia i narastający we mnie krzyk: "Ale, to już było"! Dlatego, że było, przestało straszyć. Logiczne, jest, ze im częściej się z czymś spotykamy, tym mniej się tego boimy.
A jeśli ten film nie ma żadnej pozytywnej strony?
Jeśli chcę napisać coś dobrego o filmie, najczęściej odwołuję się do muzyki.
Tym razem jednak zaczęły się schody. Muzyka jest równie kiepska, co całe dzieło. Brak w niej magnetyzmu i strachu, moim zdaniem wybierana jest na podstawie przypadku.
Film jest co najwyżej poprawny. Nie polecam i sama nigdy więcej nie wrócę do tej produkcji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?