Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Premier poświęci Rostowskiego, by ratować skórę? Opinie polityków

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikimedia Commons
Poseł Dorn sądzi, iż pozycja ministra Jacka Rostowskiego nie jest zagrożona, m.in. dzięki pomysłowi PiS o powołaniu komisji śledczej, który uznał za "co najmniej dziwny". "Sądzę, że Rostowski ma mocną pozycję, mimo bankructwa finansów".

W radiowym programie "Śniadanie w Trójce", politycy różnych opcji dyskutowali, o problemach budżetu państwa i... ministra finansów. Padła wróżebna zapowiedź o nieuchronnej dymisji Jacka Rostowskiego. - To zmiana niemożliwa – powiedział Jarosław Kalinowski, europoseł PSL o ewentualnym odwołaniu ministra finansów. Poseł PiS Joachim Brudziński jest zdania, że zmiana nastąpi wtedy, kiedy sondaże zaczną spadać.

Zobacz zdjęcie - minister finansów Jacek Rostowski (PAP/Paweł Supernak) -Polskie Radio.

Pytany przez redaktor Trójki, Beatę Michniewicz, poseł PO Andrzej Halicki, czy minister finansów Jacek Rostowski może zostać odwołany z funkcji, w związku ze złą sytuacją finansów publicznych, odpowiedział, że nie chce spekulować. – Uważam go za dobrego ministra. Chroni nasze kieszenie (…). Jest dobrym strażnikiem budżetu przed inflacją – przekonywał słuchaczy. Podobnie też mówił doradca prezydenta RP, Tomasz Nałęcz, który wyraził zdziwienie, że minister jest obciążany odpowiedzialnością za kryzys europejski.

W rządzie "czegoś nie dopilnowano"

Europoseł Jarosław Kalinowski zauważył, że gdyby premier Donald Tusk zaproponował zmianę wicepremiera ministra finansów, musiałby przyznać, że "czegoś nie dopilnowano". – Choćby z tego powodu to zmiana niemożliwa – zauważył Jarosław Kalinowski.

Ludwik Dorn z Solidarnej Polski (SP) sądzi także, iż pozycja ministra Jacka Rostowskiego nie jest zagrożona, m.in. dzięki pomysłowi PiS o komisji śledczej, który to pomysł polityk SP uznał za "co najmniej dziwny". – Sądzę, że ma mocną pozycję, mimo bankructwa finansów państwa i jego linii w dziedzinie finansów publicznych – powiedział poseł Dorn.

Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich z SLD, zawyrokował, że minister Rostowski "roztrwonił szacunek opinii publicznej i to powód do tego, by dokonać zmian". Artur Dębski z Ruchu Palikota uważa natomiast, wniosek Solidarnej Polski o wotum nieufności dla Jacka Rostowskiego, za zasadny. Poseł Dębski stwierdził, że "ministrowi zabrakło wyobraźni".

Premier odwoła ministra, "by ratować własną skórę"

Joachim Brudziński z PiS-u powiedział, że – jego zdaniem - minister Rostowski byłby zdymisjonowany już kilka lat temu, gdyby premier Tusk kierował się "wskaźnikami makroekonomicznymi czy dotyczącymi dochodów państwa". – Praktycznie, coroczna propozycja budżetowa okazywała się "od czapy" – oświadczył. Poseł PiS mówił, że pozycja Jacka Rostowskiego jest uzależniona od poparcia społecznego.

– Jeśli Donald Tusk stwierdzi, że na gwałt spadają sondaże, będzie w stanie poświęcić Rostowskiego - tak jak poświęcił Schetynę, jak zamienił Pawlaka na Piechocińskiego – argumentował Joachim Brudziński. – Premier nie zawaha się odwołać wicepremiera, by ratować własną skórę – podkreślił polityk PiS.

"Było to mniejsze zło, w złej sytuacji"

W nawiązaniu do działalności ministra finansów, politycy oceniali m.in. kwestię obniżenia progów ostrożnościowych i decyzję Sejmu o zwiększaniu deficytu budżetowego. Prof. Tomasz Nałęcz z Kancelarii Prezydenta RP, mówił, że decyzja ta nie jest dobra, "bo... sytuacja nie jest dobra".

Tomasz Nałęcz uważa jednak, że to jedyne wyjście - "alternatywą byłoby cięcie wydatków", bo nowych podatków na 2013 rok już nie można uchwalić. – Co oznaczałoby obcięcie 30 mld złotych? Podejrzewam, że grecki scenariusz Polsce nie grozi… – powiedział Tomasz Nałęcz. Jego zdaniem, taki scenariusz podobałby się opozycji. Oznaczałby kłopoty dla rządu i większy spadek poparcia w społeczeństwie.

Według opinii Ludwika Dorna, w obecnej sytuacji odrzucenie ustawy budżetowej oznaczałoby konieczność bardzo drastycznych cięć wydatków. – Było to mniejsze zło, w złej sytuacji, za którą odpowiada koalicja rządząca – stwierdził. Jak uważa - należy zapytać o "6 lat polityki ministra finansów i premiera".

"Nie było innego wyjścia, niż znowelizować budżet"

Ludwik Dorn ocenia, że taka decyzja oznacza "porażkę polityki fiskalnej ostatnich lat". Przypomniał przy tym, że rząd m.in. podniósł VAT, mimo tego nie udało się opanować rosnącego długu publicznego. Zdaniem posła Dorna, rząd zagrał jak hazardzista. Zapewne liczył, że nie będzie drugiej fali kryzysu i "postawił wszystko na to". - Przegrał, a z nim przegrały finanse publiczne i my wszyscy – powiedział poseł.

Natomiast Jerzy Wenderlich mówił, że konsumpcja, którą chciał pobudzić minister finansów, stanęła w miejscu. Podkreślił, że minister Rostowski "powinien wsłuchiwać się w głosy innych ekonomistów". Ale też przyznał, że obecnie nie było już innego wyjścia, niż znowelizować budżet, a wcześniej można było pobudzać inwestycje. – Minister Rostowski powinien odejść – oświadczył wicemarszałek. – Nie można zastąpić go Rostowskim-bis (…) Trzeba wziąć korepetycje u Grzegorza Kołodki wicepremiera rządu SLD, wprowadzić politykę osłonową dla najbiedniejszych, przeprowadzić audyt państwa – radził polityk SLD.

Poseł Artur Dębski, nawiązując do kwoty "24 mld zł mniej podatków", która nie wpłynęła do kasy państwa, sądzi, że to "nie będzie jedyna nowelizacja w tym okresie". Druga połowa roku może być znacznie gorsza w produkcji i handlu, i według niego - "mamy do czynienia dopiero z początkiem kryzysu".

"Cel 50% relacji długu do PKB odłożono w czasie"

Polityk dodał, że Polacy przestali kupować, choć eksport wygląda "jako tako". Pytany skąd wziął pieniądze, tłumaczył, że np. ze środków przekazywanych na Kościół, a resztę trzeba by znaleźć wśród "marnotrawionych środków publicznych". Według posła Dębskiego, sytuacja finansowa państwa na koniec 2013 roku może być dramatyczna.

Europoseł Jarosław Kalinowski zauważył, że można dwojako radzić sobie z trudnymi problemami budżetu. Pierwsza droga - to "zwiększenie deficytu", żeby pobudzać popyt wewnętrzny. Drugi sposób - to "oszczędzanie i zaciskanie pasa". W jego ocenie, nie było innego wyjścia, jak tylko zwiększyć deficyt. I w związku z tym przewiduje, że "problemy jeszcze przed nami".

Polityk PSL dodał, że deficyt we wszystkich systemach ubezpieczeniowych (ZUS, KRUS, emeryturach mundurowych i MSW) wynosi 63 mld złotych, a za 5 lat może wynieść ponad 90 mld zł, jeśli wzrost PKB nie wyniesie 2 procent rocznie. Jarosław Kalinowski podkreślił, że nad tym powinni już teraz dyskutować politycy wszystkich opcji i szukać na to recepty.

Poseł PiS, Joachim Brudziński mówił, że – jak to ujął - "wypływ pieniędzy z budżetu państwa jest niekontrolowany". Dodał, że należy się zastanowić, jak zbilansować finanse publiczne. Jego zdaniem, jedyną drogą dojścia do prawdy, jest "komisja śledcza".

Według posła Andrzeja Halickiego, na "ścieżce nadmiernego deficytu" Polska jest od 2007 roku. Bariera 50 procent długu publicznego, w stosunku do PKB, była dotąd po to, aby spełniać tzw. kryteria konwergencji, konieczne do wejścia Polski do strefy euro. Stwierdził, że mimo wszystko nie zniesiono kontroli nad deficytem i długiem publicznym, bo kryteria są zapisane m.in. w Konstytucji RP i traktatach unijnych, z tym że na wyższym poziomie, bo 60 procent. Jak zauważył poseł, cel 50 proc. relacji długu do PKB, został odłożony w czasie. Andrzej Halicki powiedział, że budżet państwa jest pod kontrolą, jeśli chodzi o deficyt.

Stanisław Cybruch

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto